Bytovia – GKS Katowice. Lider (nie) z przypadku!

GieKSa pierwszy raz w historii występów na szczeblu centralnym odniosła 7. z rzędu zwycięstwo, znów będąc w stanie odwrócić losy meczu, który źle się jej układał.


Stało się – GieKSa z jesieni 2020 roku zapisała się na kartach 56-letnich dziejów klubu. Pierwszy raz w historii występów na szczeblu centralnym katowiczanie odnieśli 7 zwycięstw z rzędu. W weekend, pokonując Motor, drużyna Rafała Góraka wyrównała osiągnięcie ekip Piotra Piekarczyka (2006/07, stara III liga), Pawła Kowalskiego (1999/00, stara II liga) i Oresta Lenczyka (1990/91, ekstraklasa i Puchar UEFA), a dzisiaj je przebiła. To istna przewrotność piłkarskiego losu, że stało się to z Bytovią, czyli rywalem z największych koszmarów fanatyków GieKSy, która 1,5 roku temu w kuriozalnych okolicznościach pociągnęła ich za sobą na poziom rozgrywkowy nr 3. Teraz zespół z Bukowej jest na dobrej drodze, by się stąd wydostać. Wskutek zwycięstwa i przełożenia meczu Wigry – Górnik, zameldował się na szczycie tabeli. Futbolowa fortuna kołem się toczy.

Jedenastka „Uryna”

Gol Marcina Urynowicza, 3 punkty w meczu, który zaczyna się od stanu 0:1 – można zażartować, że kibice GKS-u nie ujrzeli niczego nowego niż to, do czego w ostatnich tygodniach mogli się przyzwyczaić. Już po raz 5. katowiczanie wygrali spotkanie, w którym przegrywali. Wcześniej odwracali losy starć z rezerwami Lecha, Grudziądzem, Wigrami i Kaliszem. W poprzednim sezonie dokonali tej sztuki ledwie 2-krotnie. W Bytowie to „odwracanie” zaczął Urynowicz, cofnięty w tym sezonie przez trenera Góraka na pozycję nr 8. Uderzył sprzed pola karnego, piłka po drodze do siatki zaliczyła jeszcze drobny rykoszet, a po chwili 24-latek mógł cieszyć się z 11. tej jesieni trafienia. Bytowianie mogli zaciskać zaś pięści ze złości, bo już 5. raz tej jesieni zdarzyło się, by rywal wbijał im gola tuż przed przerwą.

Godne zastępstwo

Gol na wagę 3 punktów padł na kwadrans przed końcem. Bytovia zgubiła piłkę na swojej połowie, Filip Kozłowski i Arkadiusz Woźniak rozprowadzili kontrę, a zwieńczył ją z (dosłownie!) najbliższej odległości Dominik Kościelniak, w zasadzie wkraczając z futbolówką do bramki. Urodzony w Zakopanem pomocnik zwieńczył niezły dla siebie okres, kiedy zastępował Adriana Błąda. Lider GKS-u nie zagrał w dwóch ostatnich meczach z powodu kontuzji. Teoretycznie mógłby wystąpić w Bytowie, ale trener Górak wolał nie ryzykować i zostawił jeszcze swojego asa w domu, szykując na niedzielne spotkanie z Chojniczanką. Kościelniak – nominalny skrzydłowy – na pozycji ofensywnego pomocnika dał radę.

Punkty najcenniejsze

Brak Błąda nie był jedynym osłabieniem – za kartki pauzował Michał Kołodziejski, dlatego po raz pierwszy w tym sezonie na środku obrony zameldował się w wyjściowym składzie Grzegorz Janiszewski. Zapewne mógł zachować się lepiej przy straconej bramce. Gdyby nieco dalej wyekspediował piłkę po stałym fragmencie, ta raczej nie wróciłaby w pole karne i Kacper Sezonienko nie dałby miejscowym prowadzenia.
Nasuwa się refleksja, że właśnie w takich meczach – na trudnym terenie, gdy nie idzie, gdy w dodatku jesteś osłabiony – zdobywa się punkty najcenniejsze, które w ostatecznym rozrachunku mogą pomóc w realizacji celu. A drżeć trzeba było do ostatnich chwil. W doliczonym czasie gry Łukasz Wasiak uderzył jednak z bliska w środek i dobrze ustawiony Bartosz Mrozek złapał piłkę – na wagę 7. wygranej i fotelu lidera. Być może katowiczanie zasiedli na nim tymczasowo, ale na pewno nie przypadkiem.

Bytovia – GKS Katowice 1:2 (1:1)

1:0 – Sezonienko, 18 min, 1:1 – Urynowicz, 45 min, 1:2 – Kościelniak, 75 min

BYTOVIA: Staniszewski – Dymerski (86. Lizakowski), Bąk, Memić, Camargo – Deleu (89. Wolski), Lech (86. Wasiak), Zawistowski, Ryś (72. Sikorski), Bach (87. Urban) – Sezonienko Trener Adrian STAWSKI.

GKS: Mrozek – Wojciechowski, Jędrych, Janiszewski, Rogala – Gałecki, Urynowicz (83. Jaroszek) – Sanocki (62. Kiebzak), Kościelniak (83. Pavlas), Woźniak – Kozłowski (90+2. Szwedzik). Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Konrad Aluszyk (Toruń). Żółte kartki: Lech, Ryś, Zawistowski, Deleu – Sanocki, Janiszewski.
Piłkarz meczu – Dominik KOŚCIELNIAK.


Na zdjęciu: Gol Dominika Kościelniaka sprawił, że katowiczanie patrzą na rywali z góry.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus