Cicha została zamknięta!

Stadion w Chorzowie wyłączono w poniedziałek z użytku decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Trzeba wyciąć jeden z zagrażających życiu jupiterów. Nie wiadomo, kiedy Ruch będzie mógł grać u siebie. Miasto włączyło się w poszukiwania obiektu zastępczego.


Na 26 dni przed startem pierwszoligowej wiosny społeczność Ruchu otrzymała cios poniżej pasa. Z przyczyn bezpieczeństwa zamknięty został stadion przy Cichej. Taką decyzję podjął Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Chorzowie na podstawie wizji lokalnej oraz ekspertyzy Instytutu Techniki Budowlanej związanej ze stanem jupiterów. Jeden z nich – nr 2, zlokalizowany przy sektorze rodzinnym, wymaga demontażu. Niezwłocznego – bo w ciągu 14 dni. Ekspertyza wykazała pęknięcie w obrębie podstawy masztu.

– Nie ma przestrzeni do zastanawiania się czy zawahania. Maszt demontujemy, bo tego wymaga bezpieczeństwo – mówi Jarosław Barteczko, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Rekreacji i Sportu w Chorzowie, zarządzającego stadionem. Nie da się tego jeszcze ocenić zero-jedynkowo, ale dziś absolutnie wszystko wskazuje na to, że „Niebiescy”, którzy wiosną mają walczyć o powrót do ekstraklasy, zaczną rundę poza swoim miastem!

Rozbiórka bez przetargu

Wyniki ekspertyzy Instytutu Techniki Budowlanej dotarły do Chorzowa w piątkowe popołudnie. W poniedziałek rano odbyła się narada z udziałem prezydenta Andrzeja Kotali. Już w południe zamknięty został klubowy sklep, tzw. strefa kibiców Ruchu. Obszar leżący w promieniu 54 metrów od felernego masztu oświetleniowego musi być wyłączony z użytkowania. Normalnie funkcjonują klubowe biura, ale wjazd odbywa się od strony „dziesiony”, a nie bramą główną przez duży parking. Nie są to okoliczności pozwalające wierzyć, że 11 lutego „Niebiescy” będą mogli zagrać na Cichej z Chrobrym Głogów.

– Przystępujemy do pracy natychmiast. Jest już wyłoniony pierwszy wykonawca. Tak szybko, jak będzie to możliwe, wejdzie na obiekt, zacznie demontaż opraw świetlnych oraz rozkablowanie całej wieży – mówi dyrektor Barteczko.

– Miasto natychmiast zareagowało na tę sytuację, zabezpieczyło środki na wykonanie prac. Resztą zajmuje się zarządca obiektu – dodaje Tomasz Breguła, rzecznik Urzędu Miasta Chorzowa, ale konkretnych kwot nie podaje. Trudno póki co o nich mówić, podobnie jak o czasie. W miejscu usuniętego masztu ma stanąć konstrukcja tymczasowa. Ile to będzie kosztować, ile to będzie trwać? Dobra wiadomość jest taka, że pierwsze prace – rozbiórkowe – wykonane zostaną bez przetargu.

– Zgodnie z decyzją Inspektora Budowlanego, możemy to zrobić bez projektu, bo mowa o sytuacji awaryjnej – zaznacza wicedyrektor MORiS-u.

Czy przekroczą 130 tysięcy?

Bez przetargu i bez projektu może nie obyć się natomiast w przypadku stawiania konstrukcji tymczasowej – czyli same procedury, pomijając kwestię robót, mogą trwać dobrych kilka tygodni. Jak to brzmi na niecały miesiąc przed startem tak ważnej dla Ruchu rundy – nie trzeba chyba specjalnie opisywać. Wszystko zależy od tego, czy koszt prac wyniesie co najmniej 130 tys. zł netto. Jeśli tak – wymagany będzie przetarg.

– Czy będą to kwoty przetargowe? Prawdopodobnie tak, ale więcej będziemy wiedzieć po spotkaniu z firmami, które będą odbywać się w tym tygodniu. Oświetlenie tymczasowe ma pozwolić nam uzyskać taką samą liczbę luxów, jaka była na ściętej wieży. Demontaż masztu ma się zacząć od opraw – by wykorzystać je w oświetleniu tymczasowym. Ale czy to jest możliwe, jak to technicznie wykonać – będziemy o tym rozmawiać z firmami. Ta sytuacja jest dla nas bardzo nowa. Działamy na 120 procent mocy przerobowych. Więcej konkretów będziemy mogli podać pod koniec tygodnia – tłumaczy dyrektor Barteczko.

Już w końcówce ubiegłego roku opisywaliśmy w „Sporcie” problemy Chorzowa z jupiterami, niekorzystnymi odczytami czujników odchyleń na wietrze itd. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że do końca tego roku „świeczki” – jak mawiają kibice Ruchu na maszty – będą musiały zostać całkowicie wycięte.

– Po tym, co się stało, wydaje się to najbardziej prawdopodobne – potwierdza wicedyrektor Barteczko. W budżecie miasta zapisano na ten cel 200 tys. zł, ale to kwota, która oczywiście nie pokryje takiej inwestycji, a co najwyżej projekt.

W MORiS-ie pytamy, czy w obliczu konieczności wycięcia jednej świeczki, nie pojawiła się myśl, by – abstrahując od problemów, jakie miałby Ruch – od razu wyciąć wszystkie cztery i wygospodarować w mieście fundusze na montaż nowych masztów (dyrektor MORiS Alina Zawada w rozmowie z radnymi nie była w stanie w grudniu oszacować kosztów).

– Na razie działamy z jednym konkretnym masztem – awaryjnie, ze względu na zagrożenie życia ludzi. Pozostałe trzy będą musiały zostać wycięte zgodnie z procedurą. A więc, po pierwsze, musi być pozwolenie na budowę, a po drugie – projekt. W jednym działaniu nie da się tego ująć, dlatego teraz zajmujemy się tylko i wyłącznie wieżą nr 2 – mówi Barteczko.

Rozmowy z sąsiadami

Osobną kwestią jest to, czy zamontowane w miejscu wyciętego jupitera tymczasowe oświetlenie w połączeniu z trzema „starymi” spełni wymogi PZPN. W Podręczniku Licencyjnym jest zapis, że musi mieć moc co najmniej 1400 luxów oraz „pokrywać równomiernie każdy obszar gry”, co naturalnie musi budzić wątpliwości. Ruch za pośrednictwem kierownika ds. bezpieczeństwa Krzysztofa Hermanowicza poinformował o swojej sytuacji Komisję ds. Licencji Klubowych PZPN.

– Demontaż ma potrwać kilka dni, więc teoretycznie za te kilka dni obiekt zostanie dopuszczony do użytku, ale nie wiemy, co z pierwszym meczem. Będziemy robić wszystko, by zagrać go u siebie, ale nie my jako klub jesteśmy tu ośrodkiem decyzyjnym – przyznaje Marcin Stokłosa, wiceprezes Ruchu.

Choć przedstawiciele stowarzyszenia zrzeszającego pierwszoligowe kluby patrzą na problem „Niebieskich” przychylnie, to trudno wyobrazić sobie, by PZPN pozwolił grać mecze bez sztucznego oświetlenia. Terminarz w I lidze stał się od tego sezonu sztywny, kluby nie wybierają sobie godzin rozgrywania spotkań, wszystkie są transmitowane przez Polsat – 3 w telewizji, reszta w internecie. 11 lutego z Chrobrym Głogów chorzowianie mają zagrać o 20.00. Dwa tygodnie później ze Stalą Rzeszów – o 12.40, ale w HD mecz ten transmitować ma na swojej telewizyjnej antenie Polsat.

Naiwne byłoby dziś czekanie z założonymi rękami. Trzeba szukać obiektu zastępczego.

– Miasto prowadzi rozmowy z kilkoma samorządami w regionie, by w razie problemów technicznych i związanych z tym ryzykiem opóźnień, mieć możliwość rozegrania kolejnych spotkań ligowych na stadionie rezerwowym – mówi nam rzecznik chorzowskiego magistratu.

Dostaną po kieszeni

W razie konieczności wynajmu zastępczego stadionu, miasto ma wziąć koszty na siebie, by Ruch nie tracił dziesiątek, albo i setek tysięcy złotych z 2-milionowej dotacji, jaką ma uzyskać od Urzędu Miasta w 2023 roku. Jak zwykle przy takiej okazji, naturalnie na myśl przychodzi stadion w Gliwicach, w przeszłości użytkowany przez Ruch, ale nie jest to jedyna opcja. Niezależnie gdzie wyląduje, tak czy siak dostanie po kieszeni. Cicha jesienią wypełniała się, na dniu meczowym mimo posiadania 3,5-tysięcznej grupy karnetowiczów klub jest w stanie zarobić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, do tego dochodzą wpływy ze sklepu kibica. Nie ma nawet już co mówić o utracie atutu gospodarza.

– Czy zdążymy na pierwszy mecz? Wykonywane prace i odbywane spotkania będą przynosiły coraz więcej odpowiedzi – mówi wicedyrektor MORiS-u.
Kibic Ruchu zdecydowanie nie ma łatwego życia. Podczas meczów często trybuny skandują na dwie strony: „Nowy stadion dla Chorzowa”. Teraz przydałby się jakikolwiek stadion.


  • 54 LATA mają „świeczki”. Jupitery przy Cichej uruchomione zostały jesienią 1968 roku z inicjatywy prezesa Ryszarda Trzcionki. Zostały wykonane według projektu wypatrzonego przez działaczy w austriackim Linzu.
  • 25 DNI zostało do meczu Ruch – Chrobry Głogów. Mało prawdopodobne, by odbył się w Chorzowie.

Na zdjęciu: To właśnie ten maszt, z prawej strony, przy sektorze rodzinnym, niebawem zniknie z Cichej. A czy znikną z niej rozgrywki I ligi? Pytania bez odpowiedzi…
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus