Brehmer: Polska odjeżdża Śląskowi

Co robił pan w 1989 roku, gdy po raz ostatni Górny Śląsk mógł cieszyć się z tytułu mistrza Polski?
Dietmar BREHMER: – Byłem wtedy juniorem Rozwoju Katowice. Mistrzostwo zdobywał Ruch Chorzów. Ja co prawda kibicowałem Górnikowi Zabrze, ale nigdy nie byłem anty-Ruch czy anty-GKS. Zawsze starałem się być prośląski. W moim sercu był Górnik. Wychowałem się na drużynie lat 80., z Pałaszem, Matysikiem, Wandzikiem, Iwanem, Bębenem. To byli moi idole, dlatego dużą sprawą było dla mnie znalezienie się w Zabrzu. Najpierw grałem w juniorach, potem otarłem się nawet o zespół seniorów Górnika.

Co dla Śląska oznaczałby pierwszy tytuł od 30 lat?
Dietmar BREHMER: – To byłaby bardzo dobra informacja dla całej śląskiej piłki; taki impuls w tej głębokiej stagnacji. Widać po wynikach, że nie jesteśmy polską czołówką. Rok temu o puchary walczył Górnik, kilka lat temu blisko był Ruch, liczył się Piast, ale to incydenty. Spójrzmy na to, co dzieje się w niższych klasach. W drugiej lidze Śląsk zaprezentował się niezbyt ciekawie. Widać symptomy tego, że Polska nam odjeżdża. Fajnie zatem, że Piast jest jasnym punktem tego śląskiego środowiska.

W czym tkwi jego siła?
Dietmar BREHMER: – To autorska drużyna trenera Fornalika. Widać jego rękę. Charakteryzuje ten zespół to, co poprzednie zespoły trenera. Bardzo dobra gra w defensywie, nieźle zorganizowany atak, a do tego – indywidualności, jakie zebrano. Valencia, Badia, dwóch środkowych obrońców… Oni wznoszą tę drużynę na wyższy poziom. Szacunek dla Piasta, bo pamiętamy, w jakim miejscu był rok temu i jak mocno musiał walczyć o utrzymanie. To właśnie w Gliwicach i Gdańsku dokonał się największy progres. Dokładniejsze przemyślenia oczywiście również mamy, ale zostawiamy je dla siebie – i na środowy mecz. Bo choć dobrze życzę Piastowi, to sentymentów oczywiście być nie może. My też walczymy o swoje cele, pieniądze, prestiż, jak najlepsze zakończenie sezonu. Ostatnio zabraliśmy ważne punkty Legii, co było dużym zaskoczeniem, a przecież mogliśmy wygrać. Do spotkania z Piastem również podchodzimy spokojnie, bez większej presji. Postaramy się sprawić niespodziankę i wygrać.

Członkiem sztabu szkoleniowego Piasta jest Tomasz Stranc, który był pana asystentem w Rozwoju Katowice. Macie kontakt?
Dietmar BREHMER: – Kilka razy się zdzwanialiśmy. Cieszę się, że tak mu się układa w Piaście. Widać, że to fachowiec, który wpisał się w ten ciężki sztab. Wiadomo, że u Waldemara Fornalika nie zdobywa się łatwo zaufania, ale Tomek je zdobył. Jest w Gliwicach już trzeci sezon, tego mu gratuluję. W środę przed meczem na pewno się przywitamy i zamienimy kilka zdań.

Ligowiec. Fochy gwiazdora i naiwne pytania

Jak żyje się Ślązakowi w Szczecinie?
Dietmar BREHMER: – Przyjemnie. Szczecin to bardzo fajne, ładne miasto. Rzeka, zabytki, architektura, mili ludzie… Jest tu dużo pozytywnej energii, ale oczywiście najważniejszy jest klub. Mamy fajną ekipę, dobry sztab i zespół.

W jaki sposób został pan asystentem trenera Runjaica?
Dietmar BREHMER: – Ktoś nas skontaktował. Trener potrzebował kogoś z niezależnym zdaniem na polski rynek. I tak od kontaktu do kontaktu nasza więź się zacieśniała, co doprowadziło do tego, że trener zdecydował się ze mną współpracować. Uznał, że potrzebuje w sztabie nowego impulsu; kogoś ze znajomością języka niemieckiego i polskiego rynku piłkarskiego. Ja te warunki spełniłem. Spotkaliśmy się kilka razy, trener stwierdził, że jestem osobą, która może pomóc. Od początku sezonu jestem więc w Pogoni, a moje obowiązki są elastyczne. Te główne to analiza przeciwnika, naszych meczów oraz prowadzenie dokumentacji i pomoc w prowadzeniu treningów, kreowaniu filozofii pracy pierwszej drużyny.

Nieraz powtarzał pan: „Wolę być pracującym drugim trenerem niż bezrobotnym pierwszym”. Nie ciągnie jednak, by znów poprowadzić jakiś zespół samodzielnie?
Dietmar BREHMER: – Mam swoje ambicje, ale nieraz trzeba je schować głęboko w kieszeń. Kontrakt z Pogonią podpisałem do końca czerwca. Rozmów o nowej umowie jeszcze nie prowadziłem, to rozstrzygnie się pewnie w najbliższych dniach. Jestem w Szczecinie szczęśliwy. Nie jest z pewnością tak, że się tu nie rozwijam. To świetne miejsce do pracy, w którym czuję, że idę do przodu. W tym piłkarskim biznesie nigdy nie wiesz, co czeka na ciebie za rogiem. Wszystko jest możliwe, jestem pozytywnie nastawiony i sądzę, że zostanę w klubie. Póki jednak nie pojawi się na nowym kontrakcie stempel, to będzie wyczekiwanie.

Czy ostatnie miejsce w grupie mistrzowskiej to dla Pogoni jakakolwiek ujma?
Dietmar BREHMER: – Rozgrywamy bardzo dziwny sezon, podczas którego nasze cele ewoluowały. Zaczęliśmy fatalnie. Po siedmiu kolejkach byliśmy na ostatnim miejscu, sytuacja była bardzo trudna. Pewnie mało kto pomyślałby wtedy, że potem będziemy w stanie notować tak pozytywne wyniki. Podnieśliśmy się z kolan, twardo stanęliśmy na nogi, od pewnego czasu cały czas jesteśmy w ósemce. Minimalny cel, czyli TOP 8, zrealizowaliśmy mimo problemów kadrowych. W grupie mistrzowskiej w żadnym meczu nie byliśmy zespołem, który zdecydowanie przegrywał. Walczyliśmy, byliśmy blisko zwycięstw czy remisów. Nikt nas nie zdominował, zdobyliśmy 5 punktów, a możemy jeszcze dołożyć 6 kolejnych. Liczę, że nie skończymy na ostatnim miejscu, ale nawet jeśli – odpukać – tak się stanie, to nie będzie to żadną ujmą. Dołożymy wszelkich starań, by finisz był pozytywny.

 

Na zdjęciu: Dietmar Brehmer dobrze życzy Piastowi, ale dziś „Portowcy” nie ułatwią gliwiczanom zadania…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