Damian Durkacz skończył kwarantannę. „Ta przerwa wyjdzie na plus”

Damian Durkacz i reszta polskich reprezentantów, którzy uczestniczyli w przerwanym olimpijskim turnieju kwalifikacyjnym w Londynie, zakończyli kwarantannę.

Zawodniczki i zawodnicy są zdrowi, nikt nie ma najmniejszych objawów choroby. Razem z prezesem PZB, Grzegorzem Nowaczkiem, jesteśmy w stałym kontakcie ze wszystkimi naszymi reprezentantami. Nikt nie ma najmniejszych objawów koronawirusa, jak np. kaszlu czy trudności w oddychaniu. Nikt nie zgłaszał nawet złego samopoczucia – poinformował niedawno wiceprezes Polskiego Związku Bokserskiego Maciej Demel.

W Londynie walczyło 13 naszych reprezentantów, ale razem ze sztabem trenersko-medycznym cała ekipa liczyła prawie 20 osób. Zawody w Londynie zakończyły się przedwcześnie, 16 marca, po zaledwie trzech dniach ze względu na rozprzestrzeniającego się koronawirusa i zaostrzenie wytycznych przez brytyjski rząd. I była to słuszna decyzja, bo wkrótce pojawiły się informacje, że zainfekowani zostali bokserzy oraz trenerzy z Chorwacji, Turcji i Rosji.


Zobacz jeszcze: W Londynie o Tokio


Członkowie polskiej ekipy po powrocie z Londynu przebywali na dwutygodniowej kwarantannie, która zakończyła się na początku kwietnia. Na szczęście okazało się, że nikt się nie zaraził. I wszyscy bardzo liczą, że wkrótce wróci „normalna rzeczywistość” i będzie można wrócić do treningów w salach. Aczkolwiek w miarę możliwości ćwiczyli w domach, a teraz – w zgodzie z obostrzeniami – próbują prowadzić zajęcia z trenerami.

Jednym z nich jest knurowianin Damian Durkacz. W Londynie 21-letni pięściarz Concordii wygrał pierwszą walkę walkowerem z urodzonym w Afganistanie, a startującym w barwach Reprezentacji Uchodźców Faridem Walizadehem. W następnej miał walczyć z Węgrem Milanem Fodorem o ćwierćfinał turnieju w wadze 63 kg. Wygrana dawała mu olimpijską nominację, ale dzień przed tym pojedynkiem zawody przerwano…

Jego zdaniem pojedynek z Węgrem był do wygrania.


Zobacz jeszcze: Z boiska piłkarskiego na ring


– Widziałem jego wcześniejszą walkę. Czułem się dobrze, nie zbijałem wagi, myślę, że byłem w stanie go pokonać. Wiadomo jednak, że ring wszystko weryfikuje i w boksie różnie bywa – opowiadał tuż po powrocie z Londynu. I dodał:

– Żalu z powodu przerwania turnieju nie czułem, bo już w czasie jego trwania pojawiały się opinie, że nie powinien się odbywać. Gdy ogłoszono, że nie zostanie dokończony, już wtedy liczyłem się z przełożeniem igrzysk olimpijskich. Ta przymusowa przerwa – tak mi się wydaje – powinna wyjść na plus. Ten dodatkowy rok pozwoli mi nabrać większego doświadczenia. Jestem młodym chłopakiem, organizm mężczyzny rozwija się do 23. roku życia. Przemyślałem tę sytuację i doszedłem do wniosku, że będę za rok lepiej przygotowany – powiedział mistrz Polski, który w listopadzie w Opolu Damian Durkacz obronił tytuł po wygranej z Mateuszem Polskim.

Knurowianin w czasie domowej kwarantanny nie próżnował.

– Byłem w kontakcie telefonicznym z trenerem Ireneuszem Przywarą, który podpowiedział jak ćwiczyć w domu. To były dwa treningi dziennie – jeden, żeby się spocić, a drugi siłowy. Teraz jest trochę łatwiej, bo można wyjść na krótko z domu. Ale z utęsknieniem czekam na to, kiedy będę mógł wrócić do sali, poćwiczyć z trenerem i kolegami, stoczyć jakieś sparingi… – rozmarzył się Damian Durkacz.


Zobacz jeszcze: Co jest mitem, a co prawdą o Średnickim