Wreszcie dobrzy „Kanonierzy”

Manchester City swoje znakomite sukcesy w zakończonym sezonie zawdzięcza w pewnej mierze… „The Gunners”. Arsenal ma za sobą najlepsze rozgrywki od lat.

Kazimierz Mochlinski z Londynu

Sezon 2022/23 w angielskim futbolu zakończył się niekwestionowanym sukcesem Manchesteru City. Do krajowej podwójnej korony gracze Pepa Guardioli dorzucili triumf w Lidze Mistrzów. Ale nie tylko kibice „Obywateli” mieli w trakcie sezonu wiele powodów do radości. Cieszyli się również wszyscy związani z Arsenalem. Śmiało można stwierdzić, że bez niesamowitej postawy Arsenalu, Manchester City… nie osiągnąłby takich wyników. W ostatnich 6 sezonach zespół ten po raz 5 zdobył mistrzostwo Anglii. Tylko Liverpool był w stanie – w 2020 roku – przerwać hegemonię „The Citizens”. Teraz mocno postraszył drużynę Guardioli zespół „Kanonierów” właśnie i dzięki temu Manchester City wzniósł się na wyższy poziom piłkarski.

Namaszczony przez Guardiolę

Arsenal był liderem Premier League przez 248 dni, co stanowi nowy rekord w klasyfikacji drużyn, które nie zdobyły tytułu. Wygrał 26 z 38 spotkań, wyrównując klubowy rekord w jednym sezonie. Tyle samo zwycięstw odniósł m.in. w sezonie 2003/04, kiedy to zakończył rywalizację mistrzostwem bez porażki. 88 strzelonych goli, to także klubowy rekord w pojedynczych rozgrywkach. Wszystkie te liczby stanowiły wielkie wyzwanie dla Manchesteru City. Dopiero w maju udało się „Obywatelom” przegonić rywala. Potrzebowali do tego 12 kolejnych zwycięstw i 25 meczów bez porażki. Nawet znakomita postawa w Lidze Mistrzów, np. świetny mecze przeciwko Bayernowi Monachium i Realowi Madryt, była – poniekąd – wymuszona przez krajowego rywala w walce o tytuł.

Pep Guardiola może być za to wdzięczny… samemu sobie. To on nauczył wszystkiego Mikela Artetę. Opiekun Arsenalu był przez trzy lata asystentem Katalończyka na Etihad Stadium. Zbierał trenerskie szlify u boku słynnego menedżera pomiędzy zakończeniem piłkarskiej kariery w barwach „The Gunners”, a objęciem tego zespołu jako trener, w latach 2016-19. Co ciekawe sam Guardiola był wielkim orędownikiem tego, by Arteta pracował w Londynie na własny rachunek. W pewnej mierze to właśnie on namaścił Hiszpana na nowego menedżera… ligowego rywala. To jeszcze nie wszystko. Przed sezonem 2022/23 Guardiola… „podarował” Artecie dwóch znakomitych zawodników, którzy nie zawsze w Manchesterze City mieli pewne miejsce w składzie. Gabriel Jesus i Ołeksander Zinczenko wyraźnie odżyli na Emirates Stadium i pomogli w walce o najwyższe cele.

Niezapomniany wieczór Kiwiora

Bardzo ważnym powodem ku temu, że Arsenal spisywał się tak dobrze była niewielka liczba zmian, jakich dokonywał Arteta. Hiszpan stawiał na określonych piłkarzy, zespół był bardzo dobrze zgrany, choć – z drugiej strony – to drużynę w końcówce sezonu nieco zgubiło. Chodzi o to, że z gry wypadł, ze względu na kontuzję, znakomicie spisujący się William Saliba. O Francuzie kibice Arsenalu śpiewali specjalną piosenkę. Nawet gdy nie grał.

Świadkiem tego był nasz Jakub Kiwior, który w końcówce sezonu zastąpił Salibę. Szkoda, że nie wcześniej, bo Rob Holding – bardziej doświadczony od Polaka – zupełnie sobie w tej roli nie poradził.

Wieczorem dla Kiwiora nie do zapomnienia był ten z 2 maja br. Wówczas po raz pierwszy nasz obrońca pojawił się w wyjściowym składzie Arsenalu na mecz ligowy. Wcześniej wystąpił, nie najlepiej, dodajmy, od pierwszej minuty w starciu Ligi Europy przeciwko Sportingowi Lizbona. Debiut w podstawowym zestawieniu w Premier League był jednak znacznie lepszy. Kiwior zagrał bardzo dobrze, a jego zespół wygrał 3:1 w zawsze prestiżowej konfrontacji z Chelsea i – choć tylko na chwilę – wrócił na fotel lidera rozgrywek.

Wtedy właśnie Arteta zrozumiał, że zawodnik pochodzący z Tychów będzie odpowiednim zastępcą dla Williama Saliby. Warto jeszcze nadmienić, że pierwsze mecze nie były dla Kiwiora łatwe. Bo grał na środku obrony, ale bliżej prawej strony, choć woli z lewej. Ale takie same preferencja ma inny z wielkich wygranych tego sezonu w Arsenalu, Gabriel Magalhaes. Brazylijczyk też jednak doznał kontuzji i Polak mógł się przesunąć bliżej ulubionej strony. A dwa ostatnie spotkania zagrał już nawet jako lewy obrońca.

