Dwa gliwickie mgnienia

Pierwszy raz, był sporą sensacją, bo w gra w II rundzie eliminacji do Ligi Europy w sezonie 2013/14 została wywalczona dzięki czwartemu miejscu w lidze, a Piast był wtedy beniaminkiem! Trener Marcin Brosz wraz ze swoim asystentem Dariuszem Dudkiem dokonali niemalże cudu, ale nie było go już w konfrontacji z Karabachem Agdam. Azerowie byli raczej lekceważeni przez kibiców, ale gdy przyszło co do czego, to nikomu już do śmiechów nie było. – Budżet klubu wynosi 10 milionów euro i plasuje go w środku stawki naszych drużyn – przyznał nam przed meczem azerski dziennikarz Rustam Mikayilli. W pierwszym spotkaniu Karabach wygrał 2:1, a w rewanżu emocji było znacznie więcej.

Gliwiczanie szybko stracili wprawdzie gola, ale pod koniec pierwszej części przyspieszyli i odrobili straty z pierwszego spotkania. Szczególnie efektowna była bramka Marcina Robaka zdobyta przewrotką. Zamiast iść za ciosem Piast oddał pole rywalowi. Ostatecznie doszło do dogrywki, w której o wszystkim zdecydowała skuteczna kontra rywala i trafienie piłkarza z Kongo Ulricha Kapolongo – Wydawało się nam, że w dogrywce kontrolujemy to, co dzieje się na boisku, ale jeden błąd zdecydował o wszystkim. Szkoda, że wcześniej nie udało się wykorzystać którejś z dobrych okazji. Nasza przygoda z pucharami kończy się tak szybko, jak się zaczęła — komentował po spotkaniu Tomasz Podgórski, ówczesny kapitan Piasta. Sześć tysięcy gliwickich kibiców wracało do domów z poczuciem niedosytu.

Zupełnie inne emocje i nastroje panowały w 2016 roku, gdy Piast po historycznym wicemistrzostwie Polski nie poradził sobie z sukcesem. W II rundzie gliwiczanie trafili na IFK Goeteborg. Źle przygotowany zespół z coraz bardziej poirytowanym i rozgoryczonym trenerem Radoslavem Latalem na „dzień dobry” przegrał u siebie 0:3. Do Szwecji Latal już nie poleciał, a na ławce zastąpił go jego dotychczasowy asystent, Jirzi Neczek. Nad gliwiczanami zbierały się ciemne chmury, ale drużyna na szczęście nie skompromitowała się na wyjeździe, wywożąc bezbramkowy remis, które jednak znaczył niewiele…

 

Na zdjęciu: Dwa lata temu Szwedzi z Goeteborga pokazali gliwiczanom różnicę klas.