Co młodym daje duża impreza?

Nazwisko Pazdana było największym zaskoczeniem na liście Beenhakkera. Holenderski trener zabrał piłkarza Górnika Zabrze do Austrii po naukę. W trakcie turnieju finałowego nie rozegrał ani minuty, ale dziś uważa, że zebrane doświadczenie zaprocentowało. – Na pewno większość dziennikarzy w tamtym czasie była zdziwiona wyborem trenera. Pojechałem tam po doświadczenie, które sprawiło, że na kolejnej dużej imprezie mniej się stresowałem. Znałem już tę otoczkę, wiedziałem jak to wszystko wygląda. Masz ten komfort, że wiesz, co cię czeka i jest to bardzo cenne – mówi dziś Pazdan (na tytułowym zdjęciu stojący pomiędzy Wojciechem Łobodzińskim i Łukaszem Gargułą; podczas Euro 2008 miał zaledwie 20 lat).

Dziś Leo Beenhakker może być dumny z tamtego wyboru, bo dostrzegł w Pazdanie potencjał, który niewielu widziało. – Grając przeciwko niemu musisz się czuć jakbyś miał za chwilę zwariować i uciec do szatni – komplementował młodego piłkarza holenderski trener.

Takie wybory zawsze wywołują sensację, ale trenerzy często zabierają na dużą imprezę jednego, dwóch młodych piłkarzy, by ci zyskali tam cenne doświadczenie. – Oczywiście, że to procentuje. Trenerzy zabierają piłkarzy na których chcieliby postawić w przyszłości – mówi Paweł Janas. – W trakcie turniejów wszyscy piłkarze rezerwowi siedzą na ławce rezerwowych, każdy z nich musi być gotowy na to, że sięgnie po niego trener. Poza tym gra się na wielkich stadionach, presja jest znacznie większa. W klubie stratę możesz odrobić za tydzień, na mistrzostwach nie ma takiego komfortu – dodaje.

Gdy w 2006 podawał kadrę na mistrzostwa świata, wielu osobom opadły szczęki. Janas zrezygnował choćby z Jerzego Dudka w miejsce którego zabrał 21-letniego wówczas Łukasza Fabiańskiego. – Trenerzy zazwyczaj dokonują wyboru w ten sposób, by mieć do dyspozycji dwóch doświadczonych golkiperów, a trzeci jedzie z myślą o przyszłości. Łukasz broni w reprezentacji do dziś, a minęło 12 lat. Doświadczenie zdobyte w Niemczech mu pomogło. Ale pamiętajmy, że on już wtedy w Legii był podstawowym bramkarzem. Nie jechał więc na pokaz, po prostu był najlepszy z młodej generacji bramkarzy – dodaje.

W kadrze znalazło się miejsce także dla 22-letniego Dariusza Dudki i o rok starszego Pawła Brożka. – Ogłoszenie kadry oglądałem w telewizji. Siedziałem na kanapie z moją przyszłą żoną i po tym, gdy usłyszałem swoje nazwisko, długo nie mogłem dojść do siebie – wspomina piłkarz Wisły Kraków. On nie pojechał do Niemiec tylko na wycieczkę. Pojawiał się na boisku w końcówce wszystkich trzech meczów, choć wcześniej w kadrze grał tylko w meczach towarzyskich.

Żadnego młokosa do Korei nie zabrał w 2002 roku Jerzy Engel. Najmłodszy Arkadiusz Głowacki miał 23 lata i zagrał w ostatni meczu Polaków, przeciwko Stanom Zjednoczonym. W tym meczu na boisko wszedł także Paweł Sibik, czyli największe zaskoczenie ówczesnego selekcjonera. W miejsce które zazwyczaj rezerwowane jest dla młodego zdolnego, pojechał 31-letni pomocnik Odry Wodzisław. W ostatni meczu, już tylko o honor, zagrał także 35-letni Jacek Zieliński. Takie wybory sprawiły, że kadra Polaków na mistrzostwa świata w 2002 roku była najbardziej zaawansowana wiekowo w wielkich imprezach XXI wieku.

Na najmłodszą drużynę postawił dla odmiany Franciszek Smuda w 2012. Do kadry włączył dwóch 20-latków – Marcina Kamińskiego i Rafała Wolskiego. Kamiński w kadrze jest do dziś, ale trudno mówić o ciągłości. Zadebiutował w 2011, na EURO nie powąchał murawy. Adam Nawałka dał mu szansę zaraz na początku, ale potem Kamiński znów musiał czekać pięć lat na kolejny występ w kadrze. Kariera Rafała Wolskiego również nie toczy się modelowo, ale jemu przeszkadzają przede wszystkim kontuzje. Dziś ma 25 lat i tylko siedem meczów w kadrze. W październiku zeszłego roku odkurzył go Nawałka, ale w lutym piłkarz Lechii zerwał więzadła w kolanie i ponownie wypadł na długo z gry.

Kontuzje innych piłkarzy pomogły dwa lata temu Bartoszowi Kapustce. 19-letni wówczas piłkarz Cracovii pewnie nie pojechałby do Francji, gdyby nie kontuzja Pawła Wszołka. A potem – tuż przed EURO – urazu doznał Kamil Grosicki. Niewiele brakowało a straciłby cały turniej. – Na szczęście nasz sztab medyczny i fizjoterapeuci w ciągu tygodnia postawili mnie na nogi. Już z Irlandią Północną mogłem zagrać 10 minut. Po tym wydarzeniu trener powiedział, że następnym razem sztab nie będzie już słuchać, ile chcę grać – wspomina Grosicki. Jego pech otworzył drogę do składu Kapustce, który stał się jednym z odkryć EURO. Trudno jednak napisać, by skorzystał z tego doświadczenia. Po transferze do Anglii jego kariera zwolniła, a dziś Kapustka musi przemodelować swoją ścieżkę, jeśli nie chce stracić trzeciego sezonu z rzędu.

Czy Nawałka zaskoczy młodym nazwiskiem? – Zaskoczenia będą tylko wtedy, jeśli urazu dozna któryś z podstawowych zawodników – ocenia Janas. A to przecież on jest ekspertem od niespodzianek.