Do 14 razy sztuka

Filip Kozłowski wraca na Bukową z dorobkiem 3 goli strzelonych w barwach Skry.


Po pierwszym od niemal dwóch latach meczu na swoim boisku piłkarze Skry szybko przeszli na wyjazdowe tryby. Tym razem jednak nie przygotowywali się do dalekiej wyprawy, bo kolejne spotkanie mają już dzisiaj za miedzą w Katowicach.

Trener Jakub Dziółka, którego piłkarskie korzenie wyrastają z GKS-u, a i szkoleniowa droga wiodła przez Bukową, żeby jak najlepiej przygotować taktykę na starcie inaugurujące 29. kolejkę, wybrał się w niedzielę na potyczkę katowiczan z tyszanami i zobaczył, jak drużyna Rafała Góraka rozprawia się z rywalami.

Niczego to jednak nie zmieniło ani w sposobie treningu, ani w podejściu częstochowian do najbliższego meczu, bo plasująca się na 16. miejscu Skra musi i chce wygrywać, żeby wydostać się ze strefy spadkowej. Poniedziałkowe zajęcia: analiza, siłownia i basen oraz wtorkowe, środowe i czwartkowe treningi z analizą i zajęciami na boisku miały ten jeden cel.

– W Katowicach znowu gramy o pełną pulę – podkreślił trener częstochowian.

Niezwykle ważny mecz

Dla całego zespołu będzie to niezwykle ważny mecz, ale szczególnie na murawie stadionu przy ulicy Bukowej będzie się czuł Filip Kozłowski. 27-letni napastnik, mający na swoim koncie 5 występów w ekstraklasie, w barwach Pogoni Szczecin, dwa poprzednie sezony spędził w GKS-ie Katowice. Najpierw w II-ligowych rozgrywkach w 34 występach zdobył 12 bramek i świętował awans na zaplecze ekstraklasy. Następnie w I-ligowym sezonie w 30 meczach strzelił tylko jednego gola i pożegnał się z zespołem Rafała Góraka, który w 2017 roku sprowadził go do Torunia, gdzie prowadził Elanę i tam także ich współpraca trwała dwa sezony. Można więc powiedzieć, że napastnik Skry będzie miał doskonałą okazję przypomnienia się kolegom, trenerom i kibicom.

Coś do udowodnienia

Tym bardziej, że w częstochowskim zespole też ma coś do udowodnienia, bo po trzech spotkaniach przerwy wrócił do gry i wśród napastników stał się znowu „pierwszym wyborem” sztabu szkoleniowego. W spotkaniu z Odrą Opole miał nawet spory udział w zdobyciu przez Piotra Noconia wyrównującej bramki. To od jego przyjęcia wyrzuconej z autu piłki w polu karnym rywali zaczęło się zamieszanie zwieńczone golem. Asysta drugiego stopnia to jednak nie to, co napastnicy lubią najbardziej. Nic więc dziwnego, że Kozłowski chciałby w Katowicach powiększyć swój strzelecki dorobek, który w tym sezonie 10 września zatrzymał się na trzecim trafieniu. Od tamtego dnia minęło już 13 spotkań, więc może do 14 razy sztuka…


Na zdjęciu: Filip Kozłowski staje dziś przed szansą zaprezentowania się przed katowicką publicznością, dla której nie tak dawno grał przez dwa sezony.
Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus