Janusz Paterman: Biorę to na klatę

Mówił, że jeśli ktoś ma jakiekolwiek zarzuty, to od tego jest prokuratura, a nie wrogie mu, szkalujące go portale internetowe. Jest w każdej chwili gotów stanąć przed nią i wytłumaczyć się. Wziął też na siebie popełnione błędy.

– Jestem człowiekiem honoru, więc winę za spadki biorę na siebie. Dlatego podałem się do dymisji. Nie jestem przyspawany do stołka – mówił Janusz Paterman. – Kosztem dobrej organizacji klubu umknęła nam strona sportowa, biorę to na klatę. Postawiłem na ludzi, którzy mieli Ruch sportowo uratować, których darzyłem dużym zaufaniem, ale nie zrobili tego. Powiedzieliśmy Krzyśkowi (Warzysze), że nie będziemy kontynuować współpracy, a on wykazał się wspaniałym gestem rezygnując dobrowolnie z 40 procent uposażenia. Zrezygnowaliśmy też z dyrektora sportowego za porozumieniem stron, ale jego winą był nieudany obóz na Cyprze, na którym był i pewne rzeczy potem. Szkoda, bo tak nie musiało się stać. Zaczynałem jednak w trudnym okresie. Prezes Aleksander Kurczyk szukał prezesa, ale nikogo nie znalazł, nie było chętnych, więc po analizie z Carbonexem, miastem Chorzów podjąłem się tej roli. Zaczęliśmy ratować klub, którego sytuacja do upadłości była zero jedynkowa. Wielu nam to doradzało, doradzano, by zacząć od czwartej ligi. Równie dobrze mogliśmy zacząć w A-klasie. Codziennie wypadały trupy z szafy, kłopoty mnożyły się jak plaga egipska. Boksowaliśmy się z PZPN-em, bo wielkie były rozbieżności między prawem powszechnym a związkowym. W piłkarskiej centrali byłem osobiście 31 razy i dziś ten skażony nie dotrzymywaniem słowa Ruch wywiązuje się z każdej obietnicy. Współpraca z PZPN jest na poziomie jakiego nie było od 10 lat. Złożyliśmy korektę do licencji drugoligowej i nie wyobrażamy sobie startu zespołu w innej lidze niż druga. Sukcesem – mimo protestu jednego z wierzycieli – był proces restrukturyzacji, który się już uprawomocnił. Pozyskaliśmy znaczącego sponsora, jakim jest Toyota. Pozyskaliśmy Pepsi-Colę. Prowadzimy rozmowy ze spółką Skarbu Państwa. Nie poddajemy się. Walczymy. To pozwala Ruchowi z optymizmem patrzeć w przyszłość.