Argentyna uciszyła Stary Kontynent

Rok 2022 w piłce reprezentacyjnej stał pod znakiem mundialu, gdzie po raz pierwszy od 20 lat wygrał ktoś spoza Europy.


Ogólnie zresztą wiele potęg naszego kontynentu miało swoje liczne problemy. Największą zmorą drużyn ze Starego Kontynentu okazała się… Argentyna. Nietypowy kalendarz mistrzostw świata spowodował, że podsumowaniem kalendarzowego roku 2022 w piłce nożnej stał się turniej, który nigdy w tym terminie nie był rozgrywany. Wiadomo, że najwięksi, którzy się tam dostali, właśnie przez jego pryzmat mieli ocenić swoje wyniki w minionych 12 miesiącach. Czerwcowo-wrześniowa Liga Narodów schodziła na dalszy plan, ale przecież z 55 europejskich reprezentacji aż 42 nie grały nigdzie indziej niż właśnie w najnowszych rozgrywkach UEFA – no, może jeszcze w barażach eliminacyjnych do MŚ.

Włoska katastrofa

Największą zmorą drużyn ze Starego Kontynentu okazała się… Argentyna. Mundial mundialem, ale wszystko zaczęło się tak naprawdę już w czerwcu i nie chodzi tu bynajmniej o rozbicie Estonii 5:0, gdzie wszystkie bramki zdobył Lionel Messi. Estończycy niczego innego się raczej nie spodziewali i tak po prawdzie… może i trochę cieszą się, że będą wspominani w biografiach tego wielkiego zawodnika. Jednakże kilka dni wcześniej „Albicelestes” zagrali w nowym tworze, jakim była Finalissima, gdzie mistrz Ameryki Południowej zmierzył się z mistrzem Europy – Włochami. Piękna to była katastrofa Italii, która przegrała 0:3, definitywnie podkreślając, że od momentu triumfu na Euro… działo się w niej głównie źle.

Po zwycięstwie Włosi popadli w kryzys, o czym zresztą pisaliśmy na naszych łamach i przed rokiem, klasyfikując piłkarską Europę. Choć nie przegrali w eliminacjach żadnego meczu, dali się wyprzedzić Szwajcarii i z początkiem 2022 roku musieli zagrać w barażu o udział w mistrzostwach świata. W głowie wszystkich było już finałowe starcie z Portugalią, do którego miało dojść po wyeliminowaniu Macedonii Północnej, z tym że… to „Czerwone Lwy” wygrały spotkanie!

Rok 2022 Włosi rozpoczęli od pożegnania marzeń o wyjeździe na mistrzostwa świata. Fot. PressFocus

Jasne więc stało się, że po raz drugi z rzędu Włochy nie wystąpią na mundialu, co było absolutną sensacją. Nie od dziś bowiem wiadomo, że szaleństwo wokół tego turnieju jest na półwyspie Apenińskim ogromne, a cykliczne imprezy piłkarskie poprawiają byt wielu rodzin, bo futbolowe gadżety sprzedają się przy takich okazjach niczym świeże bułeczki.

Katastrofa jednak stała się faktem, a gwoździem do trumny okazała się wspomniana Finalissima z Argentyną. Liga Narodów była dla Włochów marną osłodą, bo – z kupą niezrozumiałego szczęścia – udało im się wygrać trudną grupę, po drodze notując jednak porażkę 2:5 z Niemcami. Roberto Mancini mimo całego tego rozgardiaszu utrzymał posadę selekcjonera i przygotowuje zespół do eliminacji do Euro 2024. Natomiast warto jeszcze nawiązać do wspomnianej Estonii, która pod względem procentu wygranych w minionym roku – pomijając przeciętnych rywali – uplasowała się na 11. miejscu w Europie! Poza Argentyną przegrała bowiem jeszcze tylko raz.

