Butelka najważniejszym „argumentem”

Stadion w Oławie zamknięty dla kibiców do końca sierpnia!


Sobotni mecz Moto-Jelcza Oława z Orłem Ząbkowice (1:1) w ramach rozgrywek IV ligi Koleje Dolnośląskie (grupa wschód) odbył się bez udziału publiczności. Było to pokłosiem kary nałożonej na klub z Oławy przez Wydział Dyscypliny Dolnośląskiego ZPN za incydent, do którego doszło 12 czerwca w meczu z Lechią Dzierżoniów.

Przedstawiciele obu klubów bo mieli zastrzeżenia do pracy arbitra, twierdząc kategorycznie, że sędziował przeciwko nim. Nie będziemy rozstrzygać, która ze stron ma rację (a może jak zwykle leży ona pośrodku?), natomiast niedopuszczalne są incydenty, do jakich doszło po zakończeniu spotkania.

Relacja z oficjalnej strony Moto-Jelcza Oława: „Jeden z piłkarzy Lechii schodzący do szatni wdał się w słowną utarczkę z kilkoma oławskimi kibicami. Obie strony „nakręcały” się coraz bardziej, aż omal nie doszło do rękoczynów. Wówczas jeden z kibiców próbował przeskoczyć ogrodzenie, oddzielające piłkarzy od publiczności (został powstrzymany przez innych kibiców), inny próbował rzucić butelką, na szczęście zrobił to bardzo niecelnie i nikogo nie trafił. Całe to zdarzenie widzieli sędziowie i zostało to odnotowane w protokole meczowym. Stadion ma być zamknięty do końca sierpnia, tak więc pierwsze mecze domowe sezonu 2021/2022 także odbędą się bez udziału publiczności”.

Nieco inaczej całe zajście widzieli goście. „Do sporego skandalu doszło po spotkaniu w Oławie. Zawodnicy Lechii Dzierżoniów schodząc po wygranym meczu z boiska do szatni zostali przez pseudokibiców Moto-Jelcza obrzuceni butelkami i tylko wielkiemu szczęściu zawdzięczamy, że żaden z naszych zawodników nie odniósł poważnych obrażeń. Na domiar złego jeden z nich przeskoczył przez ogrodzenie i usiłował uderzyć jeszcze jednego z naszych piłkarzy. Służby ochrony nie zadziałały w sposób odpowiedni, ale na nasze szczęście zawodnicy nie ucierpieli. Całe zajście zostało przez sędziów zapisane w protokole meczowym. Swoje niezadowolenie pseudokibice Moto-Jelcz Oława niech wylewają na swojej stronie internetowej, a nie w agresywny sposób atakując zawodników zespołu przyjezdnego”. Trener Lechii Paweł Sibik powiedział, że bramkarz jego drużyny Dominik Spaleniak miał ogromne szczęście, bo rzucona przez pseudokibica Moto-Jelcza butelka o centymetry minęła jego głowę.

W tym momencie nasuwa się mnóstwo pytań. Co robiły w tym czasie tzw. służby porządkowe, by powstrzymać agresję pseudokibiców? Z przebiegu zajścia wynika, że niewiele lub nic, zatem nie zasłużyły na wynagrodzenie za pilnowanie porządku na tym spotkaniu. Pod drugie – jakim cudem kibice wnieśli butelki na trybuny? Jak widać, w rękach sfrustrowanego kibica to może być bardzo groźna broń. Gdyby Dominik Spaleniak dostał butelką w głowę, mógł ponieść poważny uszczerbek na zdrowiu, a być może nawet musiał zakończyć karierę. Tego – na szczęście – się nie dowiemy. Czy gdyby tak zakończył się ów incydent, działacze Moto-Jelcza Oława ograniczyliby się do zwyczajowego „przepraszam”? Z opisu na stronie internetowej odnoszę takie wrażenie, że próbują rozgrzeszyć agresorów. Niecelny rzut butelką jest rzutem, a nie „próbą rzutu butelką”. Nikt nie ma prawa bagatelizować takich zajść. I nie jest żadnym alibi, że sędzia gwizdał słabo. Nawet gdyby to robił tendencyjnie, nie powinno być przyzwolenia na „róbta co chceta” w wykonaniu pseudokibiców.


Na zdjęciu: Piłkarze Lechii Dzierżoniów wyjazdu do Oławy nie będą wspominali miło…

Fot. facebook.com/MZKS. LechiaDierzoniow