Fortuna I liga. Wybrać najmniejsze zło

 

Krzysztof Bizacki wspomina czasy, w których po kilka miesięcy grało się w Ruchu bez wypłaty.

 

Zbliżający się do 47. urodzin [Krzysztof Bizacki] związany jest z GKS-em Tychy od najmłodszych lat. Tu rozpoczynał karierę, do której wstępem był awans wywalczony w 1992 r. na zaplecze ekstraklasy.

W koszulce z trójkolorowym trójkątem rozegrał w sumie 230 ligowych spotkań, nim zbliżając się do 41. urodzin, w lutym 2014 r. zakończył profesjonalną przygodę z piłką.

„Po drodze” zanotował 289 występów w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju, w barwach Ruchu Chorzów, Sokoła Tychy i Odry Wodzisław oraz 2 mecze w reprezentacji Polski.

– W reprezentacji zagrałem na początku 2000 r. – wspomina popularny „Bizak”, który jest obecnie w ścisłym kierownictwie GKS-u Tychy. – To był czas, w którym Jerzy Engel rozpoczynał budowę reprezentacji, która po długiej przerwie wywalczyła awans do finałów mistrzostw świata w Korei i Japonii.

Moich występów z orzełkiem nie wspominam jednak zbyt entuzjastycznie. Zaczęło się od tego, że kilka dni przed oficjalnym debiutem, czyli meczem z Hiszpanią w Kartagenie, rozegraliśmy sparingowy test z jakimś zespołem klubowym.

Tej szansy właśnie nie wykorzystałem i zamiast wyjść w podstawowej jedenastce na spotkanie przeciwko drużynie, w której grali Hierro na stoperze, Guardiola w pomocy czy Raul w ataku, zaliczyłem tylko wejście za Radka Gilewicza w 75 minucie.

Pamiętam, że akurat gdy Urzaiz dwa razy w odstępie 2 minut wpakował piłkę do naszej bramki, za którą się rozgrzewałem, trener wysłał sygnał, że mam kończyć rozgrzewkę, bo za chwilę wejdę do gry. Szczerze mówiąc wynik 3:0 nie oddaje przewagi jaką mieli Hiszpanie. Oni grali na luzie, a my przy pełnym zaangażowaniu, z którego nic się nie dało zrobić.

W tym meczu miałem okazję przekonać się, że to, co wystarczało na brylowanie w naszej lidze, w porównaniu z wielkimi zawodnikami tak naprawdę niewiele znaczy.

Strzelec i asystent

W tamtym sezonie, 20 lat temu, Krzysztof Bizacki był czołowym strzelcem ekstraklasy, w której dla Ruchu zdobył 14 bramek i zajął czwarte miejsce w klasyfikacji snajperów.

– To był wyjątek, który potwierdził regułę – dodaje zdobywca 65 bramek na boiskach ekstraklasy. – Tą regułą było, że jestem raczej od dogrywania piłki do łowców goli. W GKS-ie Tychy, w którym grałem na początku seniorskiej przygody, to byli Radek Gilewicz i Krzysiek Sitko, a w Ruchu Mariusz Śrutwa. Jeszcze w rundzie jesiennej w 2007 r., gdy byłem zawodnikiem Koszarawy Żywiec, z którą pod wodzą Marcina Brosza awansowaliśmy do III ligi, strzeliłem 12 goli w 15 występach i z takim dorobkiem, jako 34-latek wróciłem po 15 latach do GKS-u.

Awansowaliśmy wtedy przez podwójne baraże z IV do II ligi, bo w 2008 r. była reorganizacja, a w 2012 r. znowu cieszyłem się z wejścia z GKS-em na zaplecze ekstraklasy. 7 kwietnia 2013 r., czyli dniu 40. urodzin. pokazałem się na boisku, w wygranym 3:0 wyjazdowym meczu z Polonią Bytom, a ostatnie spotkanie rozegrałem 24 listopada 2013 r., w wyjazdowym meczu przegranym 0:2 z Górnikiem Łęczna.

Wspomnień jest więc bardzo dużo i tych radosnych, związanych z awansami, i tych smutnych, kiedy po kilka miesięcy grało się w Ruchu bez wypłaty. I to parę razy się tak zdarzyło. A to nie były takie czasy, jak teraz, że PZPN staje w obronie piłkarzy i kluby muszą się wywiązać ze zobowiązań.

Renegocjacje umów

Nie znaczy to jednak, że w obecnej sytuacji Krzysztof Bizacki, stojąc po drugiej stronie klubowej kasy, optuje za pozbawieniem zawodników wypłat.

– Jestem codziennie w klubie i przestrzegając zasad spotykamy się w gronie ścisłego klubowego kierownictwa, żeby wypracować najlepsze wyjście z tej trudnej sytuacji – wyjaśnia Krzysztof Bizacki.

– Myślimy nie tylko o tym, co nas czeka jutro czy za miesiąc, ale także pracujemy nad strategią. Zdajemy sobie sprawę, że zdrowie jest najważniejsze, ale sezon nam zaczyna powoli uciekać i nie wiadomo czy uda się go dograć. Dlatego, szanując zawodników, proponujemy im renegocjacje umów.

Przekazaliśmy swoje propozycje i czekamy na odpowiedzi. Nikt nie mógł przewidzieć, że koronawirus tak zdezorganizuje rozgrywki i życie klubów oraz zawodników, z których każdy jest w innej sytuacji. Dlatego do każdego podchodzimy indywidualnie, żeby po rozmowie, uwzględniając wszystkie za i przeciw, wybrać najmniejsze zło.

Na zdjęciu: Krzysztof Bizacki futbolowe życie poznał z każdej strony…
Fot. Dorota Dusik