Diamentowa Liga. Jak grzyby po deszczu…

Spektakl na Stadionie Śląskim był niepowtarzalny. Za rok kolejna Diamentowa Liga z udziałem światowej czołówki.


Wprawdzie 25 tysięcy fanów „królowej” zgromadzonych na Stadionie Śląskim podczas 14. Memoriału Kamili Skolimowskiej, zaliczanego jako Diamentowa Liga, a dokładniej jedna z jej części, nie doczekało się rekordu świata, ale też nikt nie miał prawa narzekać na nudę. Niemal każda konkurencja kończyła się rekordem mityngu, a pojawiały się one niczym grzyby po deszczu.

Jakob Ingebrigsten, norweski multimedalista, w znakomitym stylu poprawił rekord Europy w biegu na 1500 m i jeszcze dobrze nie ochłonął po tym występie, a już „wpraszał” się na przyszłoroczną imprezę. Wszystkie konkurencje stały na niesłychanie wysokim poziomie i pod tym względem zawody zyskały dodatkową renomę. W memoriale „Kamy” z fenomenalnej strony zaprezentowały się nasze sprinterki – Ewa Swoboda oraz Natalia Kaczmarek – które „otarły” się o krajowe rekordy, i to takie z długimi brodami. Obie panie biegają bardzo szybko, nic też dziwnego, że mają ambitne i bogate plany na drugą część sezonu. A rekordy? Można założyć, że są tylko kwestią czasu.

W życiu i na bieżni

Nie tak dawno portale społecznościowe oraz internetowe obiegła wiadomość, że Konrad Bukowiecki, nasz czołowy, ale właśnie leczący kontuzję, oświadczył się urodziwej Natalii Kaczmarek, w związku z czym na jej ręce pojawił się efektowny pierścionek. Jeszcze tylko nie wiemy, kiedy szczęśliwa para powie sakramentalne „tak”. Zapewne nie tak od razu, bo nasza biegaczka jest w pełni sezonu i przed nią kilka ambitnych zadań do wykonania. W niedzielę podopieczna trenera Marka Rożeja uzyskała 49,48, czyli o 0,2 sek. gorzej od rekordu Ireny Szewińskiej z Montrealu w1976 roku. Natomiast Bukowiecki ten sezon pod względem sportowym będzie musiał spisać na straty.

– Jeżeli w życiu prywatnym dobrze się układa, to przekłada się to również na sportowe występy – wyjawiła w strefie dla dziennikarzy szczęśliwa Natalia. – Wiedziałam, że na moim ukochanym stadionie, przy takiej publiczności, można osiągnąć dobry wynik, ale nie spodziewałam się aż takiego. Poziom biegu był fenomenalny i przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Oczywiście, liczyłam się z rywalizacją z Marileidy Paulino, ale najwyraźniej coś jej doskwierało. Lieke Klavier wyrosła więc na najgroźniejszą przeciwniczkę. Pobiegłam luźniej, a kiedy znalazłam się na ostatniej prostej, wówczas już wspaniała publiczność mnie niosła do mety. Niecodziennie poprawia się rekordy życiowe. Ciekawe więc są perspektywy przed mistrzostwami świata w Budapeszcie. Z takim wynikiem mogę myśleć o finale, a może nawet o czymś więcej?

To szybkie bieganie Kaczmarek może jej przynieść medal w stolicy Węgier, bo to nie tylko uzdolniona, ale i charakterna sportsmenka.

Diamentowa Liga. Nic nie pamiętam!

Wiedzieliśmy, że w tym sezonie Ewa Swoboda „wystrzeli” wynikiem, a konkretnie wreszcie złamie zaczarowaną granicę 11,00 sek. Ale do tego trzeba było odpowiednich warunków oraz miejsca. Stadion Śląski to odpowiedni do tego obiekt, bo wszyscy chwalą bieżnię, zaś warunki dla sprinterów były wręcz wymarzone. Sprinterka z Żor miała odpowiednie towarzystwo i wreszcie się stało. Rezultat 10,94 sek., czyli do wyrównania rekordu kraju Ewy Kasprzyk z 1986 roku pozostała setna sekundy.

– Gdy minęłam metę, bałam się odwrócić w stronę zegara – wyznała na mecie mocno „zakręcona” sprinterka. – Zobaczyłam wynik 10,94 i pomyślałam „co?!”.

Nim dotarła do dziennikarzy w strefie mieszanej, pobiegła do swojej trenerki, Iwony Krupy, i panie padły sobie w ramiona. Potem pozowała do dziesiątek zdjęć, bo najwyraźniej to lubi i ją to bawi. – To nagroda dla mnie i kibiców – zdradziła później. Niestety, od dłuższego czasu Iwona Krupa, sprawczyni szybkiego biegania Ewy, nie rozmawia z dziennikarzami, gdyż uważa, że jej podopieczna mówi wystarczająco dużo.

– Już podczas prezentacji czułam wsparcie kibiców, ale mój biorytm był wystarczająco dobry – uśmiechała się sprinterka. – Miałam dobry czas reakcji, bodaj 0.134. Nie będę kłamać: nic nie pamiętam z tego biegu! Musiało być dobrze! Jeszcze raz chcę podziękować kibicom, bo oni sprawili, że czułam się fantastycznie. To niezły sygnał przed występem w Budapeszcie. Teraz odważę się powiedzieć: czekam na więcej.

W każdej imprezie najwyższej rangi lekkoatletów w konkurencjach biegowych czeka kilka biegów. W sprincie konkurencja zazwyczaj jest duża, więc tych startów może być minimum trzy, by dostać do tego rozstrzygającego.


Czytaj więcej o lekkoatletyce


Kręcenie nosem

Biegi na dłuższych dystansach niż 400 m również stały na niesłychanie wysokim poziomie. Dla przykładu w biegu pań na 1500 m 12 (!) zawodniczek poprawiło rekord życiowy lub ustanowiło najlepszy rezultat w sezonie. Wspomniany Norweg Jakob Ingebrigsten, mistrz olimpijski z Tokio i mistrz świata z Eugene, poprawia rekord Europy na 1500 m jakby na zawołanie. I sam zapowiada: na rekord świata przyjdzie czas… Norweg w niedzielę uzyskał 3.27,14, zaś najlepszy rezultat należy do Hichama El Guerrouja (Maroko) 3.26,00, a więc jest coraz bliżej.

Z naszego punktu widzenia najciekawszy był pierwszy występ w sezonie Sofii Ennaoui. W debiucie wybrała 800 m i zaprezentowała się więcej niż przyzwoicie. W tak doborowym towarzystwie zajęła dopiero ósme miejsce, ale czas 1.59,82 mógł zadowolić. „Zośka” jednak była niepocieszona i kręciła nosem na swój występ.

– Spodziewałam się znacznie więcej, ale przeliczyłam się z siłami – zwierzała się, gdy już ochłonęła po występie. – Czułam się bardzo dobrze i powinnam uzyskać czas o sekundę lepszy. Wybrałam złą taktykę, bo powinnam biegać ekonomiczniej. Po 300 metrach wyrwałam do przodu i znalazłam się tuż za medalistką mistrzostw świata, a ona miała większy zasób prędkości. Powinnam się na bieżni zachowywać spokojniej i rozsądniej. Mimo wszystko cieszę się, że przełamałam pewna barierę psychologiczną i teraz znacznie lepiej będzie mi się biegało. Wiem, jaką pracę wykonałam. Poprawiłam wszystkie parametry szybkościowe, mocy, wytrzymałościowe i na dodatek przełamałam się psychicznie. Kibice na Śląskim znakomicie mnie przywitali i przez cały bieg mocno wspierali. To bardzo miłe uczucie, że wracam w takiej atmosferze do rywalizacji. Teraz najbliższy start chyba w Madrycie, ale już na swoim koronnym dystansie.

Sofia Eannaoui nie tak dawno była mocno wzburzona na portale internetowe, które donosiły o jej tajemniczej kontuzji. Sam zainteresowana, bodaj w wywiadzie dla TVP Sport, prostowała te informacje. Diamentowa Liga na Śląskim i jej występ był chyba jednak najlepszą odpowiedzią.

Niepowtarzalny spektakl

W Kotle Czarownic gościło aż pięciu rekordzistów świata i ani jeden z nich nie zawiódł kibiców. Płotkarka Tobi Amusan uzyskała 12,34, czyli wyrównała rekord mityngu, zaś Yulimar Rojas (Wenezuela) w trójskoku go poprawiła, lądując na 15,18. Znakomity Wayde van Niekerk (RPA) pokonał dystans jednego okrążenia w 44,08 i na finiszowych kratkach patrzył, gdzie są rywale. Armond Duplantis, tyczkarski fenomen, tym razem zadowolił się wysokością 6,01, ale jak sam stwierdził, jeszcze rozliczy się z tym miejscem w przyszłym roku. Nie był zadowolony ze swojego występu rekordzista świata w pchnięciu kulą Ryan Crouser. Amerykanin wygrał wynikiem 22,55, ale pierwsze pchnięcie było spalone, a kula wylądowała powyżej 23 metrów.

– Tak naprawdę to Mondo (Armand Duplantis – przyp. red. ) rozdziela nam role podczas konkursu, bo wszystkie wysokości są pod niego ustawione – wyjaśniał Piotr Lisek, który pokonał 5,71, a potem bez powodzenia atakował poprzeczkę o 10 cm wyżej. – Kiedyś takie wysokości dawały medale, ale teraz o tym trzeba zapomnieć. Mam stabilną formę i robię wszystko, co w mojej mocy, by skakać wyżej.

Mutas Essa Barshim wygrał konkurs skoku wzwyż z najlepszym rezultatem (2,36) w tym roku na świecie. Stoczył on ciekawą walkę ze swoim odwiecznym rywalem, ale zarazem dobrym kumplem – Gianmarco Tamberim. Obaj są mistrzami olimpijskimi z Tokio, ale tym razem Włoch był gorszy o 2 cm. Norbert Kobielski wyrównał swój najlepszy rezultat w sezonie (2,27) i zakwalifikował się do reprezentacji MŚ. Nie można też zapominać o Pii Skrzyszowskiej, która poprawiła najlepszy rezultat w sezonie na 100 m ppł. – 12,67. I tylko martwi forma Malwiny Kopron oraz Pawła Fajdka w rzucie młotem oraz kulomiota Michała Haratyka. – Wszystkiego nie można mieć – tak mówili niektórzy kibice, wychodząc ze Śląskiego… Ano prawda! Diamentowa Liga rządzi się swoimi prawami.


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus

Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.