Powtórka prawie niemożliwa

Napastnik Piasta czuł się odpowiedzialny i na swój sposób winny tego, że gliwiczanie nie tylko nie zdobyli choćby punkty, ale nie strzelili nawet jednego gola. Parzyszek przyznaje, że starał się zapomnieć o tym co wydarzyło się w spotkaniu z Lechią. – Poprzedni mecz w Gdańsku już nie siedzi mi w głowie. Od tego czasu rozegraliśmy kilka innych spotkań, mnie udało się zdobyć bramkę zaraz po pechowej porażce z Lechią. Zapomniałem co było złego. Patrzę z optymizmem przed siebie – mówi „Sportowi” zawodnik, który uważa, że takie „dziwne” mecze nie przytrafiają się zbyt często.

– Taki mecz zdarza się raz lub dwa razy w życiu. Możliwość, że takie coś się powtórzy jest, ale wiele rzeczy się złożyło, że nie strzeliłem gola. A to bramkarz, a to słupek, poprzeczka… – mówi. Na wszelki wypadek nie zaprosił jednak bliskich na sobotni mecz w Gdańsku, choć jego rodzina pochodzi z Torunia. – Teraz rodziny i znajomych nie będzie, bo ostatnio byli i jak grałem? Nie, no żartuję, nie taki jest tego powód – śmieje się napastnik, który w tym sezonie ma na swoim koncie sześć bramek.

Gdańszczanin zostanie w Gliwicach

Pytamy co z jego obietnicą przekroczenia bariery dziesięciu trafień? – Nie obiecałem, ale taki cel sobie postawiłem na początku sezonu i… o tym myślę, ale chcę też w inny sposób pomagać drużynie, choćby np. asystując przy bramkach kolegów. Oczywiście powalczę o przekroczenie wyżej wspomnianej bariery – tłumaczy Parzyszek, który zdaje sobie sprawę, że inauguracja rundy finałowej może być niezwykle istotna w kontekście walki o podium. – To ważny mecz, ale musimy być świadomi, że po tym spotkaniu na szczycie do rozegrania zostanie jeszcze sześć kolejek i jeśli chcemy być w czołówce, to trzeba wygrywać. Sytuacja może się zmieniać z kolejki na kolejkę. Dla nas to Wielki Tydzień, bo trochę grania będzie. To będzie bardzo ważny tydzień. Na pewno cieszymy się z tego, że w przyszłym tygodniu dwa mecze gramy u siebie i nigdzie nie musimy jeździć. Chcemy nadal tak często wygrywać i sprawić, żeby sezon zakończył się udanie – podkreśla napastnik Piasta Gliwice.

 

Na zdjęciu: W marcowym meczu z Lechią piłka dla Piotra Parzyszka była, jak „zaczarowana” i nie chciała wpaść do bramki. Jak będzie dziś?

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