Bundesliga. Politycy chcą gry

Weekend z futbolem jest o wiele bardziej znośny niż bez futbolu!

Początek maja jest realnym okresem, w którym Niemcy mogą wrócić do grania. Nacisk na wznowienie rozgrywek jest tam ogromny, ponieważ w grę wchodzą telewizyjne pieniądze, stanowiące lwią część przychodów klubów 1. i 2. Bundesligi.

Premierzy są na tak!

Kilka dni temu federalny minister zdrowia, Jens Spahn, przyznał w mediach, że Niemcy zdołali okiełznać epidemię. Zarażonych jest tam co prawda niemalże 150 tysięcy osób, co stawia naszych zachodnich sąsiadów w światowej czołówce chorych, ale wyleczonych jest już blisko 100 tysięcy pacjentów.

Dodatkowo Niemcy postawili na masowe testy, wkrótce chcą przeprowadzać ich ok. 650 tysięcy tygodniowo, co jest istotne dlatego, że piłka nożna będzie potrzebować ich łącznie 20 tysięcy, aby zachować podstawowe zasady bezpieczeństwa i regularnie sprawdzać zawodników, sztaby oraz sędziów.

Choć ostatnio swój sprzeciw dotyczący wznowienia rozgrywek wyrazili niemieccy ultrasi, skłonni do wznowienia Bundesligi są politycy – a to ich głos jest w tej sprawie decydujący. Premierzy dwóch ważnych z punktu widzenia futbolu landów, Armin Laschet z Nadrenii Północnej-Westfalii (7 z 18 klubów w 1. Bundeslidze) oraz Markus Soeder z Bawarii (2 kluby, w tym rzecz jasna Bayern Monachium), są bardzo optymistycznie nastawieni.

Laschet zwracał uwagę na konieczność trzymania się przemyślanej koncepcji, odpowiedzi na pytania związane z treningami, odbywaniem meczów oraz życiem prywatnym piłkarzy. Dodał również, że 9 maja jest możliwą datą powrotu, choć całość musi zostać zweryfikowana przez Federalne Ministerstwo Zdrowia.

Pozytywne sygnały

– Nie należy przesadzać ani być lekkomyślnym, bo nawet spotkania bez kibiców są balansowaniem na linie – mówił z kolei Soeder, nieco bardziej powściągliwy, ale również gotowy na wznowienie Bundesligi. Premier Bawarii opowiada się również za czynnym udziałem w przedsięwzięciu Instytutu Roberta Kocha, czyli głównej placówki epidemiologicznej w Niemczech.

To właśnie Soeder zwrócił uwagę na psychologiczne i społeczne korzyści związane z piłką nożną i przyznał chociażby, że: – Weekend z futbolem jest o wiele bardziej znośny niż bez futbolu!

Jednym z najbardziej wstrzemięźliwych regionów w całej tej debacie pozostaje Brema, która jako pierwsza zdecydowała się na odwołanie meczu, na kilka godzin przed tym, jak władze ligi zawiesiły całą Bundesligę. Ustami senator Anji Stahmann powiedziano, że powrót do futbolu byłby uzasadniony od połowy lub od końca maja, z zachowaniem najostrzejszych warunków higienicznych i medycznych. Nie zmienia to jednak faktu, że to wciąż jest głos „na tak”.

– Te wypowiedzi są bardzo pozytywnym sygnałem – skwitował wszystko prezes Bayernu Monachium Karl-Heinz Rummenigge, dodając: – Ważne, abyśmy w przykładny i poważny sposób podchodzili do wymogów prawnych oraz medycznych, aby zminimalizować ryzyko.

To nie jest hobby

Także Hans-Joachim Watzke, dyrektor zarządzający Borussii Dortmund – który wraz z Rummeniggem jako pierwsi w Niemczech głośno mówili o finansowych konsekwencjach koronawirusa w świecie piłkarskim – podchodzi optymistycznie do całej sprawy.

– W fabrykach samochodowych taśmy pracują, na budowach zaraz ruszy robota. Fryzjerzy wkrótce wrócą do pracy, inne usługi też. W Bundeslidze my również chodzimy do pracy, to jest nasz zawód, a nie hobby. Mam nadzieję, że w maju kibice poczują się choć trochę szczęśliwsi, gdy ich drużyny ponownie wybiegną na boiska – dodał.

Zdaniem „Bilda”, jeśli liga wróci 9 maja, najpierw zostaną rozegrane dwie ostatnie kolejki, numer 33 i 34, które w normalnych okolicznościach przypadałyby właśnie na te weekendy. Dopiero potem zajęto by się zaległymi spotkaniami z serii 26-32.

Fot. PressFocus