EuroBasket. Krok od czwórki

Polacy stawią dzisiaj czoła Słowenii z genialnym Luką Donciciem. – Zagramy z dumą i zaangażowaniem. Nie zawsze najlepszy zespół wygrywa – przekonywał A.J. Slaughter, jeden z liderów biało-czerwonych.


EuroBasket wkroczył w decydującą fazę. Wczoraj odbyły się pierwsze mecze ćwierćfinałowe. W gronie ośmiu najlepszych ekip Starego Kontynentu jest Polska. To najlepszy występ naszego zespołu od 1997 roku, gdy również rywalizowała w ćwierćfinale. Wtedy po niesamowitym meczu triumfowali Grecy.

Biało-czerwoni swój mecz rozegrają dzisiaj. W berlińskiej Mercedes Benz Arenie zmierzą się ze Słowenią (początek godz. 20.30).

Zdecydowanymi faworytami są Słoweńcy. Bronią tytułu, w ostatnich igrzyskach olimpijskich w Tokio zajęli czwarte miejsce. Wygrali też „grupę śmierci”, w której rywalizowali m.in. z Francją, Litwą i Niemcami. Przede wszystkim jednak w ich szeregach jest Luka Doncić. Dziennikarze od lat rozpływają się nad jego umiejętnościami, nazywając go „cudownym dzieckiem słoweńskiej koszykówki”. Ma zaledwie 23 lata, a już podbił świat, w tym w barwach Dallas Mavericks NBA.

Lider Słoweńców w tegorocznych mistrzostwach świata też robi niebywałe rzeczy. Średnio zdobywa 28 punktów w meczu. A to, czego dokonał w starciu grupowym z Francją, już obrosło legendą. Rzucił 47 punktów! To drugi wynik w historii rozgrywek. Lepsze osiągnięcie 65 lat temu zanotował tylko Belg Eddy Terrace – 63 pkt – poinformowała FIBA.

Doncić przed dzisiejszym spotkaniem ma jednak problem. Na poniedziałkowym treningu po zderzeniu z Edem Muriciem skręcił staw skokowy. Aleksander Sekulić, trener ekipy słoweńskiej, uspokajał, twierdząc, że to tylko lekkie skręcenie. Doncić nie ukończył jednak poniedziałkowych zajęć. Siedział na ławce z nogą obłożoną lodem. – Uraz trochę mu dokuczał – powiedział Sekulić.

Słowenia to jednak nie tylko Doncić. W NBA grają też Goran Dragić (Chicago Bulls) i Vlatko Cancar (Denver Nuggets). Ten pierwszy ma już 36 lat, jest wicemistrza NBA i MVP EuroBasketu 2017. Po tamtym turnieju ogłosił koniec reprezentacyjnej kariery, ale dał się namówić na udział w tegorocznych ME i spisuje się wybornie. Przeciwko biało-czerwonym nie wystąpi natomiast jego młodszy brat Zoran. Zawodnik doznał kontuzji mięśnia w pierwszej połowie meczu 1/8 finału z Belgią.

Za Słoweńcami przemawia także ostatnie starcie z naszą drużyną. Podczas ubiegłorocznego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Tokio ograli ją aż 112:77.

Awans Polaków do ćwierćfinału to już wielki sukces. – To dla mnie bardzo emocjonalny moment. Jesteśmy bardzo dumni z awansu. Niewielu w nas wierzyło. Teraz pokazaliśmy, że polscy gracze są więcej warci niż się mówi. Jesteśmy w ósemce czołowych drużyn kontynentu. Tworzymy historię polskiej koszykówki. Wynik z tego EuroBasketu zostanie na całe życie – mówił po pokonaniu Ukrainy Igor Milicić, trener naszej drużyny. – Nie pamiętam turnieju w 1997 roku. Nie wiem jak grała wtedy kadra, ile meczów wygrała. Nie udało mi się nigdy ich obejrzeć. Nie wypowiadam się na ten temat. Na dzisiaj jesteśmy w ósemce mistrzostw Europy, trzy lata temu byliśmy w ósemce mistrzostw świata. Wydaje mi się, że te trzy, cztery lata można zaliczyć na duży plus. Udowodniliśmy tym turniejem, że potrafimy grać w koszykówkę – wtórował mu kapitan Mateusz Ponitka.

Polacy nie zamierzają na tym poprzestać. Zdają sobie sprawę z siły i potencjału Słoweńców, ale zapowiadają, że nie poddadzą się. – To będzie kolejny trudny mecz z zespołem prezentującym najwyższy poziom europejski. Luka Doncić jest jednym z najlepszych graczy na świecie. Słoweńcy mają też wielu innych dobrych koszykarzy. Zagramy z dumą i zaangażowaniem. Nie zawsze najlepszy zespół wygrywa… – podkreślił A.J. Slaughter, który w reprezentacji Polski rozegrał już 83 spotkania i zdobył 977 punktów. W tegorocznym EuroBaskecie także należy do najlepszych w naszej ekipie.

– To jest jeden wieczór. Ważne będą dyspozycja dnia, charakter, zaprezentowanie czegoś ekstra. Naprawdę traktujemy ten mecz jako zadanie, które musimy zrealizować, a nie trzymamy się wersji my możemy, oni muszą. Podchodzimy jak do czegoś, co jesteśmy w stanie zrobić i bardzo mocno w to wierzymy – ocenił Jakub Schenk, rozgrywający biało-czerwonych.

28-latek wchodził na boisko we wszystkich sześciu spotkaniach, zdobył w nich 10 punktów, miał pięć asyst i trzy zbiórki, grając średnio 6,4 minuty. Nie czuje się jednak graczem niedocenianym. – Już dużo czasu jesteśmy razem, chyba dwa i pół miesiąca, bo było też zgrupowanie w czerwcu, więc role i relacje w zespole nam się poukładały. Najważniejsze, że każdy ma wsparcie od drugiego. Każdy stara się upewniać kolegę, że jest ważny. Przekonywać partnera, że może się zdarzyć, iż to on zagra najważniejszą akcję, wykona najważniejszą obronę w meczu, mimo że wejdzie na pięć minut. Wiem, że mam za sobą 11 ludzi, którzy zawsze są ze mną i będą mnie wspierać. I nigdy nie dadzą odczuć, że jestem debiutantem na turnieju – podkreślił.


Na zdjęciu: Mateusz Ponitka i jego koledzy już dokonali coś wielkiego, a mogą przejść do historii.

Fot. FIBA


ZDANIEM EKSPERTA

Andrej URLEP, słoweński trener m.in. reprezentacji Polski, obecnie szkoleniowiec mistrza Polski, Śląska Wrocław

Fot. Marcin Karczewski/PressFocus

– Luka Doncić jest graczem poza zasięgiem. To, co go wyróżnia oprócz umiejętności, to chęć zwyciężania. Jest w stanie „pociągnąć” zespół w najważniejszych momentach. Czy może wygrać sam mecz? To jest turniej, nie pojedyncze spotkanie. Ale Słowenia to nie tylko Luka. Nie wystarczy go zatrzymać i to będzie koniec Słowenii. Są Goran Dragić – to klasowy zawodnik, Vlatko Cancar, Mike Tobey. Największą przewagę nad Polską Słoweńcy mają na obwodzie, to jest dla mnie jasne na sto procent.

Słowenia jest faworytem, ma klasowych graczy, ale mistrzostwa pokazały już, że nie zawsze wygrywa ten, kto na papierze ma lepszy skład. Nie chcę mówić o taktyce, bo to sprawa trenerów polskiej kadry. Myślę, że Polska musiałaby zagrać najlepsze spotkanie od 25, a może więcej lat, a każdy zawodnik musiałby wznieść się na taki poziom, na którym jeszcze nie grał w swojej karierze.

Fot. Marcin Karczewski/PressFocus