GKS Tychy. Rzucony na głęboką wodę

Adrian Kostrzewski miał tylko tydzień na poznanie tyskiej piłki.


We wtorek rano Adrian Kostrzewski podpisał dwuletni kontrakt z GKS-em Tychy, a już w niedzielę może stanąć między słupkami, żeby wypełnić dziurę spowodowaną eksplozją kontuzji w zespole. Bramkarz z numerem 44 na koszulce miał więc mało czasu na poznanie kolegów i zrozumienie taktyki trenera Dominika Nowaka, ale mający za sobą 2 występy w ekstraklasie golkiper jest pełen wiary w swoje umiejętności.

– W tamtym tygodniu odebrałem telefon z propozycją GKS-u Tychy – powiedział w pierwszym wywiadzie dla klubowych mediów zbliżający się do 24. urodzin wychowanek Naprzodu Zielonki.

– To był więc intensywny czas, ale szybko udało się sfinalizować kontrakt i od razu po złożeniu podpisu zdążyłem wyjść z drużyną na trening. Wiem, że jest tu trójka bardzo dobrych bramkarzy: Konrad Jałocha, Adrian Odyjewski oraz Kacper Dana i cieszę się, że będę mógł podjąć z nimi rywalizację i walczyć o miejsce w pierwszym składzie, bo moim celem jest regularna gra w bluzie z trójkolorowym trójkątem. Po rozmowie z trenerem wiem, jaki plan na mnie ma sztab szkoleniowy i wiem, jakie jest moje zadanie.

Debiut bez straty

Mimo młodego, szczególnie jak na bramkarza, wieku Adrian Kostrzewski może powiedzieć, że ma już bramkarskie doświadczenie. Zaczął je zbierać jako golkiper II-ligowego Górnika Łęczna, w którego barwach 31 marca 2019 roku zadebiutował na boiskach szczebla centralnego w meczu z Widzewem. 90 minut bez straty gola było pierwszym sygnałem, że 20-letni wówczas golkiper może być mocnym punktem zespołu. Potwierdził to w następnym sezonie, w którym w maszerującym po awans na zaplecze ekstraklasy zespole z Lubelszczyzny wystąpił 16 razy i połowę spotkań zakończył bez straty gola, a broniąc w Pucharze Polski na wyjazdach pokonał dwie pierwsze przeszkody: Gryfa Słupsk i Rekord Bielsko-Biała z Marcinem Koziną w składzie, a w walce o awans do ćwierćfinału stawiał w Łęcznej czoło rozpędzonej Legii, zmierzającej po mistrzostwo. Miał też już okazję zagrać w Tychach, bo bronił w I-ligowym spotkaniu, w którym 7 maja 2021 roku trójkolorowi pokonali łęcznian 3:1.

Cierpliwie czekać

– Wchodząc do szatni, rozpoznałem więc kilka twarzy, ale zarówno ci, których spotkałem na boiskach jako rywali, jak i ci których wcześniej nie widziałem, przyjęli mnie bardzo fajnie – dodał nowy bramkarz tyszan.

– Dobrze się czuję w tym zespole. Pod względem charakteru i komunikacji z kolegami na boisku wydaje mi się, że jestem takim połączeniem… Artura Boruca i Łukasza Fabiańskiego. Lubię dyrygować, podpowiadać i być głośny w bramce, ale są też takie momenty, w których koncentracja i spokój wychodzą na pierwszy plan. Wszystko zależy od sytuacji na boisku i atmosfery w drużynie. Mam nadzieję, że pokażę to na boisku i mój debiut w GKS-ie Tychy zakończy się „zerem z tyłu” i naszą wygraną. To, że potrafię ciężko pracować i cierpliwie czekać na swoją okazję, pokazałem w poprzednich sezonach, bo wchodząc do gry niespodziewanie, pokazywałem się z dobrej strony. Debiut w I lidze po czerwonej kartce Maćka Gostomskiego w meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza u nas czy występ od pierwszego gwizdka ze Śląskiem Wrocław w ekstraklasie mogę uznać za dobre albo nawet bardzo dobre.

Do zadań specjalnych

Na takie występy nowego bramkarza liczą teraz tyscy kibice, którzy po informacjach o kontuzji Konrada Jałochy trzy dni przed inauguracją sezonu, o urazie Kacpra Dany w pierwszym meczu rozgrywek oraz zdając sobie sprawę z tego, że Adrian Odyjewski dochodzi do formy po wyleczeniu kontuzji, z niecierpliwością czekali na sprowadzenie bramkarza-ratownika i człowieka do zadań specjalnych.

– Jeżeli chodzi o mnie, to do zadań specjalnych mogę być… w każdym meczu – zapewnił mierzący 190 cm Kostrzewski.

– Zawsze gdy wychodzę na boisko, chcę się na nim pokazać z jak najlepszej strony. Za każdym razem daję z siebie 110 procent i całym sercem jestem z klubem, którego barwy reprezentuję, a od wtorku do 30 czerwca 2024 roku jest nim GKS Tychy.


Na zdjęciu: Adrian Kostrzewski przyszedł do GKS-u Tychy w charakterze ratownika.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus