Czas się odkuć

Częstochowianie w niedzielę będą chcieli przełamać serię bez zwycięstwa.


Jeszcze kilka tygodni temu takie stwierdzenie brzmiałoby jak żart. Jednak podopieczni Marka Papszuna w ostatnich dwóch meczach ligowych zdobyli punkt, co oznacza, że nie wygrali żadnego z tych spotkań. Może to lekko niepokoić, szczególnie że najbliższy rywal częstochowian jest z kategorii ważnych, nie tylko w kontekście tabeli, ale i kibicowskich animozji. Ewentualna strata punktów będzie więc podwójnie bolesna.

Przewaga jeszcze jest

Częstochowianie rozegrali w ciągu niewiele ponad tygodnia rozegrali dwa bardzo słabe mecze ligowe. Na ich szczęście przewaga nad wiceliderem, Legią drastycznie nie zmalała. Wicemistrzowie Polski mają na swoim koncie o sześć „oczek” więcej niż stołeczna ekipa, choć w zasadzie siedem. W momencie, gdy obie ekipy zrównają się punktami na korzyść częstochowian zadziała korzystny wynik dwumeczu z „Wojskowymi”.

Do końca sezonu ligowego pozostało siedem spotkań. Częstochowianie więc w najgorszym wypadku muszą wygrać pięć z nich. Ostatnia rywalizacja Legii z Miedzią Legnica pokazała, że podopieczni Kosty Runjaicia także mogą się potknąć na mniej wymagającym przeciwniku. Raków w starciach z takimi musi więc solidnie punktować. W niedzielę czeka go rywalizacja z Widzewem, następnie pojedynki z Miedzią i Lechią. Dwie ostatnie ekipy mają nóż na gardle. Albo zaczną zdobywać punkty, lub spadną z ligi. Częstochowianie więc muszą być przygotowani na ciężkie przeprawy.

Pojedynek z Widzewem wydaje się zdecydowanie łatwiejszy niż spotkania z legniczanami i gdańszczanami. Przede wszystkim łodzianie są spokojni o ligowy byt. Teoretycznie mogą bić się jeszcze z kilkoma zespołami, choćby Lechem i Pogonią o ekstraklasowe podium. Patrząc jednak realnie – łodzianie szanse na medal praktycznie stracili. Stąd Raków może to wykorzystać. W dodatku forma Widzewa jest daleka od idealnej. Drużyna prowadzona przez Janusza Niedźwiedzia w końcu w 2023 roku wygrała jedynie raz, w lutym ze Śląskiem.

Rotacja będzie niezbędna?

Częstochowianie więc muszą wykorzystać gorszą dyspozycję Widzewa. Problem w tym, że zadanie pod jednym względem nie będzie należało do najłatwiejszych. Sztab szkoleniowy lidera ekstraklasy musi rozwiązać duży problem, jaki powstał w środku ataku. Od dłuższego czasu kontuzje leczy Fabian Piasecki. Były napastnik między innymi Śląska Wrocław raczej nie pomoże częstochowianom do końca sezonu. Nieznana jest też sytuacja Sebastiana Musiolika. Zawodnik przed spotkaniem z Radomiakiem doznał urazu i na moment tworzenia tekstu nie ma żadnej informacji dotyczącej jego stanu zdrowia.

Konsekwencje takiej sytuacji są proste. W najbliższych tygodniach Raków będzie dysponował w linii ataku jedynie Vladislavsem Gutkovskisem. Z trojga złego akurat obecność Łotysza może cieszyć. Choć daleko mu do snajpera nawet średniej klasy, tak w porównaniu do Musiolika przynajmniej czasami zdobywa gole. Piasecki w Rakowie na razie miał przebłyski, jednak oczekiwania są zdecydowanie wyższe. Gorzej, jeżeli ze składu wypadnie także Gutkovskis, czego wykluczyć nie można. Wówczas sztab szkoleniowy będzie miał do dyspozycji tylko jedną alternatywę, aczkolwiek ciekawą, która w dodatku może dać częstochowianom skuteczność pod bramką rywali.

Mowa oczywiście o Ivanie Lopezie, który był już testowany na pozycji „9”. Jest to pewna alternatywa. Będzie miała konsekwencje w stylu gry Rakowa. W ostatnich spotkaniach widać w postawie częstochowian, szczególnie w ofensywie, stagnacje. Raków nie rozgrywa akcji ofensywnych z takim polotem i dynamiką, jak miało to miejsce jeszcze kilka tygodni temu. Można odnieść wrażenie, że rywale rozczytali częstochowian i ich metodę gry. Być może wprowadzenie kolejnego dynamicznego zawodnika pod bramkę przeciwnika uruchomi nowe sposoby kreowania akcji ofensywnych. Byłoby to mile widziane, szczególnie w kontekście końcówki sezonu i decydujących spotkań rundy wiosennej ekstraklasy.


Na zdjęciu: Raków w ostatnim meczu z Widzewem podzielił się punktami.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus