Bundesliga. 40 lat wisi na włosku

Żadna inna drużyna nie zagrała w Bundeslidze tylu sezonów, co Werder Brema. Teraz jednak klub z północy znajduje się na krawędzi i trudno mu będzie utrzymać się w niemieckiej elicie.


Bremeńczycy jednak wierzą. Obecny sezon jest 57. sezonem Bundesligi, a Werder rozgrywa swoją kampanię nr 56. Tylko raz nie było ich na najwyższym szczeblu – w 1980 roku zaliczyli swój jedyny spadek, lecz po jednym roku banicji na zapleczu powrócili tam, gdzie ich miejsce.

Werder był pierwszy

Nawet Bayern Monachium nie może poszczycić się mianem zespołu z największą liczbą sezonów w Bundeslidze. Bawarczycy w 1963 roku zostali nieco skrzywdzeni i nie dołączyli do 18-drużynowego grona założycieli Bundesligi, łapiąc się tylko na jej zaplecze.

W 1964 roku nie udało im się wywalczyć awansu i dopiero w trzecim roku trwania rozgrywek wkroczyli do elity, już nigdy jej nie opuszczając. Gdy Bayern był beniaminkiem, mistrzem był… Werder Brema.

Historia nieraz przecinała drogi obydwu tych wielkich marek, z tym że obecnie bremeńczycy słyną z passy 27 meczów z Bayernem bez choćby jednej wygranej. Przegrali także we wtorek, dzięki czemu monachijczycy zapewnili sobie ósmy z rzędu tytuł mistrzowski, choć wcale nie było o to łatwo.

Werder mógł nawet w sensacyjnych okolicznościach wywalczyć jakże cenny w ich obecnej sytuacji remis, z tym że w samej końcówce rewelacyjną interwencją popisał się Manuel Neuer.

Dortmund ich zawiódł

Porażka była jednak wliczona w straty, z tym że na północy liczyli, że ich bezpośredni konkurenci w walce o utrzymanie – tj. zajmująca miejsce barażowe Fortuna Duesseldorf oraz bezpieczne Mainz – przegrają ze znajdującymi się w ścisłej czołówce RB Lipsk oraz Borussią Dortmund.

Werder musiał być w niemałym szoku, gdy Fortuna wywalczyła wynik 2:2 w Lipsku dzięki dwóm trafieniom w samej końcówce, natomiast Mainz pokonało rozpędzoną do tamtego momentu ekipę BVB 2:0. Wygrana ekipy z Moguncji była o tyle istotna, że FSV uciekło bremeńczykom na sześć punktów tuż przed ich bezpośrednim pojedynkiem, który odbędzie się dzisiaj.

Gdyby – zgodnie z planem – Mainz wtedy przegrało, Brema mogłaby je pokonać i przeskoczyć lepszym bilansem bramek. Być może udałoby się również wyprzedzić Fortunę.

– Ten mecz znaczy dla nas wszystko. Wiemy, w jaką sytuację się wplątaliśmy i wiemy, że pomoże nam tylko zwycięstwo w Moguncji. W ostatniej kolejce jeszcze wszystko będzie możliwe – zapowiadał świadomy kłopotów [Florian Kohfeldt], młody trener, który miał być symbolem odrodzenia Werderu i powrotu do europejskich pucharów, a może zapisać na swoim koncie drugi w historii klubu spadek.

Za wszelką cenę

Jeśli bremeńczycy przegrają, a Fortuna pokona niewiele lepszy Augsburg, spadek Werderu będzie przesądzony. Klub z północy musi patrzeć na to, jak będzie radzić sobie zespół z Duesseldorfu, który w ostatniej kolejce podejmie zagrożony jeszcze do niedawna Union. Fortuna nie może narzekać na terminarz, ale nie może też pozwolić sobie na potknięcie.

Może dojść nawet do takiej sytuacji, w której o końcowym miejscu zadecyduje bilans bramek – jeśli Werder i Fortuna zrównają się punktami. Na ten moment lepsza w tym zestawieniu jest ekipa F95 mająca bilans -28, przy -30 trafieniach SVW.

Kohfeldt nie chce poświęcać zbyt wiele uwagi na analizowanie różnych scenariuszy. – Ważne jest, aby się nad nimi zastanowić, ale nie poświęcać im zbyt wiele czasu. Nie będziemy informować się na bieżąco o tym, co dzieje się w meczu Fortuny – przyznał trener, dla którego liczy się tylko zwycięstwo. Za wszelką cenę.


Na zdjęciu: Nawet mimo maseczki można się domyślać, że Florian Kohfeldt ma nietęgą minę.

Fot. PressFocus