Bojdys: Na pewno nie zlekceważymy Chrobrego

W podstawowej jedenastce GKS-u Jastrzębie pojawił się pan dopiero w czwartej kolejce, w meczu przeciwko GKS-owi Bełchatów. Wcześniej wchodził na boisko z ławki rezerwowych. Teraz czuje się pan już pewniakiem?
Michał BOJDYS: – To zależy, co obejmuje określenie „być pewniakiem”. W tej chwili mamy taką sytuację kadrową, że tylko „Jaro”, czyli Bartek Jaroszek i ja jesteśmy zdrowi…

Ale grał pan również wtedy, gdy w pełni sił był Adam Wolniewicz.
Michał BOJDYS: – To prawda. Na pewno czuję się coraz pewniej w zespole GKS-u, lecz nie powiem, że jestem pewniakiem. Swoją przydatność do zespołu trzeba udowadniać na każdym treningu i walczyć o miejsce w podstawowym składzie. W tym zakresie nic się nie zmieniło od początku sezonu. Ważne, że między nami jest zdrowa rywalizacja, nikt się nie obraża, jeżeli usiądzie na ławce rezerwowych.

Który z dotychczasowych meczów ligowych był dla pana najtrudniejszy?
Michał BOJDYS: – Pod względem wytrzymałościowym trudny był mecz z Odrą Opole. Mieliśmy dużo pracy w obronie, chociaż rywale nie stworzyli groźnych sytuacji pod naszą bramką. Piłkarze Odry jednak dobrze operowali piłką, dobrze ją „przegrywali”, więc musieliśmy się dużo nabiegać, by ją odzyskać i przejść do ataku. Natomiast pod względem psychologicznym najtrudniejszy był dla mnie mecz z GKS-em Tychy, w którym debiutowałem. Wszedłem na boisko w trakcie drugiej połowy, a nie jest to łatwe, zwłaszcza gdy gra się na środku obrony, a przeciwnik wściekle atakuje.

Z którego swojego występu w tej rundzie był pan najbardziej zadowolony? Proszę uzasadnić wybór.
Michał BOJDYS: – Z ostatniego meczu z Sandecją. Nie popełniłem zbyt dużo błędów, zadowolony byłem – zwłaszcza w I połowie – z wprowadzania piłki do gry. Miałem dużo opcji do wyboru i wychodziło to nieźle.

Z którym napastnikiem rywali miał pan do tej pory najwięcej kłopotów?
Michał BOJDYS: – Do tej pory żaden nie dał mi się szczególnie we znaki. Z Maciejem Korzymem z Sandecji było dużo walki fizycznej, zawsze groźny jest Brazylijczyk Leandro z Radomiaka, ale udało się go zatrzymać.

W tych kilku meczach nie zdobył pan jeszcze gola. Co stanęło na przeszkodzie?
Michał BOJDYS: – Nie mamy za dużo stałych fragmentów gry, a jeżeli już są, to piłka jakoś nie może mnie odnaleźć, albo ja jej nie mogę znaleźć (śmiech). Jestem jednak przekonany, że kiedyś to się zmieni i wykorzystam swoje warunki fizyczne. Dla mnie jako obrońcy najważniejsze jest to, by nie stracić bramki. A jak sam zdobędę gola, to jest to tylko jakiś mały bonus.

GKS Jastrzębie. Nuty niepewności

Ze swoimi partnerami na środku obrony, Adamem Wolniewiczem i Bartoszem Jaroszkiem, gra pan na pamięć? Rozumiecie się bez słów, czy też wasza współpraca może być jeszcze lepsza?
Michał BOJDYS: – Z oboma moimi kolegami ze środka obrony – „Wolnym” i „Jarem” – gra mi się bardzo dobrze. Niezależnie od tego, kto gra, rozumiemy się doskonale, lecz jeszcze nie powiem, że gramy ze sobą na pamięć. Adam Wolniewicz trochę więcej podpowiada, co wynika z jego doświadczenia z ekstraklasy. Bartek Jaroszek też jest partnerem, z którym lubię grać. Na pewno moja współpraca z oboma kolegami może być jeszcze lepsza, lecz potrzebujemy na to czasu, bo w jednym zespole gramy stosunkowo krótko.

Spośród wszystkich zespołów pierwszoligowych macie najwięcej remisów. To powód do niezadowolenia, a może nawet irytacji?
Michał BOJDYS: – Irytacja to stanowczo zbyt mocne słowo. Pięć remisów to rzeczywiście dużo i na pewno nie jesteśmy z tego do końca zadowoleni. Często mówi się, że lepiej mecz zremisować niż go przegrać, ale ja wolałbym dwa z tych pojedynków przegrać, a trzy wygrać. Wtedy bylibyśmy bardziej zadowoleni, bo mielibyśmy więcej punktów i bylibyśmy wyżej w tabeli. Nie możemy jednak zapominać, że większość z dotychczasowych spotkań zagraliśmy na wyjeździe, a na obcych boiskach zawsze trudniej o zwycięstwo. Po prostu kalendarz w rundzie jesiennej nam nie sprzyja. Gramy dobrze, lecz wypadałoby pochwały przekuć w dobry wynik, czyli zwycięstwo.

W którym z tych spotkań byliście – w pańskim odczuciu – najbliżej wygranej?
Michał BOJDYS: – Z GKS-em Bełchatów. Oni nie stworzyli stuprocentowych okazji do zdobycia bramki, ale Mateuszowi Marcowi wyszedł niesamowity strzał z dystansu. Był nie do obrony.

W sobotnim spotkaniu będziecie zdecydowanym faworytem, bo do Jastrzębia przyjedzie przedostatni w tabeli Chrobry Głogów. Nie obawia się pan, że koledzy mogą trochę zlekceważyć tego przeciwnika?
Michał BOJDYS: – Wydaje mi się, że na tym poziomie nie ma mowy o lekceważeniu przeciwnika. Brak koncentracji mógłby mieć opłakane skutki. Rola faworyta w meczu z Chrobrym nam nie przeszkadza, a zwycięstwo najbliższego przeciwnika w Bełchatowie jest dla nas dodatkowym sygnałem ostrzegawczym. Nie ma sensu patrzeć na tabelę, trzeba wyjść na boisko i zrobić wszystko, by zainkasować trzy punkty. Wierzę, że w sobotę tak się stanie. Nasz styl gry na pewno się nie zmieni, liczę natomiast na to, że znacznie poprawi się skuteczność.

Stratę punktów w najbliższym meczu z Chrobrym potraktowałby pan jak porażkę?
Michał BOJDYS: – To oczywiście zależy przede wszystkim od przebiegu spotkania. Nie myślę jednak w tej kategorii, nastawiony jestem na zwycięstwo.

 

Na zdjęciu: Stoper GKS-u Jastrzębie Michał Bojdys nie myśli o strzelaniu bramek, lecz o tym, jak zapobiec ich stracie.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem