Arka Gdynia – Górnik Zabrze. Piękne bramki „górników”

Gole Michała Koja i Alasana Manneha dały zabrzanom trzecią wyjazdową wygraną w tym sezonie.


W składzie zabrzan doszło do prawdziwej rewolucji. Wiadomo było, że nie może grać zawieszony za kartki Przemysław Wiśniewski. Jego miejsce na środku obrony zajął Aleksander Paluszek, który w zeszłym tygodniu zadebiutował w ekstraklasie. W wyjściowym składzie zabrakło jednak wielu asów górniczej jedenastki. W meczowej kadrze w ogóle nie było najlepszego strzelca Igora Angulo, z kolei Jesus Jimenez, Erik Janża czy Roman Prochazka usiedli tylko na ławce rezerwowych.

Efektowny gol Koja

Zmiany były też w ekipie gospodarzy, gdzie przeważali polscy piłkarze, a od początku grał m.in. Jakub Wawszczyk, który ostatnio na ligowych boiskach pojawiał się rzadziej.

Pierwszą dobrą sytuację miał w 9 minucie Adam Danch. Były piłkarz Górnika uderzał celnie głową, ale Martin Chudy był na miejscu. Zaraz potem mocno strzelał Michał Nalepa, ale trafił w plecy klubowego kolegi Macieja Jankowskiego. Gospodarze atakowali, chcąc godnie pożegnać się z ekstraklasą.

Zabrzanie odpowiedzieli po kilkunastu minutach. Z okoli 30 metra strzelał Erik Jirka, ale za lekko, żeby pokonać tej klasy bramkarza co Pavels Steinbors. Łotysz nie miał jednak wiele do powiedzenie po trafieniu Michała Koja. Obrońca Górnika dopadł do bezpańskiej piłki przed polem karnym gdynian i przymierzył pod poprzeczkę tak, że futbolówka zatrzepotała w siatce gospodarzy! To pierwsze trafienie Koja w tym sezonie. – Piłka siadła mi na nodze. Na treningach udaje się w ten sposób trafić do siatki rywala. Cieszę się, że udało się teraz i w meczu – cieszył się 26-letni obrońca Górnika.

Bramka na 1:0 mocno podcięła skrzydła miejscowym, którzy stracili rezon i oddali inicjatywę. Dodatkowo grający wysokim pressingiem „górnicy” uniemożliwiali gdynianom możliwość przeprowadzania płynnych ataków. W tej sytuacji miejscowi do przerwy oddali tylko jeden celny strzał w kierunku bramki rywala…

Zwycięskie trafienie Gambijczyka

Drugą część Arka zaczęła z podwójną zmianą i… golem. Do siatki po efektownym strzale głową trafił jeden z niewielu nie zawodzących w ostatnim czasie piłkarzy z Gdyni, Marcus Vinicius. Zaraz potem, po kolejnych dobrych dośrodkowaniach z rzutów rożnych w wykonaniu Nalepy, kolejne szanse po strzałach głową mieli szukający swojego gola Danch oraz rezerwowy Rafał Siemaszko. Na szczęście dla „górników” piłka mijała jednak cel.

Po godzinie mieliśmy kilkuminutową przerwę w grze. Chodził o bramkę w wykonaniu Giorgosa Giakoumakisa. Trafienie greckiego napastnika nie zostało w końcu uznane z powodu kilkucentymetrowego spalonego.

O wygranej zabrzan zdecydowało fantastyczne trafienie Alasana Manneha. W końcówce reprezentant Gambii huknął tak, że Steinbors nie miał szans na dobrą interwencję, a 22-latek mógł się cieszyć ze swojego premierowego trafienia w ekstraklasie. Zabrzanie kończyli mecz w dziesiątkę po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce dla Paluszka.

Arka Gdynia – Górnik Zabrze 1:2 (0:1)

0:1 – Koj, 13 min (bez asysty), 1:1 – Vinicius, 48 min (głową, asysta Nalepa), 1:2 – Manneh, 83 min (bez asysty)

Arka Gdynia: Pavels Steinbors – Damian Zbozień, Adam Danch, Frederik Helstrup (64. Luka Maric), Adam Marciniak, Marcus Vinicius – Jakub Wawszczyk (46. Kamil Antonik), Krzysztof Kopciński, Michał Nalepa, Dawid Markiewicz () – Maciej Jankowski.

Górnik Zabrze: Martin Chudy – Stavros Vassilantonopoulos, Aleksander Paluszek, Paweł Bochniewicz, Michał Koj – Erik Jirka, Alasana Manneh, Daniel Ściślak (79. Erik Janza), Piotr Krawczyk (65. Roman Prochazka), Adam Ryczkowski (51. Jesus Jimenez) – Georgios Giakoumakis

Sędziował Bogdan Frankowski (Toruń). Asystenci: Jakub Winkler (Toruń) i Paulina Baranowska (Kijewo Królewskie). Widzów: 1872. Czas gry: 98 min (46+52). Żółta kartka: Zbozień (76. faul) – Paluszek (8. faul, 86. faul). Czerwona kartka: Paluszek (86.).

Piłkarz meczu – Michał KOJ.


Odpoczynek dla Angulo

Nie kartki, nie kontuzja, ale odpoczynek zdecydował, że Igor Angulo nie pojawił się we wtorkowym meczu w Gdyni. Trener Marcin Brosz postanowił zaoszczędzić siły swojego napastnika w końcówce sezonu, gdzie spotkanie goni za spotkaniem.


Fot. PAP