Włosy Roba Holdinga

Na tej pozycji zakończył sezon, a na sam koniec strzelił debiutancką bramkę w Premier League, trafiając w wygranym aż 5:0 meczu z Wolverhamptonem. Pierwszy gol Polaka w angielskiej ekstraklasie był jednocześnie… ostatnim trafieniem Arsenalu w sezonie 2022/23. Wspomniany Rob Holding, którego Kiwior wygryzł ze składu, również strzelił jednego gola w lidze, ale w… przegranym 1:4 meczu z Manchesterem City, po którym „Kanonierzy” pożegnali się praktycznie z marzeniami o mistrzostwie. Holding w Arsenalu gra od 2016 roku i – z sezonu na sezon – zalicza spadek formy.

Kiedyś grał częściej, ale kibice „Kanonierów” żartują, że jego dyspozycja zaczęła lecieć w dół po tym, jak zdecydował się na… przeszczep włosów. To popularny zabieg wśród łysiejących angielskich piłkarzy, a modę tę wprowadził kilka lat temu Wayne Rooney. Obrońca Arsenalu zdecydował się na przeszczep w wieku zaledwie 27 lat i od tej zmiany zaczął grać słabiej. Może bardziej niż o futbolu myślał o swoim wyglądzie? Gorsza jego postawa niewątpliwie otworzyła szansę przed Jakubem Kiwiorem. I Polak wykorzystał ją w odpowiedni sposób.

„Win” złagodził troski

Co jeszcze wpłynęło na to, że miniony sezon był dla Arsenalu udany, choć nie zakończył się zdobyciem trofeum? Mikel Arteta wpadł na pomysł, by w ośrodku treningowym klubu zamieszkał… pies! Hiszpan jest zwolennikiem czworonogów, a także ich wpływu na ludzi i otoczenie. Psy przecież obniżają poziom napięcia i poprawiają nastrój tym, którzy mają z nimi regularny kontakt. Wiąże się to z innym przywiązaniem, które celebruje menedżer „Kanonierów”, a mianowicie z przywiązaniem do rodziny. Która, na ogół, ma psa w domu.

W związku z tym szkoleniowiec wprowadził młodego pieska koloru czekoladowego i sam nadam mu imię. „Win”, czyli „Zwycięstwo”. Po sezonie trener przyznał, że obecność „Win” wyraźnie poprawiła stosunki pomiędzy wszystkimi pracownikami klubu, z piłkarzami na czele, a także spowodował, że smutek po przegranej walce o mistrzostwo Anglii nie był tak duży. Pomógł pozbierać się po wspomnianej porażce 1:4 z City, a kibice nie byli aż tak bardzo rozgoryczeni. Drugie miejsce w Premier League, to spory postęp, które – na dodatek – daje powrót do Ligi Mistrzów po 6 sezonach przerwy.

Nie tylko wynik sportowy, ale też postawa Arsenalu w tym sezonie była bardzo zadowalająca. Gdyby nie strzeleckie wyczyny Erlinga Haalanda, to piłkarzem sezonu w angielskiej ekstraklasie zostałby albo Martin Oedegaard, albo Bukayo Saka. 24-letni Norweg, rodak super snajpera Manchesteru City, uchodził za najbardziej… podniecającego piłkarza na Wyspach Brytyjskich w zakończonym sezonie. Z całą pewnością więcej doskonałych meczów i świetnych zagrań Oedegaarda czeka na tych, którzy nadal będą śledzić Arsenal. Kibice tego klubu już nie mogą doczekać się najbliższego sezonu. Zarówno w angielskiej ekstraklasie, jak i w Champions League.

Potężne zakupy!

70 mln euro zapłacił Arsenal za pierwszy transfer tego lata. Na Emirates Stadium zawitał Kai Havertz, który 3 poprzednie sezony również spędził w Londynie, w barwach Chelsea. „The Blues” nigdy jednak nie byli do końca zadowoleni z piłkarza, który kosztował 80 mln europejskiej waluty. Mimo iż ten, strzelając gola w finale Ligi Mistrzów sezonu 20/21, dał ekipie ze Stamford Bridge triumf w tych rozgrywkach.

W ubiegłym sezonie Havertz był wyróżniającą się postacią bardzo… słabo spisującej się Chelsea. Został najlepszym strzelcem drużyny zdobywając 7 goli. Niemiec miał ważny kontrakt na Stamford Bridge do końca czerwca 2025 roku, ale okazało się, że jego prognozowany pobyt w tym klubie skrócił się o dwa lata. Na Emirates Stadium 37-krotny reprezentant Niemiec podpisał długoterminowy, prawdopodobnie 5-letni, kontrakt.


Czytaj także w kategorii LIGI ZAGRANICZNE


Został drugim najdroższym, po kupionym w 2019 roku za 80 mln euro Nicolasie Pepe, piłkarzem w historii Arsenalu, ale wkrótce rekord ten zostanie pobity. Informowaliśmy, że Arsenal walczy z Manchesterem City o pozyskanie z West Hamu, Declana Rice’a. I wszystko wskazuje na to, że „Kanonierzy” tę walkę wygrali. Reprezentant Anglii trafi na Emirates Stadium za – uwaga – 122 mln euro i zostanie najdroższym Anglikiem w historii, bijąc rekord należący do Jacka Grealisha, za którego Manchester City zapłacił aston Villi 117 mln.
(JK)


Na zdjęciu: Jakub Kiwior miał swój udział w najlepszym sezonie Arsenalu od lat i nieźle potrafił zastąpić Williama Salibę, kluczowego zawodnika w układance Mikela Artety.

Fot. Mark Cosgrove/News Images/SIPA USA/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.