Bundesliga. W amsterdamskim stylu

Wciąż nie jest jasna przyszłość Roberta Lewandowskiego. Bayern powoli robi się nerwowy, ale w międzyczasie… zapewnia sobie dwa transfery z Holandii.

Sprawa z „Lewym” ciągnie się od tygodni i stoi w martwym punkcie. Polak oczekuje przedłużenia wygasającego za ponad rok kontraktu, najlepiej z jakąś podwyżką. Obecnie – razem z bonusami – zarabia ok. 23-24 mln euro; najwięcej w Bayernie. Bawarczycy jednak zwlekają z działaniem, a dołki pod klubem kopie agent zawodnika, Pini Zahavi.

Szczwany lis

Oczywiście z dużym przymrużeniem oka należy traktować informacje o rzekomym transferze Lewandowskiego do Barcelony. Śródziemnomorskie media lubią kreować historie, które niekoniecznie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Oczywiście istnieje zainteresowanie Katalończyków, ale do jakiegokolwiek ruchu jeszcze bardzo daleka droga. Na ten moment najbardziej prawdopodobnym kierunkiem jest… pozostanie w Monachium.

Zahavi to jednak szczwany lis. Zawsze chce ugrać jak najwięcej dla siebie i swojego klienta, dlatego – jak donosi Christian Falk ze „Sport Bilda” – chce skłócić ze sobą Bayern i Lewandowskiego. Podobny manewr zastosował w przypadku Davida Alaby, który bez kwoty odstępnego trafił do Realu Madryt.

Z tego powodu Bayern robi się powoli nerwowy. Napastnik oczekuje uznania i tego, że Bawarczycy zrobią wszystko, by zatrzymać go u siebie. Ci jednak działają w swoim stylu – bez pośpiechu, z dokładną analizą. Zahavi chce to wykorzystać i uruchomił swoje znajomości w Barcelonie i Paryżu. Sam Lewandowski także nie zamyka się na opcję odejścia, tym bardziej że wygrał z Bayernem wszystko. Nie zmienia to jednak faktu, że w tej grze wszystko zależy od mistrza Niemiec.

Chce tam grać

W międzyczasie monachijczycy chcą dopiąć transfer duetu z Ajaksu Amsterdam. Mowa o czołowych piłkarzach znanego z promowania topowych graczy klubu: 19-letnim Ryanie Gravenberchu i 24-letnim Noussairze Mazraouim. Ten pierwszy jest łączony z Bayernem już od dłuższego czasu. Sam środkowy pomocnik co prawda nie wypowiadał się wprost o transferze, ale nie ukrywał, że monachijski klub imponuje mu.

Falk donosi, że Gravenberch w pełni nastawił się na przeprowadzkę do Niemiec i stała się ona jego celem. To z kolei wpływa pozytywnie na negocjacje od strony Bayernu, który może liczyć na zbicie ceny. Będzie ona wynosić ponad 20 mln euro, ale to i tak niezła kwota, biorąc pod uwagę wielki talent Holendra. 19-latek dostrzega swoją szansę w tym, że z klubu odejdą latem Corentin Tolisso i Marc Roca, a podatny na kontuzje jest Leon Goretzka. To – dodając do tego dużą liczbę meczów w sezonie – ma być dla Gravenbercha gwarancją w miarę regularnych występów w FCB.

Marokańskie wzmocnienie

Mazraoui z kolei rozwiązałby w Bayernie problem z obsadą prawej obrony, który istnieje praktycznie od… przejścia na emeryturę Philippa Lahma w 2017 roku. Z niezłym skutkiem grywał tam co prawda Joshua Kimmich, ale dużo większy pożytek jest z Niemca w środku pola, gdzie prezentuje poziom klasy światowej. Od kilku sezonów Bawarczycy mają więc opcje tymczasowe, bo inaczej nie można nazwać ustawiania tam Benjamina Pavarda.

Co istotne, reprezentantowi Maroka z końcem sezonu wygasa kontrakt z Ajaksem, więc Bayern ściągnąłby go za darmo, czyli tak jak lubi najbardziej. Nic nie zostało jeszcze podpisane, ale Mazraoui słownie zapewnił już Niemców o swojej zgodzie. To spowoduje, że Pavard zostanie opcją do gry na środku obrony, a Bayern nie będzie musiał ściągać nikogo w następstwo Niklasa Suele, który odchodzi do Borussii Dortmund.


Na zdjęciu: Noussair Mazraoui (w środku) prawie na pewno zostanie piłkarzem Bayernu.

Fot. PressFocus