Zawsze grają do końca

W doliczonym czasie gry „górale” odrobili straty i choć stracili fotel lidera, to nadal są niepokonani w tym roku.


W pierwszym kwadransie spotkania bielszczanie wysłali rywalowi czytelny sygnał, że przyjechali do Bełchatowa po trzy punkty. Przejęli kontrolę zupełną nad meczem i wszystko odbywało się na połowie GKS-u. Gospodarze ani raz nie zbliżyli się w okolice pola karnego bielskiego zespołu, ale później obraz gry się nieco zmienił.

Wiadomo było, że przyjezdni nie byli w stanie grać tak cały czas i nieco oddali inicjatywę rywalowi. Okazało się, że bełchatowianie również potrafią prowadzić grę, choć pierwszą groźną sytuację w tym meczu stworzyli po kontrataku.

Snajper miał zostać asystentem

Po fatalnym błędzie Kornela Osyry piłkę z lewego skrzydła dośrodkował Artur Golański, ale Krzysztof Wołkowicz źle na nią nabiegł i tego, co następnie zrobił nie można nazwać strzałem, a przypadkowym zagraniem głową.

Niedługo potem bielszczanie pokazali, że też wiedzą, czym jest gra z kontry. Najpierw nieco precyzji w podaniu zabrakło Sierpinie, ale chwilę później przyjezdni powinni prowadzić. Tomasz Nowak świetnie rozrzucił piłkę na lewe skrzydło, gdzie urwał się Karol Danielak.

Najlepszy strzelec „górali”, tym razem, powinien zaliczyć asystę, bo idealnie wyłożył piłkę nadbiegającego Filipowi Laskowskiemu. Młodzieżowiec w barwach Podbeskidzia szukał miejsca pod poprzeczką, ale uderzył źle, w środek bramki i pomógł jedynie Danielowi Niźnikowi w wykonaniu spektakularnej interwencji. To była najlepsza bramkowa okazja w pierwszej odsłonie z obu stron.

Pomimo początkowej dominacji, jak również wspomnianej okazji Laskowskiego, wiadomo było, że również po przerwie nie będzie Podbeskidziu łatwo. Tym bardziej, że grę bełchatowian ożywiło wejście na boisko po przerwie Emile’a Thiakanego i potrzebna była czujność Martina Polaczka, który dwa razy bronił strzały z dystansu.

Nie można jednak pominąć kolejnej kontrowersji, które ostatnio w meczu Podbeskidzia są normą, a decyzje sędziowskie – przeważnie – podejmowane są na niekorzyść „górali”.

Dreszczowiec w końcówce

Po zagraniu Filipa Laskowskiego, z bocznej strefy boiska, piłka trafiła w rękę Mariusza Magiery. Kończyna byłego gracza Podbeskidzia wyciągnięta była do przodu przy próbie wślizgu, ale arbiter nie dopatrzył się przewinienia, choć futbolówka, miast trafić w pole karne, wyszła na rzut rożny.

Ostatni kwadrans spotkania zaczął się tak, jak… pierwsza połowa. Gracze Podbeskidzia zachowali się tak, jakby usłyszeli komendę „naprzód”. W ciągu kilkudziesięciu zaledwie sekund dwa razy dobrze interweniował Niźnik, a chwilę później bełchatowian uratowała poprzeczka, po pięknym dośrodkowaniu i strzale głową Aleksandra Komora.

Końcówka była zdecydowanie najciekawszym fragmentem tego spotkania. Ale tym razem GKS od razu postanowił odpowiedzieć. Najpierw Patryka Winsztala – w sytuacji „sam na sam” – zatrzymał Martin Polaczek, ale chwilę później Słowak nie miał już nic do powiedzenia. Fantastycznym strzałem zza pola karnego popisał się Krzysztof Wołkowicz.

„Górale” przyzwyczaili jednak do tego, że grają do końca. W trzech meczach już po wznowieniu rozgrywek odrabiali straty w końcówkach spotkań i taka sztuka, kolejny raz, im się udała! W drugiej doliczonej minucie piłkę w pole karne posłał Nowak. Walkę o piłkę wygrał Marko Roginić.

Futbolówkę z linii bramkowej bełchatowianie zdołali wybić, ale trafiła ona wprost pod nogi Kornela Osyry, który strzelił swojego pierwszego gola w sezonie. Bielszczanie stracili wprawdzie fotel lidera rozgrywek, ale podtrzymali passę dziewięciu spotkań bez porażki w tym roku.

GKS Bełchatów – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:0)

1:0 – Wołkowicz, 82 min, 1:1 – Osyra, 90+2 min

BEŁCHATÓW: Niźnik – Sierczyński, Kołodziejski, Magiera, Szymorek – Biel (86. Flaszka), Czajkowski (81. Grzelak), Małachowski, Golański (46. Thiakane) – Wołkowicz, Winsztal. Trener Marcin WĘGLEWSKI.

PODBESKIDZIE: Polaczek – Jaroch (88. Rzuchowski), Osyra, Komor, Gach – Danielak, Figiel, Nowak, Laskowski (63. Sopoćko), Sierpina – Biliński (58. Roginić). Trener Krzysztof BREDE.

Sędziował Sylwester Rasmus (Toruń). Widzów 625. Żółte kartki: Czajkowski, Kołodziejski, Thiakane – Biliński, Rzuchowski.
Piłkarz meczu – Daniel NIŹNIK.




Na zdjęciu: Tym razem to Kornel Osyra uratował Podbeskidziu punkt w końcówce spotkania.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus