Fałszywe tony i nuty w chaosie

Kreatywni ludzie – z pasją mówiący o swym zajęciu – zasiadają obecnie na trenerskich ławkach Stali i GieKSy. – Żeby trzech piłkarzy mogło na nim grać, ośmiu kolegów musi dla nich nieść fortepian – debiutujący w roli opiekuna katowiczan Dariusz Dudek w rozmowie z Polsatem w oryginalny sposób przypominał, że każdej drużynie przede wszystkim potrzeba ludzi do biegania. I czasami do konstruowania akcji. – Chcemy posiadać piłkę i dzięki temu zmęczyć przeciwnika – bardzo ogólnie „zdradzał taktykę” przed pierwszym gwizdkiem.

Jego vis-a-vis z dotychczasowego obrazu gry swych podopiecznych był z kolei zadowolony. – Gramy dobrze. Dajmy jedynie z siebie trochę więcej pazerności i pięć procent więcej determinacji; wtedy na dobre wyrzucimy z naszego słownika pojęcie „remis” – tłumaczył [Artur Skowronek], marzący o przerwaniu passy sześciu nierozstrzygniętych gier w wykonaniu Stali.

… bo liczą się tylko punkty

Ech, gdybyż w piątkowy wieczór piłkarze GKS-u i Stali choćby w ułamku byli równie pomysłowi, co ich opiekunowie… Ale finezja – do której zawodnicy obu zespołów są z pewnością są zdolni – ustąpić musiała kunktatorstwu i precyzyjnemu budowaniu zasieków przed własną bramką. – Niezbyt otwarty futbol grają dziś obie drużyny – Andreja Prokić w przerwie nawet nie próbował udawać, że w Mielcu mamy do czynienia z wielkim widowiskiem. I nie zostawiał też złudzeń co do drugiej połowy. – Teraz liczą się już tylko punkty, więc pięknej gry raczej nie będzie….

Uciekł i „wyszarpał”

Nie było jej faktycznie w pierwszych 45 minutach, gdzie na odnotowanie zasługują tak naprawdę wyłącznie dwa strzały – w odstępie kilkudziesięciu sekund – z (dużego) dystansu w wykonaniu Maksymiliana Banaszewskiego i Grzegorza Tomasiewicza, parowane do boku przez Mariusza Pawełka. Przyznać natomiast trzeba, że akurat Prokić – ten co to „kazał porzucić wszelką nadzieję” – tradycyjnie należał do aktywnych. Potrafił „spalić” akcję trzy razy w ciągu pięciu minut, ale „szarpał”. No i „wyszarpał”; w końcu uciekł lewym skrzydłem, a potem podaniem wzdłuż linii końcowej wystawił idealną piłkę Tomasiewiczowi. Jakubowi Wawrzyniakowi – wracającemu do gry po pięciotygodniowej nieobecności na boiskach – opaska kapitańska najwyraźniej mocno zaciążyła: spóźniony był – by pozostać przy muzycznych porównaniach jego trenera – o jakieś dwie gamy…

Zacznijmy od cymbałek

Katowiczanie nawet przy niekorzystnym wyniku nie byli w stanie zdobyć się choćby na „zrobienie wiatru” pod mielecką bramką. Nuty nijak im się na klawiszach nie składały, fałszywych tonów w indywidualnych „wprawkach” było całe mnóstwo – ot choćby „kryminalne tango” w wykonaniu Wojciecha Lisowskiego, którym podarował gospodarzom drugiego gola.

Wygląda na to, że przy Bukowej ów fortepian na dłużej postoi w kącie; zacząć zaś trzeba edukację od zwykłych cymbałek…

 

Stal Mielec – GKS Katowice 2:0 (0:0)

1:0 – Tomasiewicz, 65 min (asysta Prokić), 2:0 – Prokić, 88 min (bez asysty)

STAL: Kiełpin – Getinger, Soljić, de Amo – Spychała, Nowak, Gąsior, Tomasiewicz – Banaszewski – Kuświk (78. Bergier), Prokić (90+1. Sadłocha). Trener Artur SKOWRONEK.

GKS: Pawełek – Frańczak, Lisowski, Wawrzyniak, Puchacz – Anon (76. Tabiś), Kurowski, Piesio, Błąd (69. Rumin) – Bronisławski (59. Michalik) – Śpiączka. Trener Dariusz DUDEK.

Sędziował Tomasz Marciniak (Płock). Żółta kartka – Kurowski.

Piłkarz meczu – Andreja PROKIĆ.

 

Na zdjęciu: Hiszpan (David Anon) kontra Serb (Andreja Prokić) – wydawałoby się, że w starciu „południowców” finezji powinno być wiele. No cóż…