Bogdan Kmiecik: Wielka lekcja pokory

Mieliśmy zupełnie inne cele w tym sezonie. Mieliśmy papiery, żeby dwumecz z Gwardią wygrać. Rywalowi mogę tylko gratulować, przegrali z nami wysoko na starcie sezonu, nie byli faworytem, ale z krótszą ławką, z paroma innymi rzeczami „mniejszymi” od nas poradzili sobie z nami. Dlaczego? Bo my nie byliśmy wystarczająco dobrzy. W sezonie zdobyliśmy ponad 20 punktów więcej, ale trzeba to potwierdzić w takim dwumeczu, bez względu na okoliczności.

Czy byliśmy zbyt pewni siebie, zaskoczeni? Robotą sportowca nie jest być ładniejszym, mądrzejszym, grubszym czy chudszym, robotą sportowca jest wygrać mecz. Na tym powinien się skupić. Jasne, zabrakło nam bramkarzy – nie trzeba mówić, co znaczył dla drużyny Martin Galia. Ale nie możemy powiedzieć, że przez to przegraliśmy dwumecz. Brakowało nam drugiej linii, obrony, ataku…

Pewne marzenie pękło. Cały rok ciężkiej pracy, zakup zawodników, robienia czegoś z pewną filozofią poszło z dymem w tydzień. Przegrałem bardzo dużo jako właściciel klubu, pewnie też popełniłem błędy, może mogłem zatrudnić jednego czy drugiego juniora w bramce? Co dalej z Górnikiem? Pewnie wszystko dalej będzie się toczyć jak dotychczas, ale być może wydarzy się coś innego. Potrzebuję kilku dni na analizę. Na gorąco po meczu najchętniej bym wszystkim rzucił, ale jutro pewnie będę mówił inaczej.

Kupiłem zawodników jako inwestycję (w trakcie sezonu Górnik wykupił z MMTS-u Kwidzyn Ignacego Bąka, a z Zagłębia Lubin Jana Czuwarę – przyp. red.). Oni są młodzi i znowu nie aż tak drodzy. Myślałem, że dzięki temu będziemy mogli więcej osiągnąć. Ale nie chcę, żeby naszą pracę sprowadzać do przegranego dwumeczu i ocenić, że wszystko było do bani. Oczywiście parę rzeczy okazało się złych, ale nie możemy wszystkiego potępiać w czambuł.

To dla mnie spory cios, dla nas w klubie wielka lekcja pokory. Ale sport jest z innego świata, weryfikuje wszystko – przez rok wydaje Ci się, że jest ok, a potem w ciągu godziny okazuje się, że wcale nie. To nie jest prosta matematyka. Mimo wszystko na końcu dnia to nie są rzeczy najważniejsze w życiu – najważniejsze, byśmy byli zdrowi, w miarę szczęśliwi, byśmy mogli ze sobą normalnie rozmawiać.