Boks w Auschwitz, czyli… Pięściarskie piekło za drutami

„Nigdy nie nokautowałem Niemców. Masakrowałem ich przez całe trzy rundy” – oto zdanie, które wiele lat po traumatycznych wydarzeniach wypowiedział Tadeusz Pietrzykowski, pseudonim „Teddy”. Na świat ten bohater przyszedł w Warszawie, w kwietniu 1917 roku, dorastał w czasach II Rzeczpospolitej. I właśnie wówczas, jako gimnazjalista, zetknął się z boksem. Trafił pod skrzydła legendarnego Feliksa Stamma. Śmiało można stwierdzić, że gdyby nie to, nie przeżyłby II wojny światowej.

Walczył w stopniu podchorążego w Kampanii Wrześniowej, konkretnie uczestniczył w obronie Warszawy. Po kapitulacji usiłował przedostać się do Francji. Ale Niemcy aresztowali go podczas próby przekroczenia granicy węgiersko-jugosłowiańskiej.

Najpierw trafił do więzienia w Muszynie. Następnie siedział w Nowym Sączu i w Tarnowie. 14 czerwca 1940 roku znalazł się w pierwszym masowym transporcie więźniów, który dotarł do miejsca, które nigdy nie powinno powstać. KL Auschwitz.


Wygrywał z cięższymi od siebie


Na lewym przedramieniu Pietrzykowskiego został wytatuowany numer obozowy. 77. Od początku pobytu za drutami rozgrywała się walka o życie. A następnie na… śmierć i życie. Tadeusz Pietrzykowski pierwszą walkę na obozowym ringu stoczył w marcu 1941 roku. Jego rywalem był Walter Duening. Strażnik, który przed wojną był zawodowym mistrzem Niemiec w wadze średniej.

Niedożywiony Polak wyraźnie prowadził. Bez litości okładał rywala, a gdy ten zorientował się, że walkę przegra, postanowił ją przerwać. Dziś nazwano by takie rozstrzygnięcie poddaniem. Albo technicznym nokautem. Wtedy jednak, kiedy na każdym rogu obozowej rzeczywistości czaiła się śmierć, nikt nie przejmował się sportową terminologią.

Według różnych szacunków w Oświęcimiu Tadeusz Pietrzykowski stoczył od 40 do 60 walk. Pokonał m.in. Leu Sandersa, byłego zawodowego mistrza Holandii, pięściarza żydowskiego pochodzenia. W 1943 roku „Teddy” został wywieziony z KL Auschwitz do obozu Neuengamme w Hamburgu, gdzie kontynuował walki pięściarskie. Jak sam wielokrotnie wspominał walczył po to, aby przeżyć.

Niejednokrotnie rywalami Pietrzykowskiego byli pięściarze zdecydowanie ciężsi od niego. A i tak mizerny z wyglądu Polak wygrywał. Kiedy przyszło mu walczyć z innymi więźniami niejednokrotnie było tak, że rywal, kilkanaście minut po zakończeniu pojedynku już nie żył. Smutne to, acz prawdziwe. Wyzwolenia przez armię brytyjską Tadeusz Pietrzykowski doczekał 15 kwietnia 1945 roku. W niemieckim obozie Bergen-Belsen, gdzie stoczył – według różnych szacunków – ok. 25 walk. Wstąpił następnie do 1 Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka, a po wojnie osiadł w Polsce. Zmarł 18 kwietnia 1991 roku w Bielsku-Białej.

W październiku tego roku do kin trafi film pt. „Mistrz” w reżyserii Macieja Barczewskiego, który opowiada losy Tadeusza Pietrzykowskiego. W rolę legendarnego pięściarza wcielił się Piotr Głowacki. Aktor znany m.in. z roli profesora Mariana Zembali w brawurowym filmie Łukasza Palkowskiego, opowiadającym o profesorze Zbigniewie Relidze, „Bogowie”.

Zastrzelony w „Marszu śmierci”

Filmowej adaptacji doczekał się inny z pięściarzy, którego życie skończyło się znacznie wcześniej niż Tadeusza Pietrzykowskiego. Victor Young Perez był tunezyjskim Żydem, który na świat przyszedł w 1911 roku w Tunisie. Na wiosnę 1931 roku, w Paryżu, został zawodowym mistrzem Francji w wadze muszej. Pokonując po 15-rundowym boju Valentina Angelmanna. W tym samym roku, konkretnie w październiku, został mistrzem świata.

Również w stolicy Francji pokonał – przez nokaut w drugim starciu – Frankie’go Genaro, mistrza olimpijskiego z Antwerpii, z 1920 roku. Niedługo potem Victor Perez stracił tytuł, ale karierę pięściarską kontynuował jeszcze do 1941 roku. Stoczył wówczas ostatnią oficjalną walkę, a w sumie odbył aż 138 pojedynków – 92 wygrał.

We wrześniu 1943 roku po donosie, który na ukrywającego się Żyda złożył jeden z jego „przyjaciół”, został aresztowany przez Milice Francaise, a następnie był przetrzymywany w obozie internowania Drancy. Później trafił do KL Auschwitz, a konkretnie do podobozu Monowitz. Gdzie niewolniczo pracował dla I.G. Farbenindustrie AG. A także boksował. Z transportu, z którym przybył do obozu, a który liczył 1000 więźniów, przeżyło do stycznia 1945 roku jedynie 31 osób. Wtedy Niemcy zarządzili ewakuację, czyli Victor Young Perez był uczestnikiem „Marszu śmierci”.

18 stycznia więźniów Monowitz zaczęto pędzić na w kierunku obozu Gleiwitz. I to właśnie tam, 21 stycznia 1945 roku, były zawodowy mistrz świata poniósł śmierć. Według zeznań naocznych świadków został zastrzelony przez strażnika podczas próby przekazania chleba. Inne źródła mówią natomiast, że został zabity podczas próby ucieczki. Do dziś dokładnie nie wiadomo, gdzie Victor Perez został pochowany. Wszystko wskazuje jednak na to, że spoczął w jednej z masowych mogił, co wówczas nie  było czymś zaskakującym. W 2013 roku do kin trafił film „Victor Perez” w reżyserii Jacquesa Ouaniche. W rolę tytułową wcielił się… pięściarz. Francuz algierskiego pochodzenia, Brahim Asloum. Mistrz olimpijski w wadze papierowej z Sydney, a następnie pięściarz zawodowy.

Od obozu do walki o tytuł


Miał 16 lat, kiedy w 1941 roku trafił do Auschwitz, konkretnie zaś do Arbeitslager „Neu Dachs” nr 147 w Jaworznie. Urodził się w Bełchatowie i nazywał się Hercka Haft. Według różnych szacunków stoczył za drutami 75 lub 76 walk. A to właśnie dopiero w obozie nauczył się boksować! Wszystkie pojedynki wygrał. Najczęściej triumfował przed czasem i stał się jednym z ulubieńców SS-manów, którzy organizowali walki. Już pod koniec pobytu w obozie dochodziło do sytuacji, że przeciwnik, Hafta, prosto z ringu, trafiał do komory gazowej.

W czasie „Marszu śmierci” uznał, że musi uciekać. Nie było innego wyjścia. Aby ułatwić sobie zadanie zabił żołnierza Wehrmachtu. Skradł jego mundur i broń. Podczas ucieczki dokonał podwójnego morderstwa. Zabił niemieckie małżeństwo, który najpierw mu pomogło i nakarmiło, ale następnie zdemaskowało i chciało wydać. Zamordował również przypadkową kobietę i jej syna.

Do końca wojny udało mu się ukrywać na terenie Niemiec. A tuż po wojnie kontynuował przygodę z boksem. Która zza drutów piekielnych doprowadziła go do walki o… zawodowe mistrzostwo świata w wadze ciężkiej.


Na profesjonalnym ringu zadebiutował w sierpniu 1948 roku. Do grudnia tego samego roku zdążył stoczyć 10 walk i wszystkie wygrał. Następnie przegrał m.in. z Patem O’Connorem i naszym Henrykiem Chmielewskim, by jednak w lipcu 1949 roku otrzymać od losu niesamowitą szansę. Zmierzył się bowiem Harry (bo takiego imienia używał w USA, gdzie osiadł na stałe) z samym Rocky’m Marciano. Czyli z jednym z najwybitniejszych pięściarzy wszech czasów, który w trakcie swojej kariery wygrał wszystkie 49 walk. Arcymistrz pięści nie dał Haftowi wielkich szans. Znokautował go w trzeciej rundzie, ale sam fakt, że człowiek, który przeżył obóz koncentracyjny stanął do walki o tytuł, jest czymś niesamowitym. Harry Haft zmarł w 2007 roku w USA.

208 wygranych walk!

Wielkiej zawodowej kariery nie zrobił Salamo Arouch, choć ten grecki Żyd, urodzony w Salonikach, był przed wojną mistrzem Bałkanów. Do KL Auschwitz trafił, wraz z całą rodziną, w 1943 roku. Otrzymał numer obozowy 136 954. Już pierwszego dnia w komorach gazowych zginęły wszystkie kobiety i dzieci z tego transportu. Żydowskich pięściarzy zmuszano do walk w obozach, a stawką tych pojedynków było życie. W jednym z nich Arouch pokonał Klausa Silbera, niemieckiego Żyda, który wcześniej wygrał 44 walki.

W sumie Salamo stoczył za drutami – uwaga – 208 walk i wszystkie wygrał! Co przerażające były to klasyczne pojedynki na wyniszczenie. Walk nie przerywano dopóty, dopóki jeden z pięściarzy nie był w stanie kontynuować. Albo, gdy niemieccy strażnicy się znudzili.

Jak to miało miejsce w przypadku opisywanych wcześniej bohaterów, Arouch był niedożywiony. Ważył, jak sam twierdzi po wojnie 135 funtów, czyli ok. 60 kilogramów. A pewnego razu przyszło mu się zmierzyć z niemal dwukrotnie cięższym rywalem. Pokonał go przez nokaut w… 18 sekundzie walki.

17 stycznia 1945 roku Salamo Arouch został ewakuowany z KL Auschwitz i do końca wojny przebywał w obozie Bergen-Belsen. Tam doczekał wyzwolenia, a następnie wyemigrował do Izraela. W 1955 roku stoczył jedyną oficjalną zawodową walkę. Przegrał w niej przez nokaut z Włochem Amleto Falcinellim. Życiorys Salamo Aroucha stał się podstawą scenariusza filmu „Triumf ducha”, który powstał w 1989 roku. Obraz wyreżyserował Robert M. Young, a w rolę głównego bohatera wcielił się doskonały amerykański aktor, Willem Defoe. Tym sposobem postać Salamo Aroucha została ocalona od zapomnienia. Sam bohater zmarł w 2009 roku w Tel Awiwie.


Zobacz jeszcze: Fenomen ocalony od zapomnienia