Debiutant bohaterem

Adrian Kostrzewski, zastępujący między słupkami chorego Macieja Gostomskiego, uratował beniaminkowi punkt w „śnieżnej bitwie” z wrocławianami, którzy przerwali serię porażek.


Obrazki z Łęcznej bardziej przypominały zimowe igrzyska w Pekinie niż drugą „wiosenną” kolejkę ekstraklasy, a sposobowi gry bliżej było chwilami do piłki plażowej niż tej zwykłej, skoro zawodnicy musieli walczyć nie tylko z rywalami, ale też pokrytą białym puchem murawą. Nad stadionem beniaminka padał i mocno zacinał śnieg, dlatego jak na takie okoliczności, mecz miał swoją historię, a obie strony po jego zakończeniu mogły czuć niedosyt.

Górnik – bo drugi raz w tym roku stracił w końcówce gola i 2 punkty. Śląsk – bo przerwał co prawda serię czterech porażek, ale grając w liczebnej przewadze mógł i powinien pokusić się o coś więcej niż tylko wyrównanie stanu konfrontacji z osłabionym rywalem.

Koledzy go wyściskali

Drużyna z Lubelszczyzny zagrała bez swoich liderów – pauzującego za kartki najlepszego strzelca Bartosza Śpiączki oraz chorego bramkarza Macieja Gostomskiego. Między słupkami zastąpił go Adrian Kostrzewski. Dla 23-latka był to debiut w ekstraklasie, ostatnio regularnie bronił na poziomie II ligi. Wczoraj spisał się świetnie.

Mimo aury niesprzyjającej zwłaszcza jego profesji zachował koncentrację do końca doliczonego czasu, właśnie w nim broniąc strzały Cayego Quintany i Roberta Picha. Słowak miał idealną okazję, gdy po stracie Michała Maka obsłużył go Jakub Iskra. Nie dziwiło, że tuż po ostatnim gwizdku Kostrzewski został wyściskany przez obrońców Tomasza Midzierskiego i kapitana Leandro. Choć Górnik długo prowadził, to od 71 minuty sprawy przybrały dla niego bardzo niekorzystny obrót i musiał szanować punkt.

W tej samej minucie minucie drugą żółtą kartkę – za faul na Marcelu Zylli – ujrzał Kryspin Szcześniak i beniaminek finiszował w dziesiatkę. Wtedy wiatr zaczęli robić zmiennicy wprowadzeni przez Jacka Magierę i szybko wypracowali wyrównanie. Pich zagrał do Adriana Łyszczarza, ten minął Serhija Krykuna i strzałem w krótki róg nie dał golkiperowi Górnika szans. Łyszczarz to dżoker co się zowie. Był to już piąty w sezonie gol pomocnika Śląska po wejściu z ławki – i piąty w ostatnim kwadransie!

Kongijczyk w gazie

Wcześniej zanosiło się na piątą z rzędu (a szóstą wyjazdową) porażkę wrocławian. Choć lepiej weszli w mecz, to byli mniej konkretni niż gospodarze. Gdyby nie parady Michała Szromnika po uderzeniach Przemysława Banaszaka, szybciej musieliby gonić wynik. Szromnik nie dał się pokonać rywalom, to uczynił to jego partner z zespołu. Victor Garcia niefortunnie główkował, naciskany przez Krykuna.

– Gdyby nie skontrował tej piłki, to ja bym to strzelił – mówił wahadłowy Górnika. Nie byłoby tego gola, gdyby nie centra Jasona Lokilo. Kongijczyk pokazał, że jeśli potrafisz grać w piłkę, to nie przeszkadza ci nawet ośnieżona murawa. Jego dośrodkowania nękały defensywę Śląska, a na początku II połowy zwieńczył indywidualną akcję ładnym strzałem, po którym efektowną paradą błysnął Szromnik.

Wszystko zmieniła czerwona kartka, dlatego choć Górnik nie przegrał już piąty raz z rzędu, to Kamil Kiereś z mieszanymi uczuciami wspominać będzie swój jubileuszowy, setny mecz na trenerskiej ławce łęcznian.

Wojciech Chałupczak


Górnik Łęczna – Śląsk Wrocław 1:1 (1:0)

1:0 – Garcia, 43 min (samobójcza), 1:1 – Łyszczarz, 78 min (asysta Pich).

GÓRNIK: Kostrzewski – Szcześniak, Rymaniak, Leandro – Krykun, Gol, Drewniak, Dziwniel – Gąska (75. Midzierski), Banaszak, Lokilo (75. Mak). Trener Kamil KIEREŚ. Rezerwowi: Woźniak, Goliński, Wędrychowski, Szramowski, Serrano, Kalinkowski, Lobato.

ŚLĄSK: Szromnik – Verdasca, Golla, Tamas – Janasik (69. Iskra), Sobota (65. Pich), Lewkot, Garcia (65. Łyszczarz) – Zylla, Jastrzembski – Piasecki (64. Quintana). Trener Jacek MAGIERA. Rezerwowi: Burta, Gretarsson, Bejger, Bukowski, Hyjek.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 2302. Żółte kartki: Lokilo (61. faul), Szcześniak (67. faul), Leandro (71. niesp. zach.), Banaszak (87. faul) – Tamas (57. faul), Jastrzembski (64. faul). Czerwona kartka: Szcześniak (71, druga żółta).

Piłkarz meczu – Adrian KOSTRZEWSKI.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus