Bogdan Wilk: Czas gra na naszą korzyść

Rozmowa z Bogdanem Wilkiem, dyrektorem Piasta Gliwice.


Zanim przejdziemy do jakże odmiennych części sezonu, chciałem zapytać, jaką oceną w szkolnej skali przyznałby pan drużynie za niedawno zakończone rozgrywki?

Bogdan WILK: – Trochę do oceny bardzo dobrej zabrakło, dlatego dałby oceną dobrą, może z plusem. Pierwsza runda nie była najlepsza, byliśmy poza górą połówką, ale w drugiej części widać było ogromny postęp. Byliśmy jedną z najlepiej punktujących drużyn, naprawdę było się z czego cieszyć. O jesieni trzeba zapomnieć, a wiosnę mamy w pamięci i liczę, że uda się kontynuować dobrą grę i wyniki w kolejnym sezonie.

Może to najtrudniejsze pytanie, ale co było przyczyną takiej a nie innej jesieni: stan kadry, pech, brak zgrania?

Bogdan WILK: – Na pewno doszło kilku zawodników i mogło się wydawać, że będą oni potrzebowali mniej czasu na dopasowanie się do drużyny i wejście na wysokie obroty. Rzeczywistość była jednak inna. Proszę spojrzeć, że nawet Damian Kądzior najlepsze mecze miał po pewnym czasie. Innym powodem były pechowe, nie tylko moim zdaniem, wyniki kilku spotkań. Zaczęło się z Rakowem w pierwszej kolejce, gdy prowadząc 2:1 i mając karnego, przegraliśmy 2:3.

Wtedy już zapaliła mi się lampka, że los nam nie sprzyja. Nie chcę się tłumaczyć, ale takich meczów było więcej: straciliśmy gole w końcówkach ze Śląskiem i Zagłębiem, gdzie byliśmy lepszym zespołem. Były też remisy z Jagiellonią i Rakowem, które powinny zakończyć się naszymi zwycięstwami. Jakbyśmy tak zliczyli stracone punkty, to bylibyśmy wyżej, a w naszym przypadku oznaczałoby to europejskie puchary.

Mecz, który pan zapamięta najmocniej z tego sezonu?

Bogdan WILK: – Trudne pytanie, bo cała wiosna była naprawdę bardzo dobra. Wygrana na Legii to zawsze jest coś, a nam udało się wygrać też w pierwszym meczu 4:1. Wiem, że wtedy większość zespołów punktowała z Legią, ale jesienią nikt nie przypuszczał, że ich kryzys będzie tak głęboki i długotrwały.

Ważnym momentem tego sezonu była zimowa przerwa, bo dokonaliście kilku znaczących transferów, m.in. ściągając z powrotem do Gliwic Kamila Wilczka…

Bogdan WILK: – Zdecydowaliśmy się na te ruchy, bo drużyna tego potrzebowała. To były posunięcia, które trzeba było zrobić latem, a my zrobiliśmy je zimą. Kamil dał nam bardzo dużo, Michał Kaput i Constantin Reiner wzmocnili konkurencję. Szkoda mi Tihomira Kostadinowa i Rauno Sappinena, bo gdy zaczęli lepiej wyglądać, przytrafił im się feralny mecz z Górnikiem Łęczna, gdzie obaj doznali kontuzji.

Trener Waldemar Fornalik zapowiadał, że chciałby 2-3 nowych piłkarzy. Wspomniana dwójka wróci w nowym sezonie, Sappinen w czerwcu, Kostadinow kilka miesięcy później. Ich powrót będzie można traktować jako transfery do klubu?

Bogdan WILK: – Tak, bo to są piłkarze, którzy mogą nam wiele dać. Naszym głównym celem jest utrzymanie obecnej kadry. Już kilka umów przedłużyliśmy, rozmawiamy z kolejnymi zawodnikami. Jestem dobrej myśli.

Kibice najczęściej pytają o przyszłość Frantiszka Placha. To czołowy bramkarz ligi od kilku lat, a z końce mroku wygasa jego umowa. Trudno będzie go zatrzymać?

Bogdan WILK: – Już kilka razy z nim rozmawialiśmy i mogę powiedzieć, że negocjacje się toczą. Mamy jeszcze trochę czasu i zobaczymy, jaki będzie efekt tych rozmów.

Jaki macie plan na drugie półrocze? Dobrze się przygotować i uniknąć wpadek jesienią, a potem będzie dobrze?

Bogdan WILK: – Można tak powiedzieć. Utrzymać zespół, przedłużyć wiosenne granie i punktowanie na jesień. Uważam, że czas gra na korzyść wszystkich tych piłkarzy, którzy nie są u nas długo. Nawet Kamil Wilczek nie przepracował u nas jeszcze pełnego okresu przygotowawczego. Dlatego uważam, że po letnich przygotowaniach wielu zawodnikom będzie łatwiej. Nasi młodzi piłkarze również mają rezerwy i ciągle się rozwijają. Mam na myśli przede wszystkim Ariela Mosóra, Michaela Ameyawa czy Arka Pyrkę.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus