Spychalski: Obiecywali auto i wczasy

W Rakowie spędził pan 13 lat i w 1994 raku świętował pan historyczny awans do ekstraklasy. Jak pan wspomina tamte czasy?

Jan SPYCHALSKI: – Porównując z obecną drużyną, to my walczyliśmy praktycznie do samego końca i różnice punktowe nie były takie duże, jak obecnie. Gdy w 1990 roku zrobiliśmy awans do drugiej ligi, to przez trzy sezony byliśmy wysoko, bo zajmowaliśmy 5-6 miejsce. W końcu jednak udało nam się być jeszcze wyżej, choć sami na początku za bardzo nie wierzyliśmy, że awans do ekstraklasy jest możliwy. Działacze chyba też nie. Powiem panu szczerze, że jak chodzę na mecze Rakowa i patrzę na ten stadion, to przez 25 lat… niewiele się zmieniło. To samo wejście, trybuny podobne, tylko jupitery nowe. Mam nadzieję, że to się zmieni i z pomocą miasta powstanie nowy obiekt, bo infrastruktura zatrzymała się na poprzedniej grze Rakowa w ekstraklasie, a mamy już XXI wiek. Na pewno obecny zespół zasługuje na zdecydowanie lepsze warunki do gry. To tak na marginesie.

Wiadomo jakie wtedy to były wtedy czasy. Co otrzymaliście za awans do elity?

Jan SPYCHALSKI: – Najpierw otrzymaliśmy mnóstwo… obietnic. Krążyły plotki co też nie dostaniemy, obiecywano każdemu po samochodzie, po wczasach z rodziną. Ostatecznie nic z tego nie dostaliśmy. Pamiętam, że jak później poszedłem grać do Grodziska Wielkopolskiego, to otrzymałem większą pensję niż obiecane premie za awans. To były śmieszne pieniądze. Pamiętam, że otrzymaliśmy po nowym dresie i po piłce. Ale dla nas to nie było najważniejsze, euforia po awansie było ogromna, to były piękne chwile nie tylko dla nas, ale dla ludzi. To było coś pozytywnego w nowej Polsce.

W ekstraklasie Raków pograł jednak tylko przez cztery sezony. Pan był wtedy w środku tej drużyny. Dlaczego tak krótko trwała ta przygoda?

Jan SPYCHALSKI: – Uważam, że za dużo zaczęto zmieniać w drużynie. Zaczęto sprowadzać wielu zawodników z zewnątrz, a nasza drużyna oparta była na wychowankach. Przy klubie kręciło się zbyt wielu ludzi, menedżerów. Działacze się zagapili i wszystko się posypało. Co innego, gdy klub jest teraz w prywatnych rękach i główne zdanie ma właściciel, a nie kilkunastu działaczy. Kurek z huty był wtedy odkręcony, my jako piłkarze byliśmy na etatach tam. Teraz jest kapitalizm.

Raków Częstochowa. Przekonać nieprzekonanych

Spodziewał się pan, że przyjdzie wszystkim w Częstochowie czekać ponad 20 lat na powrót do ekstraklasy?

Jan SPYCHALSKI: – Szczerze, to myślałem, że po 25 latach Rakowa na pewno nie będzie w ekstraklasie. Obawiałem się, że na stulecie klubu, które będzie za dwa lata, zespół może się tułać w drugiej lub trzeciej lidze. Gwarantem pozytywnych zmian był i jest Michał Świerczewski. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że gdyby nie on Rakowa nie byłoby w ekstraklasie! Jego profesjonalne podejście, jego pomysł i oczywiście pieniądze zdecydowały, że klub jest w zupełnie innym miejscu. Jest dobry trener, dobra drużyna. Jedyne co chciałbym żeby się zmieniło, to liczba wychowanków, piłkarzy z regionu. Za naszych czasów na tym opierał się Raków, teraz stawia się na armię zaciężną. Ale może wraz z rozwojem akademii to też się zmieni za jakiś czas. Pożyjemy, zobaczymy.

Obecny Raków gra inną piłkę niż drużyna z panem w składzie? Czy po awansie, drużyna trenera Marka Papszuna może namieszać w lidze?

Jan SPYCHALSKI: – Widziałem mecze z Legią oraz Lechią i tam to Raków grał w piłkę, dominował nad przeciwnikami. W naszych czasach prezentowaliśmy mniej atrakcyjny styl. Zamurowywaliśmy bramkę i czekaliśmy na okazje do kontr czy na stałe fragmenty gry. Teraz jest inaczej, gra drużyny z Częstochowy może się podobać. Raków chce grać ofensywnie, ma swój styl, niezależnie z kim gra.

Żałuje pan, że Raków nie zagra na Stadionie Narodowym w finale Pucharu Polski?

Jan SPYCHALSKI: – Było tak blisko! Wielka szkoda, bo Raków grał lepiej od Lechii. Trudno mi ocenić sytuację z nieuznanym gole mną 1:1. Widziałem tą sytuację na powtórkach i nie wiem kto pierwszy zagrał ręką. Dla mnie powinien być rzut karny dl Rakowa. Szymon Marciniak podjął inną decyzję. Przepisy dotyczące zagrania ręką są według mnie zbyt skomplikowane i dopuszczają interpretację. Ręka to ręka i rzut karny. Tyle… To byłaby wielka sprawa, gdyby w jednym sezonie Raków zanotował awans i finał w Warszawie. Może uda się za rok?

Raków w ekstraklasie będzie w stanie zamieszać czy jako beniaminek może mieć trudno?

Jan SPYCHALSKI: – Mecze w Pucharze Polski pokazały, że zespół na pewno stać na niespodzianki, choć nie ma się co czarować, ze to będzie przeskok. Porównując z moimi czasami, teraz piłkarze są lepiej przygotowani do całej tej otoczki. Wtedy II ligą niewielu się interesowało. Teraz mecze na zapleczu są transmitowane w telewizji, media są blisko klubów niemalże cały czas. W ekstraklasie zaskoczyć ich może mniej rzeczy niż nas 25 lat temu.

Wracając do pana osoby, Jacek Magiera powiedział kiedyś, że powinien pan trafić do reprezentacji Polski, bo był pan mózgiem Rakowa z lat 90. Tak się jednak nie stało…

Jan SPYCHALSKI: – Słyszałem to już kilka razy i jestem wdzięczny Jackowi, że tak ciepło się o mnie wyraża. Ambicje zawsze były, człowiek po to grał w piłkę, żeby trafić do kadry. Ale czy rzeczywiście byłem tego bliski i czy się nadawałem? Trudno mi ocenić, zawsze byłem i nadal jestem skromnym człowiekiem. Co do Jacka Magiery to chłopak, który wyszedł z Rakowa i o którym mogę mówić w samych superlatywach. Byłem zdumiony i oburzony tym, jak go potraktowano w Legii i zwolniono. Patrząc na to jakich ostatnio trenerów miała Legia, to nie powinno się tak traktować kogo takiego, Jacek.

Kończąc, co pan teraz porabia? Wciąż przy piłce czy już nie?

Jan SPYCHALSKI: – Zostało mi dziesięć lat do emerytury i muszę… trochę na nią zarobić, dlatego pracuję zawodowo. Jakiś czas temu trenowałem zespół z Kłomnicy i mocno się zżyłem z tamtą drużyną, piłkarzy traktowałem jak własne dzieci. W grudniu doszedłem jednak do wniosku, że czas na zmiany. Ta drużyna zasługuje na awans do IV ligi. Dla mnie najważniejsze, żeby zdrowie dopisywało i wtedy będzie dobrze. A Rakowowi życzę wszystkiego najlepszego, podobnie jak panu Michałowi Świerczewskiemu!

 

Na zdjęciu: Jan Spychalski (z lewej) w jednym z meczów pamiętnego sezonu 1993/04.

 

Jan Spychalski

pozycja: pomocnik

wiek: 55 lat

kluby: Motor Praszka, Raków Częstochowa, Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, Warta Zawiercie, Orzeł Kiedrzyn

kariera trenerska: Orzeł Kiedrzyn, Unia Rędziny, GLKS Gmina Kłomnice

 

Tak było 25 lat temu

Raków zapewnił sobie awans do ówczesnej I ligi na dwie kolejki przed końcem, pokonując przed własną publicznością Arkę Gdynia aż 6:1. Oto skład z tamtego spotkania:

Raków Częstochowa – Arka Gdynia 6:1 (3:0)

Bramki dla Rakowa: Palacz (4), Żebrowski (14), Żebrowski (41), Dziedzic (62), Żebrowski (85), Żebrowski (88).

RAKÓW: Cyruliński – Sieja, Wróblewski, Pawlak, Gwiździel – Załęski (78. Konieczko), Palacz, Spychalski, Dziedzic – Skwara (78. Stępień), Żebrowski. Trener Zbigniew Dobosz.

Sędziował – Tomasz Mikulski (Lublin). Widzów: 5500.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