Zadowoleni z remisu

Spotkanie wagi ciężkiej nie znalazło swojego zwycięzcy, choć emocji nie brakowało.


Największy hit fazy grupowej wzbudzał wielkie zainteresowanie. Dzięki zaskakującej wygranej Kostaryki nad Japonią humory Niemców nie były tak fatalne, jak prognozowano. Nawet mimo drugiej porażki „Die Mannschaft”… nie straciłby szans na pozostanie w turnieju. Dla mentalności zespołu było to ważne, bo piłkarze mieli świadomość, że w meczu, w którym nie będą faworytem, nie trzeba zwyciężyć za wszelką cenę.

Ostrzeżenie dla Hiszpanii

Spotkanie to można było określić w pewnym sensie pojedynkiem mistrza z uczniem. Od momentu, gdy Europę opanowała taktyczna fala myśli Barcelony Pepa Guardioli, Niemcy mocno postawili na granie w stylu hiszpańskim. To jednak lepiej wychodziło wczoraj jego ojcom. „La Furia Roja” lepiej operowała piłką, była dokładniejsza i swobodniej się przy niej utrzymywała. Niemcy byli ustawieni niżej, ostrożniejsi, atakowali mniejszą liczbą graczy.

W obronie jednak trudno było się do nich doczepić, bo bardzo skutecznie neutralizowali Hiszpanów. Najgroźniejszą sytuację ci mieli w 7 minucie, co po części było efektem nerwowego wejścia w mecz piłkarzy trenera Hansiego Flicka. Dani Olmo – na co dzień występujący w bundesligowym RB Lipsk – uderzył zza pola karnego, ale po interwencji Manuela Neuera piłka obiła poprzeczkę. Klarownych okazji nie miała potem ani jedna, ani druga ekipa. Częściej tworzyć coś próbowali Hiszpanie, ale Niemcy zawsze byli tam, gdzie potrzeba. Kilka razy obu stronom przeszkodziły też minimalne spalone. Uratowana została przede wszystkim „La Furia Roja”, bo w 39 minucie – główkując po rzucie wolnym – do jej siatki trafił Antonio Ruediger. Stoper Realu Madryt za szybko jednak wbiegł w pole karne i był na ofsajdzie.

Niemcy liczą gole

Po przerwie gra lekko przyspieszyła, a w 56 minucie dobrą okazję miał Joshua Kimmich, co było efektem nonszalanckiego rozegrania bramkarza Hiszpanii (który jednak zrehabilitował się obroną). Piłka do siatki wpadła jednak po drugiej stronie. Jordi Alba dograł płasko w pole karne, a wprowadzony z ławki Alvaro Morata uprzedził Niklasa Suele i sprytnym strzałem dał drużynie prowadzenie. Od tego momentu „La Furia Roja” większy nacisk położyła na grę z kontry.

„Die Mannschaft” musiał atakować, ale dopiero po tym, jak Flick przeprowadził potrójną zmianę coś się zaczęło dziać. Remis powinien być w 73 minucie, ale w sytuacji sam na sam Jamal Musiala trafił wprost w Unaia Simona. Nie wiadomo, czemu 19-latek nie podał „do pustaka” Niklasowi Fuellkrugowi, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Dziesięć minut później dryblujący Musiala tym razem zostawił piłkę napastnikowi, który w kadrze grał dopiero po raz trzeci. Fuellkrug nie kombinował i kropnął po poprzeczkę, dając Niemcom wyrównanie. Co ciekawe, taki wynik bardzo naszym zachodnim sąsiadom… odpowiada. Choć mają na koncie tylko 1 punkt, w ostatniej serii gier zagrają ze skreślaną Kostaryką. Wystarczy, aby pokonali ją przynajmniej dwoma golami i by Japonia nie wygrała z Hiszpanią, w razie remisu ustępując Niemcom bilansem bramek.


Hiszpania – Niemcy 1:1 (0:0)

1:0 – Morata, 62 min, 1:1 – Fuellkrug, 83 min

HISZPANIA: Simon – Carvajal, Rodri, Laporte, Alba (82. Balde) – Gavi (66. Koke), Busquets, Pedri – F. Torres (54. Morata), Asensio (66. Williams), Olmo. Trener Luis ENRIQUE.

NIEMCY: Neuer – Kehrer (70. Klostermann), Suele, Ruediger, Raum (87. Schlotterbeck) – Kimmich, Goretzka – Gnabry (85. Hofmann), Guendogan (70. Sane), Musiala – Mueller (70. Fuellkrug). Trener Hansi FLICK.

Sędziował Danny Makkelie (Holandia). Widzów 68 895. Żółte kartki: Busquets – Kehrer, Goretzka, Kimmich


Fot. Grzegorz Wajda