Fabian Piasecki: Nie ruszają mnie komentarze

Rozmowa z Fabianem Piaseckim, nowym napastnikiem Rakowa Częstochowa.


Jak udało się panu odnaleźć w nowej drużynie, rzeczywistości i trochę w innych warunkach, biorąc pod uwagę poprzednią przygodę w Śląsku Wrocław?

Fabian PIASECKI: Nie mam problemu z odnajdywaniem się w tych nowych miejscach. Ostatnio tych zmian w moim życiu było. Śląsk, później wypożyczenie do Stali. Jeśli o to chodzi się, to daję sobie z tym radę. Nie mam tam problemu z łapaniem nowych kontaktów i wspólnego języka. Przychodzi mi to łatwo. Owszem, na treningach jest różnica, lekki przeskok, nawet nie lekki, bo duży jeśli chodzi o organizację gry, intensywności, ale przede wszystkim o jakość piłkarzy.

Za panem dość trudny sezon. Patrząc z jednej strony świetna runda w Stali, ale później pojawiły się problemy w Śląsku. Skąd one wynikały?

Fabian PIASECKI: Ciężko powiedzieć. Myślę, że brak zaufania do mnie i moich umiejętności. W Stali byłem w dobrej formie. Gdy wróciłem do Śląska, to jako cały zespół wyglądaliśmy słabo w pierwszych meczach. Przegrywaliśmy je, ja wówczas dostawałem szanse. Nie „zatrybiło” to tak, jak powinno. Cały zespół był pod formą. To później się za nami ciągnęło aż do końca sezonu.

Takie falowanie i spadanie. Kiedy trafiał pan do Rakowa, to przeczytałem w sieci komentarze kibiców Śląska, że jest pan dużym wzmocnieniem… dla wrocławian. Nie czuł się pan z tym źle, że fani w ten sposób oceniali pana grę?

Fabian PIASECKI: Szczerze, to nie ruszają mnie takie komentarze. Nie czytam takich rzeczy. Są na świecie ludzie, którzy chcą wyładować swoje negatywne emocje. Jeśli im to pomaga to, okej – ich wybór. Mnie to nie rusza. Wiem na co mnie stać. Chcę to pokazywać na boisku i, mówiąc kolokwialnie, zamknąć buzie tym wszystkim osobom, które piszą takie rzeczy.

O pana przenosinach było tutaj głośno już pół roku temu, jednak ostatecznie do transakcji nie doszło. Dlaczego?

Fabian PIASECKI: Powodów było kilka. Stal miała opcję wykupu. Nie pamiętam dokładnie kwoty. Pewne było tylko to, że nie była w stanie jej zapłacić. Wówczas do gry wszedł Raków. Ustalenia ze Śląskiem były takie, że jeżeli przyjdzie inny klub i wyłoży tyle samo, co Stal miała zapisane w umowie, to przystaną na tę ofertę. Raków taką złożył. Jak się okazało później Śląsk chciał, jak się nie mylę dwa razy więcej niż było pierwotnie ustalone. Wtedy Raków się wycofał i i myślę, że dobrze zrobił. Teraz byłem do wyciągnięcia, myślę, że za mniejszą kwotę niż wtedy. Uważam, że każda ze stron jest zadowolona. Trafiłem do zespołu, który gra o najwyższe cele, w którym mogę się rozwijać i stać się jeszcze lepszym zawodnikiem.

Najwyższe cele, czyli wicemistrzostwa Polski i krajowy puchar dwa lata z rzędu. Czy myśli pan, że w nowym sezonie jesteście w stanie przeskoczyć o ten jeden szczebel przeskoczyć i na koniec sezonu cieszyć się z mistrzostwa?

Fabian PIASECKI: Myślę, że tak. Przede wszystkim w klubie praca jest systematyczna. To przynosi efekt. W ten sposób rodzą się sukcesy. Widzę to, że klub zmierza cały czas w jednym kierunku. Pokazuje to fakt, że nie osłabił się jeszcze w tym sezonie. Miejmy nadzieję, że nikt z drużyny nie odejdzie. To fantastyczna ekipa. W tamtym sezonie było bardzo blisko mistrzostwa. Myślę, że w tym sezonie, jeśli to tak będzie wyglądać, że nikt nie odejdzie, może jeszcze ktoś dołączy, to możemy powalczyć o najwyższy cel, powalczyć o najwyższy cel.

Szeroka kadra, szczególnie w linii ataku powinna pana bardziej martwić, niż cieszyć. Jak zapatruje się pan na rywalizację z Sebastianem Musiolikkiem, a przede wszystkim z Vladislavsem Gutkovskisem?

Fabian PIASECKI: Nie mam co się martwić. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że zespół jest mocny. Tak naprawdę, jeśli rywalizacja między nami jest, zawodnicy nie odchodzą, to działa to pozytywnie na nas wszystkich. Każdy wówczas wie, że musi dawać z siebie, na każdym treningu, „maksa”. To pozytyw dla całego zespołu. Meczów w tym sezonie będzie dużo. Każdy z nas musi pracować na treningach, pokazywać swoją najlepszą stronę i pracować na zaufanie u trenera Papszuna. Okazji do gry, czy to w lidze, pucharach, czy w Superpucharze Polski będzie sporo.

Jakie są twoje oczekiwania, ale także i obawy przed spotkaniem inaugurującym sezon, a więc Superpucharem Polski?

Fabian PIASECKI: Pierwszy mecz w sezonie to zawsze niewiadoma. Nie wiemy jak wszystko będzie wyglądać. Myślę jednak, że powinniśmy być spokojni. Zespół się nie osłabił. Przyszło dwóch nowych zawodników, jest trochę większa rywalizacja. Myślę, że będzie to wyglądać tak dobrze, jak wyglądało w poprzednim sezonie. Miejmy nadzieję, że zaczniemy od zwycięstwa, pierwszego trofeum.

Czy macie już wypracowaną metodę, aby udało się pogodzić wszystkie rozgrywki, odpowiednio się zregenerować i przygotować do spotkania?

Fabian PIASECKI: Myślę, że w klubie mają to wypracowane przez doświadczenie z poprzedniego sezonu i będą mieli wszystko pod kontrolą. Kadra jest szeroka po to, aby każdy dostał swoją szansę. Jeśli będziemy wszystko wygrywać, nie będziemy odpadać z Pucharu Polski czy Ligi Konferencji, to mecze będą co trzy dni. Po to jest jednak szeroka kadra, a zarazem jakościowa, by zawodnicy numer dwa czy trzy na danej pozycji wskoczyli i dali taką samą jakoś.

Może się to przydać już niedługo, mając w głowie rywalizację z Astaną w Lidze Konferencji. Czy to będzie dla was trudna rywalizacja? Czy sportowo jesteście w stanie pokonać rywali z Kazachstanu?

Fabian PIASECKI: Myślę, że pod względem sportowym tak. Pytanie, jak będzie wyglądać cała podróż i wszystko z nią związane. Na pewno dobrze przygotujemy się do tych spotkań. Pewnie będziemy trenować na sztucznej nawierzchni, żeby się z nią oswoić. Na takiej nawierzchni piłka inaczej się zachowuje. Będziemy chcieli się przygotować 100 procent, wygrać i trafić na następnej rundy…

A następnie kolejnej i kolejnej aż do fazy grupowej. To jest wasz cel na te rozgrywki?

Fabian PIASECKI: Dokładnie. Chcemy dojść do fazy grupowej i móc się pokazać w Europie.

Wracając do początku i pana przenosin do Rakowa – trudno było się przestawić na inny model gry? Raków i trener Papszun mają dość specyficzną wizję, jeżeli chodzi o grę napastnika.

Fabian PIASECKI: Nie, choć jest trochę nowych tych elementów, na których muszę się skupić w treningu i meczach. Tak naprawdę profilowo pasowałem trenerowi do koncepcji. Cały sztab przyglądał mi się wcześniej. Zachowania, które miałem już wcześniej, pasują do tego profilu. Trzeba te automatyzmy jedynie dopracować. Myślę, że będzie dobrze. Wiadomo, że w Śląsku też graliśmy trójką obrońców, choć tam nie było to w takim stopniu taktycznie rozwinięte jak w Rakowie. Tak naprawdę z tygodnia na tydzień już będę łapał automatyzmy i dawał drużynie wiele.

To fakt, są one potrzebne choćby przy odbiorze piłki. Czy płuca już są przygotowane do tego, aby biegać praktycznie za dwóch na boisku?

Fabian PIASECKI: (Śmiech) Przygotowaliśmy je w Sochocinie. Przy 40 stopniach ciepła trzeba było gonić za dwóch. Nie było ciężko. Trzeba było tylko przełamać barierę psychiczną. Wiem mniej więcej jak to wygląda, bo oglądałem, grałem przeciwko Rakowowi. Napastnik po prostu musi się „wypruć” do 60 minuty. Wtedy wchodzi następny i robi dokładnie to samo.

W Sochocinie mieliście bardzo krótki okres przygotowawczy. Czy był mocno skondensowany? Mieliście aż nadmiar pracy w czasie tego zgrupowania?

Fabian PIASECKI: Mieliśmy dwa treningi dziennie. Po nich jeszcze regeneracja, basen. Tak naprawdę wracało się z pierwszego treningu, jadło się obiad, krótka drzemka na regenerację i od razu kolejny trening. Tak wyglądał cały ten okres. Było intensywnie, ale wiadomo, że jest nieuniknione. Trzeba mocno popracować, żeby mieć siłę na cały sezon.


Na zdjęciu: Fabian Piasecki cieszy się, że w Rakowie jest rywalizacja.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus