Czarodziej robi co chce

Australijczykowi na pocieszenie pozostał czek na 1,25 mln dolarów amerykańskich. Czarodziej z Omaha zarobił więcej, miał zagwarantowane 3 mln USD.

Ci, którzy liczyli, że Jeff Horn sprawi sensację równą tej co w lipcu ubiegłego roku w Brisbane, gdzie pokonał Manny’ego Pacquiao odbierając mu pas WBO, byli w mniejszości. Zdecydowana większość stawiała na Crawford, byłego mistrza wagi lekkiej i superlekkiej. Co więcej, w wadze superlekkiej dokonał dużej sztuki unifikując cztery najważniejsze pasy, co w najnowszej historii zawodowego boksu zdarzyło się dopiero po raz trzeci. Ale szybko je oddał i poszukał nowego wyzwania jakim były przenosiny do wyższej wagi.

W MGM Grand Garden Arena nie dał najmniejszych szans niepokonanemu wcześniej przybyszowi z Antypodów. Zbił go na kwaśne jabłko i gdyby ten nie miał granitowej szczęki, walka zakończyłaby się znacznie szybciej. Ostatecznie sędzia poddał Australijczyka w dziewiątej rundzie, za co ten powinien mu podziękować, gdyż uchronił go przed ciężkim nokautem.

Crawford w każdym elemencie bokserskiej sztuki był lepszy od byłego już mistrza. Choć jest pięściarzem praworęcznym zaczął pojedynek walcząc z odwrotnej pozycji i do końca był konsekwentny, choć kilka razy pokazał, że jak trzeba, to wraca do normalnej i dalej jest dla rywala nieosiągalny.

Na nic się zdały plany trenera Glena Rushtona, który chciał, by Horn doprowadził do brudnej ringowej bijatyki i w niej poszukał szansy, tak jak zrobił w starciu z Pacquiao. Wtedy miał za sobą pełen stadion w Brisbane (51 tysięcy widzów) i łaskawych mu sędziów. Teraz miał Crawforda, który wydaje się być dziś pięściarzem znacznie lepszym od Filipińczyka.

Kevin Barry, nowozelandzki srebrny medalista igrzysk w Los Angeles (1984), dziś trener Josepha Parkera, chcąc pomóc Hornowi namawiał go na faule, bo inaczej, jak twierdził, będzie bez szans. – Masz być jak pies spuszczony z łańcucha, bij gdzie popadnie – radził nie do końca w zgodzie z zasadą fair play.

Ale i to nie pomogło, Crawford był dla broniącego mistrzowskiego pasa Jeffa Horna nieuchwytny. Tak jak ostatnio mówił Roy Jones Jr: on jest gotowy na każdego, już wkrótce jest w stanie wyczyścić kategorię półśrednią jest tam przecież kilku znakomitych pięściarzy.

Czarodziej z Omaha odnosząc 33 zwycięstwo (24 przed czasem) i zdobywając tytuł w trzeciej już wadze potwierdził raz jeszcze, że to on jest najlepszy bez podziału na kategorie, lepszy nawet od Wasyla Łomaczenki.