Dawid Janczyk: Chcę zmienić swoje życie

Rozmowa z Dawidem Janczykiem, byłym reprezentantem Polski, obecnie piłkarzem LZS Piotrówka.


Jak się pan znalazł w Piotrówce?

Dawid JANCZYK: – W zasadzie po jednej rozmowie. Zatelefonowałem do prezesa Ireneusza Strychacza, którego kojarzyłem z okresu swoich występów w Odrze Wodzisław, bo graliśmy sparingi. Wcześniej słyszałem, że w klubie tym można tutaj znaleźć pomoc zarówno jeśli chodzi o grę, jak i pracę. Pan Irek od razu zaproponował mi treningi. Po uregulowaniu prywatnych spraw przyjechałem do Piotrówki.

Wcześniej mówiło się, że zwiąże się pan z III-ligową Chełmianką…

Dawid JANCZYK: – Faktycznie, był taki temat, ale mnie zależało na podjęciu pracy, a nie samej grze. Zależało mi na ustabilizowaniu sytuacji życiowej, która obecnie jest nieciekawa. W Piotrówce mogę trenować, grać, pracować, a dodatkowo liczyć na pomoc prawną. To przeważyło i cieszę się, że tu przyjechałem.

Miał pan jeszcze inne oferty?

Dawid JANCZYK: – Jestem w kontakcie z Krzyśkiem Królem, kolegą z reprezentacji młodzieżowej, który mieszka w Chicago i gra w jednym z polonijnych klubów. Zaproponował mi przyjazd do Ameryki, ale teraz jest to nierealne, bo chcę być blisko córek i to jest teraz dla mnie najważniejsze.

jancz
Dawid Janczyk (z lewej) na swoim koncie ma 5 występów w reprezentacji Polski. Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus.pl

Jak wygląda pana dzień?

Dawid JANCZYK: – Mieszkam w Strzelcach Opolskich z Andre i Peterem (Dzikamai Gwaze i Munyaradzi Chiunye, pochodzący z Zimbabwe zawodnicy LZS-u Piotrówka – przyp. red.). Wstaję przed 7.00, by o 8.00 być w Piotrówce, gdzie do 16.00 pracuję w biurze firmy pana Irka, wdrażając się między innymi w transport i spedycję. We wtorki i w czwartki prowadzę zajęcia z dziećmi. Bardzo mi się to podoba i myślę, żeby w przyszłości pójść w tym kierunku, zająć się szkoleniem młodych chłopaków. Jako zawodnik mający w kolekcji mistrzostwo Polski i występy w reprezentacji mam łatwiejszą ścieżkę w uzyskaniu licencji. Ściągnąłem już sobie odpowiednią aplikację, zarejestrowałem się i – jak już powiedziałem – będę chciał iść w tym kierunku. W pozostałe dni trenuję, także indywidualnie pod okiem prowadzącego LZS, Adamem Jaremki. Tak naprawdę to cały dzień mam zajęty, bo do domu wracam około 21.00.

Jakie cele stawia pan sobie jako zawodnik?

Dawid JANCZYK: – Bardzo bym chciał się odbudować i spróbować wrócić do tej większej piłki, być może nawet wyjechać za granicę… Dopóki mam siłę, nie mam kontuzji, myślę pozytywnie. Gdybym w to nie wierzył, zająłbym się czymś innym. Dopóki mam marzenia, będę się starał o to, by się spełniły.

Kilka lat temu do Piotrówki przyjechał Takesure Chinyama, były król strzelców ekstraklasy, który również pragnął się odbudować i ponownie zaistnieć w elicie. Nie wyszło mu i wrócił do rodzinnego Zimbabwe. Panu się uda?

Dawid JANCZYK: – Z tego co mi wiadomo, Chinyamę, z którym w Legii się rozminąłem, trapiły go kontuzje. Nie mógł więc zrzucić kilogramów. Nie wiem, jaka była wtedy jego sytuacja. Moim marzeniem jest zakończenie kariery na poziomie ekstraklasy i wierzę, że tak będzie.

Przez krótki czas był też zawodnikiem Piasta Gliwice (z nr 15). Fot. Norbert Barczyk/Pressfocus.pl

W książce „Moja spowiedź” napisał pan o swoich problemach alkoholowych. Podobno teraz pracuje pan nad sobą, uczestnicząc w spotkaniach terapeutycznych…

Dawid JANCZYK: – Tak, chodzę na takie spotkania, a raz w miesiącu przyjeżdżają do nas terapeuci z Warszawy. Cały czas nad sobą pracuję. Do tego co było nie mam zamiaru wracać, zresztą nie ma kiedy, bo – jak wspomniałem – cały dzień mam zajęty. W firmie i w drużynie panuje bardzo fajna atmosfera. Otaczają mnie dobrzy ludzie, którzy dają „powera”. Poza tym doceniam, że zależy im na mnie. Chcą pomóc i na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Nadal wzbudza pan bardzo duże zainteresowanie. Wszystko co na pański temat się ukaże wzbudza komentarze. Ponoć po jednym z meczów sędziowie prosili pana o autograf…

Dawid JANCZYK: – Tak, podpisałem się na autobiografii, z którą do mnie podeszli, a potem zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcia. To miłe, że pamiętają mnie też z tej dobrej strony. Opinii na mój temat nie czytuję.

