Beniaminkowie różnych prędkości

Zarówno jeden, jak i drugi zespół część kadrowej pauzy spędził w izolacji. Bardziej jednak koronawirus dotknął ekipę z Poznania.


Piotr Tworek, to – bez kwestii – postać w Bielsku-Białej lubiana i szanowana. Od lipca 2014 roku do kwietnia 2015 roku był on asystentem trenera Leszka Ojrzyńskiego w Podbeskidziu. Pamięta wiele, jak np. zwycięstwo z Legią Warszawa przy ul. Rychlińskiego. 31 sierpnia „górale” pokonali „Wojskowych” 2:1. W marcowej rozmowie ze „Sportem”, przed meczem Warty z Podbeskidziem w I lidze, które było ostatnim spotkaniem przed przerwaniem rozgrywek, wspominał jednak najchętniej przygodę w Pucharze Polski. W sezonie 2014/15 drużyna spod Klimczoka, eliminując kolejno Zawiszę Bydgoszcz, Górnika Zabrze i Piasta Gliwice, dotarła do półfinału. Legii przejść się jednak nie udało, ale tamtą drogę w Bielsku-Białej wciąż wspominają z rozrzewnieniem.

Coś wykluczało wysiłek

Ostatnio jednak zarówno trener Tworek, jak i całe środowisko związane z poznańską Wartą, musiało mierzyć się z czymś znacznie mniej przyjemnym. Przypomnijmy, że tuż przed kadrową przerwą beniaminek ekstraklasy miał się zmierzyć z Legią Warszawa, która w tej opowieści pojawia się już po raz trzeci. Do meczu jednak nie doszło, bo okazało się, że kilka osób w poznańskim klubie uległo zakażeniu koronawirusem. Po trzech dniach poinformowano, że takich przypadków jest osiem, z czego część dotyczy zawodników.

Na szczęście obyło się bez bardziej dramatycznych wydarzeń. Pierwszy tydzień przerwy reprezentacyjnej piłkarze spędzili w izolacji, a do treningów wrócili w zeszły poniedziałek. – Informacja o tym, że nie możemy zagrać z Legią, wybiła nas z rytmu, a zakażenia nieco zdziesiątkowały nam zespół. Początkowo zdrowi zawodnicy trenowali indywidualnie i wysyłali nam raporty z treningów, a osoby, które miały pozytywny wynik testów, nie robiły nic. Podwyższona temperatura, osłabione mięśnie i stawy wykluczały wysiłek ze względu na to, że nie wiemy, jak wpływa on na zdrowie zakażonych. Do zajęć wróciliśmy na początku tygodnia – przedstawił to, co działo się w ostatnim czasie w Warcie trener drużyny, Piotr Tworek. Opiekun „Zielonych” stanął przed nie lada wyzwaniem, aby przygotować zespół do starcia przeciwko Podbeskidziu.

Warunki bardziej komfortowe

Warto zaznaczyć, że starcie pomiędzy beniaminkami rozgrywek na najwyższym poziomie ani przez moment nie było zagrożone. – Przyjęliśmy taką zasadę, że nie mówimy o personaliach, ale nie wszyscy mają jeszcze negatywne wyniki testów na koronawirusa. W składzie pojawią się nowe twarze i sam jestem ciekaw, jak zareagujemy na boisku po tak długim okresie bez gry. Bo przecież nie mogliśmy zagrać sparingu, ani nawet gry wewnętrznej. Początek meczu może być więc trudny, zanim zaaklimatyzujemy się do warunków meczowych – przyznał szkoleniowiec poznańskiego zespołu.. – Jestem jednak przekonany o tym, że złapiemy dobry rytm i będziemy grali tak, jak trenowaliśmy w ostatnim czasie. Nie mam też obaw o dyspozycję piłkarzy, którzy normalnie trenowali. Niezależnie od tego, na kogo postawimy, to zespół zaprezentuje się optymalnie, a nowe twarze w składzie będą chciały wykorzystać szansę, która się przed nimi otworzyła – podkreślił trener Tworek.

Niezaprzeczalnie zatem to Podbeskidzie winno uchodzić za faworyta dzisiejszego spotkania. Owszem, pierwszy tydzień kadrowej pauzy „górale” również spędzili w izolacji, bo wykryto koronawirusa u jednego zawodnika. Niemniej jednak przypadek dotyczył gracza, który był wykluczony z gry z powodu kontuzji. Jego personaliów, tropem Warty, również nie podano. Niefajnie byłoby napisać, że piłkarz ten jest nieistotny w szerszym kontekście. Lecz jednak nie ulega wątpliwości, że zespół spod Klimczoka do dzisiejszego spotkania przygotowywał się w nieco bardziej komfortowych warunkach.


Fot: Krzysztof Dzierzawa/PressFocus