Ligowiec. Czy w Górniku potrzeba świeżego spojrzenia z ławki?

W niedzielę 45. urodziny obchodził prezes Górnika, Bartosz Sarnowski. Niestety, z punktu widzenia sternika klubu z Roosevelta, Marcin Brosz i spółka nie zrobili mu w sobotę w Kielcach prezentu stosownego do okrągłego jubileuszu. Przeciwnie, dodali powodów do frustracji. Bo kolejny okres spokojnej pracy w przerwie na mecze reprezentacji nie przyniósł od dawna w Zabrzu wyczekiwanej poprawy w grze. W pierwszej części lewe skrzydło KSG istniało tylko teoretycznie. Nic zatem dziwnego, że międzynarodowa trupa wyjadaczy, którą firmuje trener Gino Lettieri, błyskawicznie zdiagnozowała, że goście wybiegli na mecz z Koroną w dziewięciu. I już do przerwy załatwili sprawę.

Być może z jednej strony Broszowi należą się nawet słowa uznania? Mimo wielu sygnałów, że Daniel Liszka i Adam Ryszkowski nie prezentują obecnie ekstraklasowego poziomu, konsekwentnie stawia na tych zawodników. Z drugiej jednak – ile można czekać na przełamanie się i podniesienie kwalifikacji przez ponadprzeciętnie nawet utalentowanych graczy? Zresztą niezbitych dowodów, że są uzdolnieni w sposób nietuzinkowy nie ma, natomiast dystans do bezpiecznej strefy w tabeli pozostaje nieprzyjemnie duży. OK, tak krawiec kraje, jak mu materii staje. A młodzież musi popełnić swoje błędy, aby wiedzieć, jak w przyszłości wystrzegać się takich – i podobnych – pomyłek. Tylko czy przypadkiem swoim uporem szkoleniowiec nie robi nie tylko zespołowi, ale i tym młodym graczom krzywdy?

Pewnie, kiepskie spotkanie na stadionie Korony rozegrali także Dani Suarez i Paweł Bochniewicz. W pierwszej części były momenty, w których zamiast szczelnie ustawionych linii przed własnym polem karnym, defensywa Górnika była zawinięta w… fajeczkę. Co wręcz musiało skończyć się dużą liczbą bramkowych sytuacji dla niezwykle skutecznych w sobotę gospodarzy. Tyle że środkowi obrońcy bez odpowiedniego wsparcia partnerów, i to nie tylko ze skrzydeł, sami meczu nie wybronią. To niby oczywistość, ale jednak rzucająca dość istotne światło na okoliczności pracy zabrzańskich stoperów w Kielcach.

Prawda jest zresztą taka, że na miejscu Brosza równie wielkie pretensje jak do relegowanych już po pierwszej połowie z placu gry Ryczkowskiego i Liszki, trzeba mieć także do Igora Angulo. Za kilka tygodni Bask skończy przecież 35 lat, powinien więc korzystać z doświadczenia i z większym spokojem zachowywać się w wypracowywanych przez zespół sytuacjach. Tymczasem w meczu z Koroną nie zaprezentował nawet 50-procentowej skuteczności, z pięciu wybornych okazji wykorzystał raptem dwie. Jak zatem młokosom miały nie drżeć łydki, skoro największy rutyniarz wręcz uparł się, aby w w sobotę zaprzepaścić – momentami naprawdę przytomną – pracę Kamila Zapolnika w ofensywie?

A może po prostu piłkarze Górnika, bez wyjątku – czyli od najstarszego Angulo po niedawnych juniorów – wymagają po prostu świeżego spojrzenia z ławki…

 

Komentarz Adama Godlewskiego o Górniku Zabrze i nie tylko