Bundesliga. Nieekonomiczna pokusa Borussii

Zakup 19-letniego Erlinga Haalanda był bez wątpienia jednym z największych ruchów transferowych Europy w tym okienku. BVB dokonała wzmocnienia, dzięki któremu jej kadra stała się w pełni kompletna i solidnie obsadzona na każdej pozycji. Możliwe, że dortmundczycy pokuszą się o dopieszczenie jakości swojej drużyny przez pozyskanie z Juventusu reprezentanta Niemiec Emre Cana, choć wtedy poniekąd zaprzeczyliby samym sobie.

Finansowe niedopasowanie

– Z obecnym składem spokojnie możemy myśleć o drugiej części sezonu. Nie musimy robić już nic na rynku transferowym, choć oczywiście uważnie go obserwujemy i analizujemy aspekty, w których możemy się poprawić. Jeśli jednak nic więcej się już nie stanie, to będzie w porządku, bo mamy najlepszy zespół – przyznał w nieco mało konkretny sposób dyrektor sportowy Borussii, Michael Zorc.

Nie jest jednak tajemnicą, że Dortmund obserwuje Cana, który w Juventusie w bardzo zdecydowany sposób został odstawiony na boczny tor, nie łapiąc się do bardzo silnej kadry kontynentalnego potentata. Bez wątpienia jest to jednak zawodnik, który ekipie pokroju Borussii dałby bardzo dużo, a sam również jest skłonny zgodzić się na transfer do wicemistrzów Niemiec – łączyło się go z tym kierunkiem nawet przed sezonem, kiedy jasne stało się, że w Turynie za dużo nie pogra (jak na razie zaliczył mniej niż 300 minut).
Jak twierdzi „Bild”, dortmundczycy są w stanie zapłacić za niego wymagane 30 mln euro, ale problem leży w tym, że Can chciałby zarabiać 10 mln euro za rok. A już jest dla Borussii trochę za dużo. Zaoferowanie jakiemuś piłkarzowi takiej sumy spowodowałoby powstanie komina płacowego i nie byłoby zgodne z tym, co swego czasu zapowiedział Michael Zorc. Każdy transfer klubu musi być „dopasowany pod względem ekonomicznym”. 26-latek dopasowany na pewno by nie był.

W miejsce Piszczka

Niemców jednak bardzo kuszą umiejętności 25-krotnego reprezentanta kraju. Can jest środkowym pomocnikiem o bardzo dobrych warunkach fizycznych, nastawionym bardziej na defensywę, który w razie potrzeby może występować w obronie – ostatnio ustawiał go tak nawet selekcjoner Joachim Loew.

Ten atut wydaje się z dortmundzkiego punktu widzenia bardzo istotny, ponieważ zainteresowanie z zagranicy przyciąga podstawowy środkowy obrońca BVB, Manuel Akanji. Borussia zgodzi się na jego odejście, jeśli otrzyma odpowiednią ofertę, ale na razie w tej sprawie brak jest konkretów. O miejsce w składzie ani Akanji, ani Can nie musieliby się jednak martwić, ponieważ od jakiegoś czasu zespół trenera Luciena Favre’a gra na trzech stoperów, więc obaj panowie świetnie wpasowaliby się w zestawienie obok absolutnie kluczowego Matsa Hummelsa. Jak na razie w tylnej trójce są ustawiani Łukasz Piszczek lub Dan-Axel Zagadou, ale ich pozycje przydałoby się jeszcze trochę wzmocnić.

Nie tylko Borussia

Oprócz Dortmundu w stronę Cana zerkają także Manchester United i Tottenham, a swoje zainteresowanie wyraził także Bayern Monachium – czyli klub, w którym Niemiec po raz pierwszy zasmakował seniorskiej piłki. Zdaniem mediów, Bawarczycy jednak szybko przekalkulowali transfer 26-latka i się rozmyślili. Tak więc BVB na razie w tym wyścigu prowadzi, lecz musi się porządnie zastanowić, czy faktycznie będzie stać ją na pozyskanie silnego pomocnika.

Na zdjęciu: Stosunek ceny do jakości – nad tym zastanawiają się władze Borussii w przypadku Emre Cana.