Bez żadnej porażki

W 2022 roku były na Starym Kontynencie dwie reprezentacje, które nie przegrały ani jednego meczu. Pierwszą jest Rosja, lecz z wiadomych przyczyn należy wyjąć ją poza jakikolwiek margines. Została ona wykluczona ze wszystkich rozgrywek z racji inwazji na Ukrainę , w efekcie czego mogła zagrać tylko trzy sparingi ze „swoimi” byłymi republikami radzieckimi z Azji Środkowej, które poziomem nie grzeszą. Drugą ekipą jest z kolei Holandia, która mimo braku porażki… odpadła w ćwierćfinale mistrzostw świata.

To kuriozalna historia. Faktem jednak jest, że od momentu, gdy Louis van Gaal ponownie objął pieczę nad „Oranje”, w meczu nie pokonał ich nikt. Argentyna była blisko. Konsekwentni Holendrzy przegrywali już 0:2, ale dzięki fantastycznej końcówce, sprytowi i skuteczności Wouta Weghorsta wyrównali i doprowadzili do dogrywki. Spotkanie rozstrzygnęły dopiero rzuty karne, więc w praktyce sam mecz zakończył się remisem – a mimo tego w grze pozostali przyszli mistrzowie świata. Van Gaal zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią opuścił szeregi kadry i… wyraził cichą chęć na objęcie reprezentacji Portugalii. Holandia została z niedosytem i z pewnie wywalczonym awansem do finałowej czwórki Ligi Narodów, a także z powracającym „na stołek” Ronaldem Koemanem.

Mundialowi medaliści

Oczywiście najbliżej wymiernego sukcesu byli w Europie Francuzi. Mogli dokonać niezwykle trudnej sztuki obrony tytułu mistrzów świata, ale znów – także ich dopadła Argentyna. Jak i z Holandią, również Francja nie została pokonana na boisku, lecz w serii „jedenastek”, do której „Trójkolorowi” dotarli po heroicznym boju, choć zdawało się, że porażka jest im pisana. Ostatecznie wicemistrzostwo globu nie jest złym rezultatem. Drużyna Didiera Deschampsa w wielu momentach emanowała pewnością, ale patrząc na cały rok 2022 – nie zawsze tak było.

W końcu do Kataru Francuzi lecieli niepewni przyszłości. W Lidze Narodów spisywali się beznadziejnie, dwukrotnie ulegając Danii (na szczęście odbili to sobie na mundialu), nie umiejąc pokonać także Chorwacji. Rzutem na taśmę udało im się pokonać Austrię – był to ich jedyny wygrany mecz – i utrzymać w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Z tego też powodu można zastanawiać się, czy lepiej minionego roku nie będą oceniać mimo wszystko Chorwaci.

Także i oni… musieli oddać co królewskie Argentynie, w półfinale MŚ wyraźnie z nią przegrywając (ustępując głównie w aspektach taktycznych). Jednakże drugi z rzędu medal mistrzostw świata – bo w grze o brąz udało im się pokonać Maroko – należy traktować jako ogromny sukces. Wygrana na koniec mundialu zawsze cieszy, nawet jeśli to tylko mecz pocieszenia. Poza tym od „Vatrenich” nikt w Katarze nie oczekiwał cudów. Samo dotarcie do top 4 było określane jako sukces. Dodając do tego, że to właśnie Chorwacja wygrała wspomnianą grupę Ligi Narodów i zagra w fazie finałowej, należą się jej pochwały. Potencjał w końcu jest w tej reprezentacji mniejszy niż w porównywanej Francji.

Kompromitacja na Wembley

Na Argentynę z kolei trafiać nie musiała Anglia, bo i bez spotkania z nowymi mistrzami świata „Synowie Albionu” rozegrali rok prawie tak zły, jak tylko się dało. Owszem, na mundialu dotarli do ćwierćfinału, co jest najczęściej osiąganym wynikiem na tej imprezie przez wyspiarską reprezentację. Jej gra nie była wybitna, ale wystarczyła na rywali regularnie będących tymi z niższej półki. Jednakże pierwszy poważny przeciwnik, Francja, wyrzucił Anglię z turnieju, choć trzeba przyznać, że ta sama sobie na to nieco zapracowała. W końcu gdyby Harry Kane wykorzystał drugą „jedenastkę”, różnie mogłoby być. Dzięki temu jednak Anglicy po raz kolejny mogą zrzucić wszystko na pecha, który – ich zdaniem – notorycznie nęka ich na kolejnych imprezach. Przecież gdyby nie to, futbol w końcu wróciłby do domu, jak śpiewają ich kibice, prawda?

