Żak: Nie podważam decyzji trenera

Bogdan NATHER: W roli dżokera czuje się pan jak ryba w wodzie?

Adam ŻAK: – Nie mogę powiedzieć, że w roli zmiennika czuję się komfortowo, bo nie przywykłem do takiej sytuacji. W poprzednich klubach wyglądało to troszkę inaczej. Ale cieszę się, że wchodząc na boisko z ławki rezerwowych dwukrotnie udało mi się ustalić wynik spotkania, który zapewnił nam trzy punkty. To jednak na razie tylko dwa razy.

Kiedy w 82 minucie meczu z Podbeskidziem bramkarz rywali Wojciech Fabisiak sparował pańską główkę na rzut rożny, miał pan moment zwątpienia, że tego meczu jednak nie wygracie?

Adam ŻAK: – Chyba każdy z nas widział już tą piłkę w siatce, to był moment, gdy wszyscy wstrzymali oddech. Ale bramkarz Podbeskidzia nadludzkim wysiłkiem odbił piłkę. Po stracie bramki byliśmy w lekkim szoku, ale potem wzięliśmy się w garść i pokazaliśmy w końcówce, że zależy nam na strzeleniu drugiego gola i wygranej. Dopięliśmy celu i przed ważnym meczem derbowym z GKS-em Tychy trochę inaczej nam się poukładało w głowach, bardziej optymistycznie.

Szatnia bez zgrzytów

Sezon rozpoczynał pan w wyjściowej jedenastce, ale potem stracił pan w niej miejsce na rzecz Kamila Adamka. Był pan z tego powodu rozgoryczony?

Adam ŻAK: – Po zmianie barw klubowych dostałem szanse gry w podstawowym składzie. Pierwszy mecz z Wigrami nie ułożył się po naszej myśli, ja nie strzeliłem bramki. Potem sytuacja powtórzyła się, straciłem miejsce w wyjściowej jedenastce. Byłem tego świadomy, że trener może być niezadowolony z mojej postawy. Postawił na Kamila, ale ja się bynajmniej nie załamałem. Na każdym treningu staram się jak najlepiej wykonywać ćwiczenia i pokazywać, że jestem gotowy do gry w każdym momencie. Czy to w podstawowej jedenastce, czy też – jak pan to ujął – jako dżoker.

Pańskie relacje z „Adamsem” są poprawne, czy bardzo dobre?

Adam ŻAK: – Myślę, że w naszej drużynie nie ma wrogiego nastawienia. Rywalizujemy ze sobą, ale tylko na płaszczyźnie stricte sportowej. Nie ma w naszej szatni zgrzytów, nikt drugiemu nie zazdrości. Rywalizacja jest czysto sportowa, co wychodzi drużynie na dobre.

Limit (nie)satysfakcjonujący

W pięciu meczach nie pojawił się pan na boisku nawet na minutę. Takie sytuacje dołują pana, czy wprost przeciwnie, dodatkowo mobilizują, by przekonać trenera, że się pomylił, nie dając panu szansy występu?

Adam ŻAK: – Powiedziałem sobie, że nie ma się co załamywać, tylko trzeba mocniej pracować na treningach. Jak już powiedziałem wcześniej – jestem przygotowany do wejścia na boisko w każdym momencie i w każdych okolicznościach.

Jest pan zadowolony z dotychczasowego dorobku punktowego drużyny? Większość pańskich kolegów uważa, że mogliście, a nawet powinniście mieć kilka „oczek” więcej.

Adam ŻAK: – Ten dorobek na razie nie ma większego znaczenia, ponieważ przed nami jeszcze mnóstwo spotkań. Nie może nas satysfakcjonować, ponieważ nie gwarantuje nam jeszcze utrzymania, ani miejsca w czołówce. W tym roku jest jeszcze dużo punktów do zdobycia i musimy powiększyć dorobek, by móc zimą spokojnie popracować. Na ten moment 23 punkty wydają się być satysfakcjonujące, ale tabela jest tak spłaszczona, że po 2-3 kolejkach inni mogą cię zepchnąć o kilka miejsc w dół, a może jeszcze niżej.

Nie jesteśmy faworytem

Która z bramek sprawiła panu większą satysfakcję – ta z Bytovią, czy Podbeskidziem?

Adam ŻAK: – Nie mam prywatnej klasyfikacji, która bramka jest ważniejsza. Każda z nich była istotna, bo zapewniła nam zwycięstwo w końcówce spotkań. Może ze względu na swoją urodę bramka zdobyta w Bytowie sprawiła mi trochę więcej radości. Ale tylko trochę.

Przed wami derbowy mecz z GKS-em Tychy. W was należy upatrywać faworyta?

Adam ŻAK: – W meczach derbowych nie powinno wskazywać się faworyta, bo to duże ryzyko. Może nasi kibice tak uważają, ale przecież tabela wyraźnie pokazuje, że oba zespoły są bardzo blisko siebie. Po drugie jesteśmy beniaminkiem, więc w żadnym meczu nie powinniśmy być postrzegani jako faworyt. Obojętnie, czy gramy z liderem, czy z ostatnim zespołem w tabeli.

Ośmieli się pan zasugerować trenerom Jarosławowi Skrobaczowi i Janowi Wosiowi, że powinniście zagrać dwoma napastnikami? To znaczy pan i Kamil Adamek w pierwszej linii?

Adam ŻAK: – Nie mam prawa podważać decyzji trenera, on ustala skład i bierze za to odpowiedzialność. Nie przypominam sobie, byśmy kiedykolwiek rozpoczynali mecz dwoma napastnikami. Do takiej sytuacji dochodzi tylko wtedy, gdy „gonimy” wynik. Dlatego uszanuję każdy jego werdykt, obojętnie, czy wystawi mnie w wyjściowym

 

Na zdjęciu: Adam Żak (z lewej) na razie strzela bramki dla beniaminka jak dżoker…