2:0 w Głogowie – pierwsza wygrana Ruchu w sezonie!

To był zabójczy moment. Między 75. a 78. minutą „Niebiescy” dwukrotnie rzucili na deski Chrobrego, mogąc cieszyć się z premierowego w tej rundzie i w pełni zasłużonego zwycięstwa.


Chyba nie zdradzimy szczególnej tajemnicy pisząc, że gdy na dwa dni przed rozpoczęciem sezonu, po konferencji prasowej trenera Jarosława Skrobacza i kapitana Tomasza Foszmańczyka, staliśmy jeszcze w progu i wymienialiśmy się wrażeniami, przeczuciami. Rzecznik Tomasz Ferens przyznawał wtedy, że Ruch jako społeczność zupełnie nie jest w ostatnich latach oswojony z porażkami w pojedynczych meczach. I… póki co, choć już w pierwszej lidze, najwyraźniej nie zamierza się oswajać nie tylko z porażkami, ale i traconymi bramkami. W dwóch kolejkach nie przegrał, a Jakub Bielecki, który przed kilkoma dniami podpisał nowy kontrakt, dwukrotnie zachował czyste konto. W tym roku chorzowianie dali sobie wbić ledwie 7 goli i tylko raz schodzili z boiska na tarczy. To imponujące.

W sobotni wieczór Ruch doczekał się pierwszej wygranej i pierwszego trafienia na zapleczu ekstraklasy od maja 2018 (3:0 w Opolu). Byliśmy bardzo ciekawi, jak zaprezentuje się na tle Chrobrego, w meczu wyjazdowym, z rywalem silniejszym niż tym, którym okazała się na inaugurację Skra Częstochowa. Przy Cichej skończyło się bezbramkowym remisem, ale to był mecz jak żywo wyjęty z poprzedniego sezonu „Niebieskich” w drugiej lidze – z przeciwnikiem skupionym na działaniach destrukcyjnych, niemalże niezainteresowanym ofensywą albo niepotrafiącym czegokolwiek w niej zdziałać, za to broniącym się niezwykle szczęśliwie. Ruch dominował w ataku pozycyjnym, stworzył mnóstwo sytuacji, był nieskuteczny i tak jak towarzyszyć kibicom mogło uczucie rozczarowania, to również świadomość, że zbyt wielu tego typu spotkań, z tak dysponowanymi rywalami, po prostu po dwóch z rzędu awansach nie będzie.

W Głogowie beniaminek znów zagrał jednak swoje i udowodnił, że częściej może w tej lidze dyktować warunki. Znów miał inicjatywę, prowadził grę, przejmował sporo piłek w środkowej strefie, prowokował przeciwnika do błędów, kreował więcej okazji. Takiej dominacji, jak ze Skrą, oczywiście już nie było, bo chyba być nie mogło, no i sam kilkukrotnie mógł mówić o uśmiechu piłkarskiej fortuny. Chrobry cztery razy bardzo poważnie zagroził bramce Jakuba Bieleckiego. Dwa razy uczynił to prostym środkiem – długim podaniem za linię obrony – ale golkiper „Niebieskich” stawał na wysokości zadania, broniąc uderzenia Mateusza Bochnaka (29. i 68. minuta). Ponadto, w światło bramki nie wstrzelili się Jakub Kuzdra (54.) i Jaka Kolenc (72.). Zauważmy, że trzy te sytuacje miały miejsce już w drugiej połowie, na co wpływ mogły mieć przetasowania w chorzowskiej defensywie. W przerwie Filip Nawrocki zmienił Remigiusza Szywacza, który już w tygodniu miał pewne problemy zdrowotne i jego występ stał pod znakiem zapytania.

Trener Skrobacz w porównaniu z inauguracją zdecydował się w podstawowej jedenastce na dwie zmiany: na ławce usiedli Łukasz Moneta i Tomasz Foszmańczyk, a ich miejsce zajęli Kacper Michalski i Tomasz Swędrowski. W żadnym ze sparingów nie zdarzyła się połowa, którą jednocześnie zaczynaliby w środku pola Swędrowski, Jakub Piątek i Patryk Sikora. Jak wyszło? Jako się rzekło, Ruch przeważał, ale brakowało skuteczności. Danielowi Szczepanowi mogą przypomnieć się występy sprzed roku. Wiosną wpadało mu regularnie, teraz znów – niczym poprzedniej jesieni – nieraz potrzeba byłoby dosłownie kilku centymetrów, by oddał mocniejszy albo precyzyjniejszy strzał.