Mundial to jednak nie wszystko. Dwa wygrane sparingi na początku roku nie mogą zatuszować tego, że „Synowie Albionu” spadli z najwyższej dywizji Ligi Narodów! Owszem, trafili do grupy śmierci, jednakże zdawali się oni być najmocniejszą ekipą stawki – Niemcy wciąż się budowali, Włosi odbudowywali, a Węgrzy to zespół ze zdecydowanie niższej półki. A mimo tego Anglia nie wygrała żadnego meczu, doznając kompromitującej porażki na Wembley właśnie z Madziarami, którzy rozbili gospodarzy aż 4:0. Była to dla nich najwyższa porażka u siebie od… 1928 roku! – Nie zapominajmy, skąd pochodzimy – uderzył w typowy angielski ton po tej gigantycznej wpadce kapitan Harry Kane.

Bilety do domu

Trzeba jednak przyznać, że Anglia na mundialu w Katarze wyszła chociaż z grupy. Ta sztuka nie udał się trzem innym ekipom, które w teorii powinny sobie poradzić z pierwszą fazą turnieju – Niemcom, Belgii oraz Danii. Nasi zachodni sąsiedzi ciągle są w okresie budowy, której nie zdążył sfinalizować do mistrzostw selekcjoner Hansi Flick. Problem „Die Mannschaft” od dawna pozostaje ten sam – ogromna nieskuteczność z przodu i błędy indywidualne z tyłu, co powoduje notoryczne nieosiąganie celów. W inaugurującym MŚ meczu z Japonią Niemcy grali przez większość czasu wybitnie, prowadzili… ale przegrali 1:2, co rzutowało na resztę turnieju. Po raz drugi z rzędu nie udało im się wyjść z mundialowej grupy, a to zdecydowanie nie wytworzyło im pozytywnej atmosfery przed nadchodzącym Euro, które odbędzie się właśnie w Niemczech. Tyle dobrze, że „coś tam” udało im się pograć w Lidze Narodów, choć zremisowanie 4 z 6 spotkań nie jest dla nich satysfakcjonujące. Było tam zresztą tak, jak w Katarze – nieskutecznie z przodu, niepewnie z tyłu.

Belgia z kolei zanotowała rok (a może i więcej) naznaczony stagnacją. Selekcjoner Roberto Martinez dobrze zrobił, rezygnując z posady, bo „Czerwone Diabły” pod jego wodzą przestały się rozwijać. W Katarze udało się pokonać tylko Kanadę, mimo że Amerykanie oblegali belgijską bramkę niemalże przez pełne 90 minut. Potem jednak zasłużenie wygrało Maroko, a nieskuteczność w „szesnastce” Chorwatów poskutkowała bezbramkowym remisem i biletem powrotnym do domu. W Lidze Narodów udało się co prawda zmiażdżyć Polskę aż 6:1, ale… to mało znaczące. Dwukrotnie lepsi okazali się bowiem sąsiedzi z Holandii, którzy w przeciwieństwie do Belgii mieli i swój plan, i mnóstwo świeżości. Domowa porażka 1:4 długo dźwięczała w belgijskich uszach.

Niemcy i Belgia nie przekonywały już przed mistrzostwami, z tego więc powodu bardziej niespodziewany był brak awansu Danii. Skandynawowie najpewniej w Europie zakwalifikowali się na mundial, a także w Lidze Narodów spisywali się kapitalnie, nieznacznie ustępując Chorwacji i dwukrotnie pokonując Francję. W Katarze jednak… zdobyli tylko jeden punkt, przegrali z późniejszymi finalistami i dali się wyprzedzić skreślanej Tunezji oraz przede wszystkim Australii. „Dania w rozpaczy”; „z grą poniżej poziomu nie ma miejsca na takich turniejach” – grzmiały tamtejsze media. Do teraz Kopenhaga i okolice zastanawiają się, co poszło nie tak…

Łzy Cristiano

Względnie zadowolony z minionego roku może być z kolei Półwysep Iberyjski – również Andora, która procent zwycięstw zanotowała na tym samym poziomie, co… Polska (ale grała z zupełnie innymi rywalami, bliższymi jej miernego poziomu). Hiszpania z Portugalią spotkały się razem w Lidze Narodów, gdzie po meczu ostatniej serii najwyższą lokatę wywalczyli ci pierwsi, mimo że „Selecao” wystarczył do sukcesu tylko remis. Patrząc jednak z drugiej strony – to Portugalczycy dotarli dalej na mistrzostwach świata. Los jednak połączył sąsiadów i w Katarze, bo obie ekipy… zostały wyeliminowane przez Maroko! Hiszpania po karnych, Portugalia w 90 minut. Pod tym względem można więc mówić, że iberyjskie reprezentacje zaliczyły bardzo podobny rok, zresztą także i w rankingu klasyfikującym drużyny pod względem procentu zwycięstw rozdziela ja tylko Chorwacja – a różnica nie wynosi nawet 1,5 procenta!

Cristiano Ronaldo miał być gwiazdą mundialu, a skończył w lidze arabskiej. Fot. PressFocus

Oczywiście mówiąc o Portugalii nie można nie wspomnieć o Cristiano Ronaldo. Łzy legendarnego CR7 były jednym z najpopularniejszych obrazków katarskiego mundialu, bo na pewno nie tak wyobrażał sobie czempionat ten słynny piłkarz. Owszem, udało mu się przejść do historii, będąc pierwszym zawodnikiem, który strzelał co najmniej jednego gola na pięciu turniejach mistrzostw świata, czego nie zrobił nawet Lionel Messi. Jednakże to właśnie jego odwieczny rywal brylował na czempionacie, prowadząc Argentynę do zwycięstwa. Można więc powiedzieć, że… również Portugalia została udręczona przez „Albicelestes”! Ronaldo zagrał na MŚ bardzo słabo, bramkę zdobył po wątpliwym karnym, później wylądował na ławce rezerwowych, a w międzyczasie stał się bezrobotny i żaden poważny klub nie interesował się jego zatrudnieniem – dlatego skończył w Arabii Saudyjskiej. Można więc, z dużą dozą pewności, powiedzieć, że 37-letni Portugalczyk przywitał Nowy Rok z ulgą w sercu, ale z kadrą zapewne się nie pożegna. Zagrał dla niej już 196 razy i tylko jednego meczu brakuje mu do tego, aby być samodzielnym liderem w tej kwestii!


Mbappe strzelał najwięcej

Mistrzostwa świata okazały się kluczowe dla rozstrzygnięcia, która europejska reprezentacja miała w swoich szeregach najskuteczniejszego zawodnika 2022 roku. Król strzelców mundialu został również najlepszą „armatą” Europy. Kylian Mbappe w Katarze do siatek rywali trafiał 8 razy, z czego aż trzy bramki padły w finale z Argentyną! Przed turniejem taka dyspozycja największej francuskiej gwiazdy wcale nie była oczywista, ponieważ wcześniej piłkarz PSG strzelił tylko 4 gole. W Lidze Narodów spisywał się słabo, trafiając jedynie dwukrotnie do siatki Austrii, ale jak widać – 24-latek z formą czekał na mundial.

Tym większe więc słowa uznania należą się temu, który robi wszystko, by uznać go najlepszym napastnikiem świata. Erling Haaland imponuje skutecznością nie tylko w Manchesterze City, ale robił to również w reprezentacji Norwegii. 22-letni snajper zagrał w znacznie mniejsze liczbie meczów niż Mbappe, bo przecież nie pojechał na MŚ, a mimo tego strzelił aż 9 goli! Tylko w 2 z 8 spotkań Haaland nie pokonywał golkipera rywali. Skandynawowie co prawda nie wygrali swojej grupy Ligi Narodów w dywizji B – lepsza okazała się Serbia – ale dużo im do tego nie zabrakło. Można jednak zakładać, że w najbliższych latach Norwegia za sprawą Haalanda – i nie tylko – namiesza na Starym Kontynencie i zagra na niejednych mistrzostwach. Należy tu podkreślić, że to właśnie „Lwy” popisały się imponującym zwycięstwem 9:0 nad Armenią w meczu towarzyskim. Wygrana mogłaby być jeszcze bardziej okazała, jednak napastnik City musiał opuścić boisko w przerwie, będąc niezwykle ostro atakowanym przez sfrustrowanych rywali.

Żaden Europejczyk nie strzelił w tym roku tylu goli reprezentacyjnych, co Kylian Mbappe. Fot. PressFocus

W czołówce europejskich strzelców nie zabrakło postaci nieoczywistych. Jedną z nich jest zawodnik… Rakowa Częstochowa, Vladislavs Gutkovskis, który dobrą formę z ekstraklasy przekładał na grę dla Łotwy. W znacznej mierze to dzięki niemu „11 Wilków” tak dobrze radziło sobie w 2022 roku. Oczywiście – Łotysze nie mierzyli się ze zbyt mocnymi zespołami, ale nie można przejść obojętnie obok wyczynu Gutkovskisa, który został także wybrany najlepszym piłkarzem swojego kraju w minionym roku.

A jak w tym zestawieniu wypadli Polacy? Blado. Pod wodzą Czesława Michniewicza „biało-czerwoni” raczej nie imponowali w ataku, co przełożyło się na skromny dorobek strzelecki i średnią dokładnie 1 bramki na spotkanie. Najczęściej do siatki trafiał rzecz jasna Robert Lewandowski, lecz były to tylko 4 gole. Dla porównania – w poprzednim roku „Lewy” zdobył 11 bramek, choć również spotkań reprezentacja rozegrała nieco więcej, a przeciwnicy byli zdecydowanie słabsi.

NAJLEPSI STRZELCY REPREZENTACJI EUROPEJSKICH

12 Mbappe (Francja)

9 Haaland (Norwegia)

8 Mitrović (Serbia)

7 Giroud (Francja), Morata (Hiszpania), B. Fernandes (Portugalia)

6 Gutkovskis (Łotwa), Despodow (Bułgaria), Kramarić (Chorwacja)

5 Havertz (Niemcy), Kane (Anglia), Gakpo, Depay, Bergwijn (wszyscy Holandia), Embolo (Szwajcaria), Kwaracchelia (Gruzja), Muriqi (Kosowo), Dursun (Turcja), Nicolaescu (Mołdawia), G. Rodrigues (Luksemburg), Batshuayi (Belgia), Bakasetas (Grecja)


TOP 10 SELEKCJONERÓW Z NAJDŁUŻSZYM STAŻEM

Koldo ALVAREZ Andora Od 2.02.2010

Luc HOLTZ Luksemburg 4.08.2010

Didier DESCHAMPS Francja 8.07.2012

Janne ANDERSSON Szwecja 23.06.2016

Gareth SOUTHGATE Anglia 30.11.2016

Markku KANERVA Finlandia 12.12.2016

Zlatko DALIĆ Chorwacja 7.10.2017

Roberto MANCINI Włochy 14.05.2018

Marco ROSSI Węgry 19.06.2018

Julio Cesar RIBAS Gibraltar 29.06.2018

4 REPREZENTACJE pozostają obecnie bez selekcjonera. Są to: Armenia (od września), Belgia (od początku grudnia), Portugalia (od połowy grudnia) oraz rzecz jasna Polska (w praktyce od 22 grudnia)

55 DRUŻYN państwowych występuje obecnie w strefie UEFA (wliczając w to zawieszoną Rosję).


Foto główne: PressFocus