Daniel Szelągowski. Diament wypuszczony z rąk

Daniel Szelągowski potrzebował ledwie 12 minut, by zdobyć swojego pierwszego gola dla Rakowa w ekstraklasie. Korona Kielce może sobie pluć w brodę, że wypuściła takiego wychowanka prawie za bezcen.


18-latek już w poprzednim sezonie przykuł uwagę wielu klubów polskiej ligi. Gdy było już praktycznie pewne, że Korona, w której wówczas występował, spadnie z ekstraklasy, trener Maciej Bartoszek postawił na wychowanka ekipy z Kielc. W każdym z rozegranych wówczas spotkań błyszczał, a sezon zakończył z dwiema bramkami i identyczną liczbą asyst. Jeszcze przed zakończeniem rozgrywek zaczęły pojawiać się informacje, że Szelągowski może przenieść się pod Jasną Górę, jednak transakcja wymagała sporo pracy ze strony klubu.

Chciał zostać w Koronie

Spadek do pierwszej ligi był dla ekipy z Kielc swoistym katharsis. Z drużyną pożegnało się wielu obcokrajowców, a klub zaczął stawiać na swoich wychowanków. Nie można im się dziwić – zespół do lat 19 miał w swoich szeregach kilku interesujących zawodników. Podopieczni Sławomira Grzesika rywalizowali w młodzieżowej Lidze Mistrzów i mimo trudnego losowania postawili się Realowi Saragossa. Choć przegrali, tak pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. W pierwszej lidze kilku zawodników z tamtej ekipy gra pierwszej drużynie, na przykład Iwo Kaczmarski. Pojedyncze występy zaliczali także Bartosz Prętnik, Dawid Lisowski czy Artur Piróg. Do tego grona miał dołączyć także Szelągowski i wraz z kolegami z młodzieżówki stanowić siłę „nowej” Korony trenera Bartoszka. Sam 18-latek chciał pozostać w klubie, którego jest wychowankiem.

Pięć wizyt wystarczyło

Zawodnik nie mógł jednak porozumieć się z klubem. Wtedy też do gry wszedł Raków. Prace nad przenosinami zawodnika na Limanowskiego trwały prawie cztery miesiące. W tym czasie prezes Rakowa, Wojciech Cygan pięciokrotnie przyjeżdżał do Kielc, by transfer Szelągowskiego stał się faktem. Gdyby Korona poszła na rękę zawodnikowi i obie strony dogadałyby się, prawdopodobnie napastnik przyniósłby zdecydowanie większe korzyści finansowe, niż kwota, jaką otrzymała. Szelągowski trafił do Rakowa za około milion złotych plus ewentualne bonusy oraz procent od kolejnego transferu piłkarza. Trzeba także pamiętać, że podpisał kontrakt na pięć lat, co tylko podbija jego cenę. To nie był jedyny nieprzemyślany krok Korony w tym okienku. Pod Jasną Górę trafił także inny wychowanek ekipy z Kielc, Marcin Cebula. Pomocnik świetnie wkomponował się w zespół i rozgrywa obecnie sezon życia.


Czytaj jeszcze: Wygrani i przegrani 10. kolejki ekstraklasy!

Młodzieżowcy z zewnątrz

Wydaje się że Szelągowski ma zadatki na jeszcze lepszego zawodnika niż wspomniany Cebula. Jednak trener ekipy spod Jasnej Góry, Marek Papszun bardzo powoli wprowadza go do zespołu. Na boisku w barwach Rakowa pojawił się w czterech spotkaniach (jedno w Pucharze Polski i trzy ligowe), jednak zwykle były to ogony – łącznie 21 minut. Trudno jednak dziwić się takiej decyzji Papszuna – ma on do dyspozycji w ofensywie bardzo wielu zawodników w formie, a co za tym idzie dla Szelągowskiego zwyczajnie brakuje miejsca. Jednak dobra praca na treningach sprawiła, że 18-latek dostał szansę na Lechu. Choć można zachwycać się Szelągowskim, czy innym młodzieżowcem Rakowa, Kamilem Piątkowskim tak trzeba zauważyć dość niepokojący fakt – ekipa spod Jasnej Góry na razie nie „wyprodukowała” własnego młodzieżowca. Obaj przenieśli się z zewnątrz. Na ten moment w drużynie rezerw Papszun nie widzi zawodnika, który mógłby wzmocnić pierwszy skład. Raków ma nad czym pracować – lepiej wychować swojego młodzieżowca, niż ciągle stawiać na ludzi z zewnątrz, nawet tak dobrych jak Szelągowski i Piątkowski.


Fot. Pawel Jaskolka / PressFocus