Bundesliga. Cały czas do przodu

Lekko w Wolfsburgu Bartosz Białek nie ma, ale dzięki ciężkiej pracy jego pozycja w zespole ciągle się umacnia. Do pierwszego gola 19-latek dołożył także pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce.


Wydawało się, że z dwójki Białek – Robert Gumny zdecydowanie „łatwiejszy” transfer miał ten drugi. Były obrońca Lecha Poznań trafił do co najwyżej przeciętnego Augsburga, gdzie na prawej stronie defensywy miał do wygryzienia niczym nie wyróżniającego się Raphaela Frambergera. W Bawarii z Gumnego przesadnie zadowoleni jednak nie są i choć rozegranych minut ma na koncie więcej niż Białek, to ze swojego zakupu bardziej mogą cieszyć się „Wilki”.

Tłok w ataku

Gdy 19-latek przechodził z Lubina do Niemiec, wiele osób łapało się za głowę, bo młody napastnik miał problemy z podstawową komunikacją w jakimkolwiek języku obcym. To nie był dobry początek zagranicznej przygody, tym bardziej że w drużynie Wolfsburga konkurencja w ataku była nie do pozazdroszczenia. Holender Wout Weghorst to niezaprzeczalny gwiazdor zespołu, jeden z najlepszych napastników Bundesligi, a drugie miejsce w hierarchii zajmował doświadczony Daniel Ginczek – Niemiec mający zresztą górnośląskie pochodzenie.

W ekipie Volkswagena był jeszcze dwa lata starszy od Białka, niezbyt ograny Egipcjanin Omar Marmoush (który jednak łapał jakieś minuty w poprzednim sezonie), a pod koniec okienka transferowego ściągnięto jeszcze uniwersalnego Maximiliana Philippa, swego czasu występującego w Borussii Dortmund. Ścisk w ataku był więc spory, tym bardziej że trener Oliver Glasner preferuje grę z jednym wysuniętym napastnikiem.

Wirus zaatakował

Białek jednak łapał się do kadry i pod tym kątem nie opuścił żadnego spotkania. W Bundeslidze zadebiutował w listopadzie, a w swoim trzecim meczu ligowym, 27 listopada z Werderem Brema, w samej końcówce wpisał się na listę strzelców, ustalając wynik meczu na 5:3 dla Wolfsburga. Kolejny mecz Polak przesiedział na ławce, a w trzech następnych (ostatnich w tym roku) spotkaniach złapał kolejno 20, 20 oraz 73 minuty, notując wyraźny wzrost czasu spędzonego na boisku. Wydaje się więc, że Białek nie tylko jest brany pod uwagę przez trenera Glasnera, ale również przeskoczył w hierarchii Ginczka i jest drugim po Weghorście napastnikiem „Wilków”!

W niedzielę Saksończycy mierzyli się ze Stuttgartem, a na krótko przed meczem Glasner dowiedział się, że z powodu wirusa nie będzie mógł skorzystać z pięciu zawodników, w tym 3-4 podstawowych. Nie mógł zagrać Philipp i choć Glasner miał pewne pole manewru, zdecydował się postawić na Białka, który zaliczył swój pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce.

Noty jednak słabe

„Dużo pracował, ale pozostawał bez żadnego wymiernego efektu” – określił występ 19-latka portal Sportbuzzer, oceniając go na 4 w skali 6-punktowej, gdzie jedynka oznacza notę najwyższą. Choć wszyscy podkreślali wysiłek, jaki włożył w to spotkanie Białek, to jednak z reguły jego oceny były najniższe pośród kolegów. Magazyn „kicker”, słynący ze swoich not, dał Polakowi 4,5 (nikt nie miał gorszej oceny), natomiast „Bild” naznaczył go 4 – jak niemalże połowę Wolfsburga. Trzeba przyznać, że choć „Wilki” pokonały Stuttgart 1:0, to nie zagrały wybitnego spotkania, a gola zdobyły po… rzucie wolnym z podwójnym rykoszetem.

Wielkiej historii Białek w niedzielę nie napisał, ale był to wyraźny dowód na to, że rozwój 19-latka przebiega poprawnie. W nowym, wcale niełatwym środowisku młody napastnik odnajduje się coraz lepiej, a pochwały płynące z Wolfsburga nie są przypadkowe. Oby tak dalej.


Na zdjęciu: Stopniowo, ale regularnie rozwija się w Wolfsburgu Bartosz Białek.

Fot. VfL Wolfsburg