Szczepan wtedy niejednego fanatyka irytował – tak jak powoli irytować mógł brak konkretów i ofensywnych liczb Tomasza Wójtowicza. Wahadłowy o statusie młodzieżowca tym razem zagrał nie z prawej, a lewej strony (bo na prawą powędrował Michalski), jak zwykle był aktywny i… jak zwykle nie za wiele z tego wynikało, liczne dośrodkowania nie przynosiły owoców. Można kwitować, że gdyby do naturalnej przebojowości 19-latek dorzucał jeszcze regularnie bramki i asysty, to po prostu nie byłoby go już przy Cichej, a trafiłby do mocniejszego klubu.

W Głogowie przełamał się. To on w 75. minucie dał Ruchowi prowadzenie. Nie była to jakaś superfinezyjna akcja: długa piłka z własnej połowy, przegłówkowanie Szczepana, akcja Wójtowicza prawą stroną… Wjechał w pole karne i mocnym strzałem dał Ruchowi prowadzenie. Być może bramkarz Chrobrego, Damian Węglarz, powinien zrobić w tej sytuacji więcej, ale Wójtowicz dał mu szansę się pomylić i po chwili, podniesiony przez Konrada Kasolika, szczęśliwy odbierał gratulacje od kolegów.

Po meczu ze Skrą kibice Ruchu szukając pozytywów mogli pocieszać się postawą zmienników, bo wchodzący z ławki Swędrowski, Michalski czy Artur Pląskowski wnieśli wtedy sporo ożywienia, a o to chodziło działaczom i sztabowi podczas letniej aktywności na rynku transferowym. Teraz zmiennicy – choć już inni – znów dali o sobie znać. To oni wypracowali bramkę nr 2 i szybkie podwyższenie przewagi. Łukasz Moneta do Tomasza Foszmańczyka, ten świetnie z pierwszej piłki na 6. metr… Tam odnalazł się Artur Pląskowski i bez trudu trafił do siatki. A powinien wręcz schodzić z murawy z dubletem, bo w 88. minucie spudłował głową po świetnej centrze Monety.

Ruch to pierwszy beniaminek, który w tym sezonie Fortuna 1. Ligi wygrał mecz. Nie ma co ukrywać: 14-krotny mistrz wraca do piłkarskiego świata żywych na całego. Ale niech takim kubłem zimnej wody i hamulcem dla wszystkich tych, którzy już widzą go szturmującego bramy ekstraklasy, będzie kamienna twarz trenera Skrobacza – zarówno po strzelonych golach, jak i końcowym gwizdku meczu w Głogowie. Jakby dawał do zrozumienia, że wie, iż Ruch może być oceniany teraz przez pryzmat dobrego startu i na tej podstawie mogą być kształtowane oczekiwania, a przecież trudniejsze chwile na pewno nadejdą. Warto pamiętać, z kim mierzył się dotąd, że Chrobry pozostaje w budowie i rozgrywał dopiero drugi mecz za Marka Gołębiewskiego (co nie przeszkodziło mu w tym pierwszym zremisować 3:3 w Rzeszowie); ,tyle że nawet ubiegłotygodniowe 0:0 ze Skrą nabiera w Chorzowie innego wymiaru, gdy spojrzało się, jak ta gładko pokonała teraz Chojniczankę.

Dodajmy jeszcze z kronikarskiego obowiązku, że spotkanie w Głogowie na samym początku zostało na kilkadziesiąt sekund przerwane przez sędziego. Kibice Ruchu mieli problem z wejściem na stadion i służby porządkowe rozpyliły gaz, który dotarł w okolice boiska i ławek rezerwowych. Szczęśliwie, na tym się skończyło i niedługo potem z klatki już do ostatniego gwizdka niósł się głośny doping.

Przy Cichej z optymizmem można patrzeć w przyszłość. W kolejnym tygodniu: aż dwa domowe mecze. Już we wtorek Ruch zagra ze Zniczem Pruszków w Pucharze Polski, a w sobotę podejmie Puszczę Niepołomice, mającą na koncie komplet zwycięstw…

Chrobry Głogów – Ruch Chorzów 0:2 (0:0)

0:1 – Wójtowicz, 75 min, 0:2 – Pląskowski, 78 min

CHROBRY: Węglarz – Kuzdra, Praznovsky, Bougaidis, Hanc – Mandrysz, Kolenc (81. Pieczarka) – Bochnak, Machaj, Steblecki (69. Wolsztyński) – Kunsztal (70. Jóźwiak). Trener Marek GOŁĘBIEWSKI.

RUCH: Bielecki – Kasolik, Szur, Szywacz (46. Nawrocki) – Michalski (61. Moneta), Piątek (61. Foszmańczyk), Sikora, Wójtowicz – Janoszka (82. Kwietniewski), Swędrowski – Szczepan (77. Pląskowski). Trener Jarosław SKROBACZ.

Sędziował Łukasz Karski (Słupsk).
Żółte kartki: brak.


300 WYSTĘP w barwach Ruchu zaliczył w Głogowie pomocnik Łukasz Janoszka


Fot. Marcin Bulanda / PressFocus