Bayern Monachium będzie wsparty przez motoryzacyjnego giganta

Sytuacja w Bayernie wygląda tak, że od 2011 roku 8,33% udziałów klubu należy do Audi. Jak wiadomo Audi, z siedzibą w bawarskim Ingolstadt, należy do koncernu Volkswagena, który z kolei ma swoją siedzibę w Dolnej Saksonii, w Wolfsburgu. W najbliższych latach, a dokładnie rzecz ujmując to nie później niż w 2025 roku (najpewniej w latach 2020-21), te udziały przejmie BMW, które swoją siedzibę ma bezpośrednio w Monachium. Z Bawarią łączy je nie tylko nazwa – Bayerische Motoren Werke – lecz także charakterystyczna biało-błękitna szachownica, bawarskie barwy, które są także widoczne w centrum herbu drużyny Bayernu.

 

Zakazy i ograniczenia

Umowa ma obowiązywać przez 10 lat i przez ten okres koncern ma zapłacić za wykup udziałów i sponsoring 800 mln euro, co zdaniem byłego premiera Bawarii, Edmunda Stoibera, na którego powołują się media, jest bardzo korzystną propozycją dla Bayernu. Monachijczycy mają w efekcie dostać dwa razy więcej pieniędzy niż otrzymali od Audi. Rzecznik BMW na razie odmówił komentarza w całej tej sprawie, ale Stoiber stwierdził, że wstępna umowa między obiema stronami istniała już od zeszłego roku.

 

Obecnie 8,33% udziałów klubu należy do Audi, pozostałe 16,67% dzielą między siebie przedsiębiorstwo ubezpieczeniowe Allianz oraz Adidas. Gdzie pozostałe 75%? Ono należy do członków klubu, czyli po prostu do jego kibiców, do niego samego. W Niemczech obowiązuje zasada 50+1, która jest z jednej strony zabezpieczeniem, a z drugiej strony hamulcem dla tamtejszych klubów. W jej myśl ponad połowa udziałów musi należeć do członków klubu i żaden podmiot z zewnątrz nie może być większościowym udziałowcem – tzn. że nie może przyjść szejk i wykupić np. 60%. Owszem, może sponsorować klub, ale nigdy nie będzie miał „pełni władzy”.

 

Wyjątki potwierdzają regułę

Istnieją wyjątki od tej zasady. Takowy stanowi Bayer Leverkusen, należący do koncernu farmaceutycznego Bayer, oraz Wolfsburg, należący do Volkswagena. Jest to spowodowane tym, że oba kluby powstały przy wyżej wspomnianych zakładach, zanim pojawiła się zasada 50+1. Kontrowersyjnie ma się natomiast sprawa z RB Lipsk, który formalnie spełnia założenia tej reguły, ale w praktyce jest w pełni zależni od austriackiego Red Bulla. Podobnie zresztą – tyle że na znacznie mniejszą skalę – jak TSG Hoffenheim, które jest w aktualnym miejscu tylko dzięki pieniądzom niemieckiego miliardera Dietmara Hoppa, darzącego ten klub wielkim sentymentem.

Piotr Tubacki

Kibice Bayernu sprzeciwiają się komercjalizacji futbolu przed Red Bulla, choć to ich klub obraca największymi pieniędzmi w Niemczech.
FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl