Bundesliga. Przewaga utracona

Spadek formy Bayernu w końcu przełożył się na jego wyniki. Spora jeszcze niedawno przewaga nad drugim RB Lipsk została zniweczona i gigant musi mieć się na baczności.


Choć hitem kolejki „mentalnie” były Revierderby Schalke i Borussii Dortmund, to jasne było, że pod względem czysto sportowym lepszą rywalizacją będzie pojedynek Eintrachtu Frankfurt z Bayernem Monachium. „Orły” mają prawdopodobnie najlepszą formę w Bundeslidze i nie przegrały w ostatnich 11 spotkaniach, wygrywając aż 9 z nich.

Bomba w okienko

Co więcej, Eintracht pokonał w sobotę Bayern i była to ich 23. wygrana z Bawarczykami na własnym terenie – pod tym względem frankfurtczycy nie mają sobie równych. Eintracht wyrównał także klubowy rekord z 1977 roku, strzelając przynajmniej dwa gole w każdym z poprzednich 11 meczów. Manuel Neuer piłkę z siatki wyciągał właśnie dwa razy, choć mógł robić to częściej, tym bardziej że gospodarzom – prawdopodobnie – należał się rzut karny za faul Alphonso Daviesa na Ragnarze Ache’u. Gwizdek sędziego jednak milczał.

Z monachijczykami bawił się w sobotę przede wszystkim świetnie dysponowany Amin Younes, zdobywca drugiej bramki po fenomenalnej „bombie” w samo okienko bramki Neuera! Na prawej obronie kompletnie nie radził sobie mocno… nieporęczny Niklas Suele, którego 195 cm wzrostu nie pomagało w walce z prawie 30 cm niższym Younesem oraz dynamicznym Filipem Kosticiem. A warto jeszcze przypomnieć, że z powodu urazu w Eintrachcie nie mógł zagrać drugi najlepszy strzelec Bundesligi, Andre Silva.

Beznadziejni zmiennicy

Bayern – jak to ostatnimi czasy bywa – obudził się w drugiej połowie, honorowego gola zdobył Robert Lewandowski, rozgrywający swój 400. mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. Polaka wspomagał dobrze dysponowany Leroy Sane i choć Eintracht miał trochę szczęścia, bo w kilku sytuacjach wiele zawdzięczał swojemu bramkarzowi Kevinowi Trappowi, to jednak „Orły” dobitnie ukazały problem z jakością monachijskich zmienników.

Trener Hansi Flick nie mógł skorzystać z wielu graczy, a ściągnięci latem na szybko zmiennicy nie dają drużynie prawie żadnej jakości. Najgorszy na boisku był wspomniany Suele, którego Flick wolał wystawić na prawą obronę, mimo że na ławce miał gotowego do gry Bouna Sarra, czyli… nominalnego prawego obrońcę. O Marcu Roce i Eriku Maximie Choupo-Motingu lepiej nie wspominać, podobnie jak o kontuzjowanym Douglasie Coście.

W Berlinie jak u siebie

W ostatniej kolejce Bayern w sensacyjnych okolicznościach zremisował u siebie z beniaminkiem z Bielefeldu (3:3), dzięki czemu w tabeli podgonił go wicelider z Lipska. RB pokazał klasę, wygrywając na wyjeździe z Herthą 3:0, zdobywając Berlin w każdym z dotychczasowych pięciu meczów. Co więcej, „Byki” za każdym razem wbijały tam stołecznej drużynie przynajmniej 3 gole. Lipsk zmniejszył więc dystans do Bayernu do dwóch „oczek”, utrzymując jednocześnie pięciopunktową swobodę nad Wolfsburgiem i Eintrachtem – zespołami z najmniejszą liczbą porażek (2).

Jeśli zaś chodzi o wspomniane derby Zagłębia Ruhry, Dortmund bez niespodzianki pokonał Schalke w Gelsenkirchen 4:0. Fani „Koenigsblauen” muszą chyba pogodzić się już z faktem, że na kolejne Revierderby z BVB będą musieli poczekać co najmniej do jesieni 2022 roku…


Na zdjęciu: Leroy Sane (w powietrzu) dwoił się i troił, ale tylko raz udało mu się asystować przy golu Roberta Lewandowskiego (pierwszy z lewej).

Fot. PressFocus