Bierzmy przykład z Niemców

Piotr Tubacki

Ostatnie miesiące nie były łatwe dla selekcjonera Joachima Loewa. Fatalny występ na rosyjskim mundialu i kolejne nieprzekonujące występy w sparingach i Lidze Narodów powodowały, że debata wokół „Die Mannschaft” była ogromna i najczęściej zdominowana przez krytykę kierowaną w stronę sztabu reprezentacji. Ale Niemcy nie spanikowali i nie poddali się presji. „Jogi” pozostał na stanowisku i rozpoczął proces odnowy drużyny, co na razie wygląda obiecująco.

Trzy filary

Czwartkowy sparing z Rosją, wygrany przez Niemców pewnie 3:0, był drugim z rzędu meczem, w którym Loew zdecydował się na zagranie trójką środkowych obrońców. Już z Francją wyglądało to nieźle, a przedwczoraj tylko zostało potwierdzone. Oczywiście należy pamiętać, że Rosjanie są zespołem znacznie słabszym od aktualnych mistrzów świata i w dodatku nie wyszli swoim pierwszym garniturem, lecz i tak w niemieckiej obronie widać było poprawę elementów, z którymi do tej pory były kłopoty.

Co również istotne, defensywa Niemców grała trójką Matthias Ginter, Niklas Suele i Antonio Ruediger, czyli bez Matsa Hummelsa i Jerome’a Boatenga, który nawet… nie dostał powołania do reprezentacji. Jak widać bez tej dwójki także można sobie radzić, co jest kolejnym krokiem w stronę odmłodzenia kadry.

W szybkości siła

Trzech stoperów oznacza także inne ustawienie formacji ofensywnej, a Loew, tak jak z Francją, zdecydował się w czwartek na wystawienie z przodu ultraszybkiej trójki: Serge Gnabry, Timo Werner, Leroy Sane. Kolejny raz okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo brak szybkości i elementu zaskoczenia był głównym mankamentem Niemców nie tylko na mundialu, ale także w ich wcześniejszych spotkaniach. Takie trio, w połączeniu z wahadłowymi i kreatywnym środkowym pomocnikiem, daje dokładnie to, czego tej reprezentacji brakowało: dynamikę i przyspieszenie.

Niesamowity 19-latek

– Dla mnie był najlepszym zawodnikiem na boisku. Zawsze znajdował odpowiednie rozwiązanie i nigdy się nie chował. Zawsze ma głowę uniesioną do góry, ma świetną technikę i wizję gry. Jeśli dalej będzie się tak sprawował, wkrótce zostanie ważnym elementem kadry – w taki sposób chwalił 19-letniego Kaia Havertza grający obok niego Joshua Kimmich. Nie bez powodu. Pomocnik Bayeru Leverkusen był w czwartek mózgiem Niemców. W nowym ustawieniu Loewa, gdzie jest tylko dwóch środkowych pomocników, Havertz wszedł w rolę samego Toniego Kroosa i spisał się fantastycznie. Zanotował asystę i nie bez powodu dostał od „Bildu” najwyższą możliwą notę.

Kai Havertz to wielka nadzieja niemieckiej piłki nożnej. Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

– Zawsze chcę kierować grą i być w nią zaangażowany. W pierwszej połowie udawało mi się to. Wyjście w pierwszym składzie było spełnieniem moich marzeń, ale zawsze są jeszcze elementy, które można ulepszyć – przyznał chłodno Kai Havertz.

Polacy powinni się uczyć

W meczu z Rosją Niemcy głównie w pierwszej połowie prezentowali się fantastycznie, ale należy pamiętać, że nie grali z najmocniejszym rywalem. Prawdziwy test czeka ich w poniedziałek, kiedy w ostatnim starciu Ligi Narodów będą walczyć w Gelsenkirchen z Holendrami. To będzie już zdecydowanie inna, wyższa półka, ale będą mogli patrzyć na ten mecz z optymizmem, bo walczą z kryzysem tak, jak powinno się to robić. Z konkretnym planem, po chłodnej analizie, na spokojnie, co po czasie przynosi efekty. Polacy powinni się od Niemców uczyć.

 

Na zdjęciu: Niemcy wychodzą z bardzo głębokiego kryzysu. Serge Gnabry, czy Kai Havertz mogą wyprzeć z kadry starszych zawodników.