Daniel Tanżyna po derbach: Podobało się? Bo mi tak!

Trzeci mecz w tym roku – i trzeci gol. Ma się ten patent na GieKSę, prawda?
Daniel TANŻYNA: Mówiłem o tym w „Sporcie”! To drużyna, która mi „siedzi”. Już dawno nie zdobyliśmy bramki z autu. Ostatnio – z Cracovią w Pucharze Polski. Fajnie, że sobie to przypomnieliśmy. Dawid Abramowicz dorzucił, ja skoczyłem najwyżej i trafiłem do siatki. Cieszy wygrana, ale też styl, w jakim tego dokonaliśmy. Mieliśmy wiele sytuacji. Ktoś powie: „dobra, Tychy wygrały 4:0, bo Katowice są nisko”. Rywale personalnie mają jednak naprawdę dobry skład i idzie tam ku lepszemu, tylko trzeba trochę czasu. Wygraliśmy ciężkie derbowe starcie, z wymagającym przeciwnikiem. To trzeba podkreślać. GieKSz w końcu będzie punktować.

 

W defensywie nie mogliście narzekać na nudę…

Daniel TANŻYNA: To prawda. GKS wpuścił nas w atak pozycyjny, czekał typowo na kontry, Bartek Śpiączka kilka razy się zerwał. Były sytuacje, w których nasz bramkarz dobrze bronił. Cieszy to wszystko. Szkoda, że rok się kończy. W rundzie rewanżowej mamy komplet zwycięstw, w dwóch domowych meczach strzeliliśmy po cztery gole. Do Niecieczy pojedziemy za tydzień z podniesionymi głowami, pewni siebie i tego, że możemy coś ugrać.

Takiej frekwencji w Tychach jeszcze nie było.
Daniel TANŻYNA: Podobało się? Bo mi tak! Była derbowa atmosfera, wszystko wyszło bombowo. Mamy patent na GieKSę. Na tym stadionie z nią nie przegrywamy, nie tracimy goli i trzeba to kontynuować. Powtórzę jednak, że to był naprawdę ciężki mecz, mimo że wynik wskazuje co innego.

 

Dla kogo były „kołyski”?
Daniel TANŻYNA: Wykonaliśmy w tym meczu dwie. Jedna była dla córki Dawida Abramowicza, druga – syna Łukasza Grzeszczyka. Wygraną dedykujemy natomiast zmarłemu kibicowi, Kubusiowi, który na pewno dopingował nas z nieba.

Rozmowa z Żelisławem Żyżyńskim o Lotto Ekstraklasie