No właśnie miałem o to zapytać…

Dawid JANCZYK: – Naprawdę tego nie śledzę… Owszem, informacje na swój temat przeczytam, ale komentarze odpuszczam. Chcę mieć spokojną głowę i nie wracać do tego co było. Chcę zmienić swoje życie, zmienić je całkowicie na lepsze. Cieszę się, że przy tym wszystkim mam bardzo dobry kontakt z Wiktorią i Walentyną, moimi córeczkami, które bardzo kocham.

Praca z najmłodszymi i z młodzieżą, to coś co w przyszłości chciałby robić. Tutaj na treningu w Piotrówce. Fot. własne

Czytaj jeszcze: Dawid Janczyk w Piotrówce

W którym momencie swojej kariery popełnił pan błąd?

Dawid JANCZYK: – Błąd popełniłem, gdy jako młody zawodnik wyjeżdżałem do Rosji, ale wcześniej pojawiła się propozycja menedżera Cezarego Kucharskiego. To było po meczu reprezentacji do lat 19, wygranym z Belgią 4:1. Pan Kucharski zapytał mnie wtedy czy nie nawiązalibyśmy współpracy. Pamiętam to jak dziś, rozmawialiśmy w hotelowym lobby. Chciałem być lojalny wobec Jerzego Kopca i odmówiłem, a potem już nie było tematu. Po latach uważam, że to był błąd, bo gdybym związał się z panem Kucharskim, to może moja kariera ułożyłaby się inaczej i nie pojechałbym tak wcześnie do Rosji… Sam wyjazd to odrębna sprawa. Pojechałem tam, żeby Legia była zadowolona, żeby zarobiła, bo wcześniej pomogła mnie. Teraz mogę powiedzieć, że to ja pomogłem Legii, bo byłem młodym utalentowanym zawodnikiem, który – dzięki młodzieżowym mistrzostwom świata w Kanadzie – wypromował się sam.

Podczas rozegranego w 2007 roku turnieju zdobył pan 3 bramki, tyle samo co Angel Di Maria i Alexandre Pato. To pańskie najmilsze wspomnienia z kariery?

Dawid JANCZYK: – Najmilej wspominam mistrzostwo Polski zdobyte z Legią w 2006 roku i cały czas spędzony w tym klubie. Czułem się w nim dobrze, szybko wszedłem w drużynę i odnalazłem się w Warszawie. Sporo zawdzięczam Dariuszowi Wdowczykowi i Michałowi Probierzowi. Tych trenerów nie zapomnę, bo bardzo mi pomogli. Reprezentacja to odrębna kwestia, ale na pewno wielka rzecz.

Ale najlepsze statystyki miał pan w Belgii, a zwłaszcza w Lokeren. Z czego to wynikało?

Dawid JANCZYK: – Z treningów z panem Włodkiem Lubańskim, który był tam asystentem i sporo czasu poświęcał na pracę ze mną. Dzięki temu poprawiłem wykończenie akcji, powtarzalność, co potem przyniosło skutek podczas meczów. Lokeren nie należało do tuzów, miało wzloty i upadki, ale tamten okres wspominam naprawdę dobrze, bo i temat reprezentacji się pojawił. Byłem tam szanowany, ludzie mnie rozpoznawali i dobrze się tam czułem. Tam też urodziła się moja pierwsza córka, Wiktoria. To był dla mnie bardzo dobry okres. Dobrze mi się tam żyło i nie ukrywam, że chętnie bym tam wrócił. Niedługo skończę 33 lata, ale mam samozaparcie, silną wolę i chęci, żeby jeszcze spróbować czegoś większego.

Prezes Strychacz mówi, że być może napisze pan drugą książkę, która będzie ciekawsza niż pierwsza…

Dawid JANCZYK: – Jeśli byłaby okazja, to dlaczego nie? Chociaż w pierwszej otworzyłem się bardzo mocno, to jednak nie do końca i jest jeszcze sporo kwestii, których nie poruszyłem.

Potrafiłby pan wskazać osobę, która najbardziej panu pomogła w rozwoju?

– Hmm…

Może byłby to trener Pawlik…

Dawid JANCZYK: – Janusz Pawlik na pewno był wymagający. Potrafił ukierunkować mnie na piłkę, zachęcał do treningów, które początkowo opuszczałem, bo uważałem, że sam talent wystarczy. Byłem pewny siebie, więc trener ustawiał mnie do pionu. Od najmłodszych lat uświadamiał mi, co jest potrzebne do tego, by być dobrym zawodnikiem. To było coś w rodzaju przygotowania do profesjonalnego trenowania. Zresztą mając 15 lat zadebiutowałem w III-ligowej Sandecji i specjalnie nie odstawałem od starszych piłkarzy. Był okres, że trenera Pawlika widziałem tak samo często jak tatę, bo zarówno w szkole, jak i na treningach.

A mógłby pan wskazać najgorszą osobę?

Dawid JANCZYK: – Nie chciałbym tego robić. Spotkałem wielu życzliwych, pomocnych ludzi, na których mogłem liczyć, ale była też grupa, która na mnie żerowała, wykorzystywała moją dobroć, moją chęć niesienia pomocy. Jak napisałem w książce, zbudowałem w Ammanie bibliotekę dla dzieci, wspierałem je, gdy miały problemy finansowe. Po latach okazało się, że to było tło. Nie mówię jednak, że ktoś mnie do tego wszystkiego namawiał. Jedne decyzje były słuszne, a inne nie i tak wygląda moje życie… Mógłbym kogoś wskazać, ale po co? Nie chcę nikomu zaszkodzić.

Podobno oprócz grania w piłkę malował pan i rysował…

Dawid JANCZYK: – Zgadza się. Gdy po treningach miałem więcej czasu, zabierałem się za szkicowanie i malowanie. Mam jeden obraz, który został w Moskwie, bo tam wolnego czasu miałem aż nadto. Nie jest to jednak nic szczególnego. To była moja pasja, ale nie chciałbym o niej za wiele opowiadać. Tak samo mogę powiedzieć, że słuchałem różnej muzyki, bo jednego dnia był to hip-hop, a drugiego Mozart… Potem to zaniknęło, bo bardziej skupiałem się na treningach, grze, rozjazdach, a do tego nałożyły się moje problemy.

Czy celem pańskiego nowego klubu jest awans do IV ligi opolskiej?

Dawid JANCZYK: – Tak. Jesienią chcemy być jak najwyżej, a docelowo wywalczyć awans. Jeśli chodzi o mnie, to razem z prezesem i trenerem mamy plan na moją osobę. Trzeba wszystko poukładać i chcę, żeby moje życie było normalne, bo tyle już dostałem po tyłku, że wystarczy. Nie będę się nad sobą użalał, bo w większości to ja jestem temu winny. Mam jednak nadzieję, że wszystko się uda.

Na razie ma pan świetny bilans – 4 występy, 8 bramek i kilka asyst. W niedawnym, wygranym 2:0 meczu z Włókniarzem Kietrz, jeden z dwóch goli to ponoć stadiony świata.

Dawid JANCZYK: – Jestem napastnikiem, rozlicza się mnie z goli, więc robię co mogę. Bramki i zwycięstwa cieszą i oby było tak dalej. Powtórzę – jestem zadowolony, bo w Piotrówce znalazłem dobre miejsce. Naprawdę chcę się tu odbudować i wierzę, że się uda!


DAWID JANCZYK

Data urodzenia: 23 września 1987 rok

Miejsce urodzenia: Nowy Sącz

Pozycja na boisku: napastnik

Wzrost/waga: 181 cm/81 kg

Kariera: Sandecja Nowy Sącz (1997-2004), Legia Warszawa (2005-2007), CSKA Moskwa (2007-2008), KSC Lokeren (2009-2010), Germinal Beerschot (2010-2011), Korona Kielce (2011), PFK Ołeksandrija (2011), Piast Gliwice (2014-2015), Sandecja (2016-2017), KTS Weszło (2018), Odra Wodzisław (2018-2019), FC Blaubeuren (2019), MKS Ciechanów (2020), LZS Piotrówka.

Reprezentacja Polski: 5/0. Kilkadziesiąt występów w juniorskiej i młodzieżowej kadrze, w tym występ na MŚ do lat 20 w Kanadzie w 2007 roku.

Sukcesy: mistrzostwo Polski z Legią w 2006 roku, Puchar Rosji z CSKA w 2008.


LICZBA

4,2

MILIONA euro. Tyle zapłaciło Legii latem 2007 roku CSKA Moskwa, żeby sprowadzić młodzieżowego reprezentanta Polski do siebie. Podpisuje tam 5-letni kontrakt. Z książki Dawida Janczyka „Moja spowiedź”. „W 2007 roku zarabiałem w CSKA Moskwa 150-160 tysięcy złotych miesięcznie. Samych pensji! Oferta z CSKA to był dla mnie kosmos. Oprócz pensji miałem zapewnione premie meczowe. Za zwycięstwa ze słabszymi zespołami w lidze było 10 tysięcy dolarów. Wygrane z mocniejszymi rywalami z Moskwy, były wyceniane od 20 do 40 tysięcy dolarów. W pierwszym roku gry w Moskwie gwarantowano mi 580 tysięcy euro. Po 12 miesiącach pensja rosła do 690 tysięcy euro, by w czwartym dojść do miliona euro! W Moskwie żyłem na takiej stopie, że pieniądze zaczynały mieć znaczenie od 100 tysięcy dolarów w górę. Teraz byłbym szczęśliwy, gdybym co miesiąc miał na utrzymanie rodziny 3 tysiące złotych”.


Foto główne: Z prezesem LZS Piotrówka Ireneuszem Strychaczem.
Fot. własne