„GieKSa” w mistrzowskiej koronie!

Zespół z Katowic zdobył ósmy złoty medal, a drugi z rzędu i ten wyczyn zostanie odnotowany nie tylko w kronikach klubowych.


Osiemnaście meczów w play offie, w tym dwanaście zwycięstw doprowdziło hokeistów GKS-u Katowice do mistrzowskiej korony. Seria finałowa z GKS-em Tychy zakończyła się 4-0, ale tylko pozornie była najłatwiejsza. Oba zespoły pokazały się z jak najlepszej strony, ale katowiczanie wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności. A przecież do drugiej części sezonu startowali z pozycji nr 4. Wygrane serie po 4-3 z JKH GKS Jastrzębie oraz Comarch Cracovii wyścieliły im drogę triumfu.

Mocne uderzenie

Zwycięskiego składu się nie zmienia – to wiadomo od zawsze i trener Jacek Płachta po trzecim meczu nie musiał dokonywać żadnych zmian, bo ekipa świetnie funkcjonowała. Natomiast Andrej Sidorenko przesunął jedynie Bartlomieja Jeziorskiego do pierwszego ataku w miejsce Romana Szturca. Gdy prowadzi się w serii 3-0 i złoto jest na wyciągniecie ręki, można sobie pozwolić na luz i swobodę. I tak właśnie prezentowali się gospodarze. Od razu rozgorzała walka nac całej tafli i oba zespoły za wszelką cenę chciały zdobyć inauguracyjnego gola. W 13:21 min do boksu kar powędrował Aleksander Younan i w GieKSie pojawiła się formacja specjalna na czele z Grzegorzem Pasiutem.

Jednak gol nie był jej dziełem, lecz drugiej, zaś autorem mocno komplementowany za gre w play offie Mathias Lehtonen. Druga bramka padła w przedziwnych okolicznościach. Powstał tumult pod bramką Tomasa Fuczika i sędziowie nie przerywali gry. W końcu, jakimś dziwnym trafem, dojrzeli, że krążek przekroczył linię bramkową. Jednak gola uznali po analizie wideo i przypisano go Patrykowi Krężołkowi. Z kolei trzeci gol Teemu Pulkkinena to praca zbiorowa obcokrajowców: Brandona Magee i Hampusa Olssona.

Po pierwszej tercji temperatura meczu wyraźnie spadła. Trudno się dziwić skoro gospodarze prowadzili wyraźnie, zaś tyszanie chyba zwątpili, że mogą jeszcze coś „uszczknąć” w tej potyczce. Owszem, były okazje do zmiany rezultatu z jednej i drugiej strony, ale ostatecznie krążek nie znalazł drogi do siatki. Dopiero w ostatniej tercji przypomnieli sobie, że też potrafią zdobywać gole. W końcu Ondrej Sedivy przełamał niemoc zespołu i pokonał Murraya. Odpowiedź gospodarzy była szybka za sprawą Fraszki. Riposta tyszan była błyskawiczna i zrobiło się 4:2. Gospodarze nie mogli sobie pozwolić na taryfę ulgową, bo przecież nie takie mecze przybierały zupełnie inny obrót. Katowiczanie umiejętnie wybijali z rytmu rywali i już nie ponieśli strat. GieKSa zasłużenie wygrała, bo rozegrała perfekcyjnie pierwszą tercje. W tej serii była zespołem bardziej dojrzałym i mądrzej grającym.

Po drodze do sukcesu

A w środowy wieczór wprawdzie w pierwszej odsłonie obyło się bez bramek, ale emocji było sporo. Natomiast w drugiej nastąpił kolejny skok jakościowy i gospodarze mieli znacznie więcej powodów do radości, choć zaczęło się dla nich niefortunnie, bo Aleks Boivin pokonał precyzyjnym uderzeniem Johna Murraya. Jednak to zupełnie nie zraziło katowiczan, a jeszcze bardziej ich zmobilizowało. Skandynawska kolonia w GieKSie w play offie spisuje się bez zarzutu i z pięciu goli zdobyła cztery. Matias Lehtonen potrafił dwa razy posłać krążek do bramki Tomasa Fuczika, który reagował nerwowo. Olsson i Pulkkinen byli nieco tylko gorsi. Swojego gola, jak przystało na kapitana i lidera, zdobył Grzegorz Pasiut, ale pokonał Kamila Lewartowskiego, który na chwilę musiał zastąpić kolegę. Czeski golkiper za rzucenie kija w stronę arbitra otrzymał karę za niesportowe zachowanie, a potem przejechał niebieską linię. W tej sytuacji musiał zjechać do boksu. Katowiczanie grali skutecznie w przewadze i dwie takie sytuacje wykorzystali. W tym elemencie tyszanie nie tylko w tym finałowym rozdaniu ustępowali rywalom.


GKS KATOWICE – GKS TYCHY 5:2 (3:0, 0:0, 2:2)

1:0 – Lehtonen – Magee (14:45, w przewadze), 2:0 – Krężołek (16:53), 3:0 – Pulkkinen – Magee – Olsson (18:34), 3:1 – Sedivy – Mroczkowski – Pociecha (42:57), 4:1 – Fraszko – Bepierszcz (45:05), 4:2 – Jeziorski – Younan – Dupuy (45:35), 5:2 – Pasiut (59:41, do pustej).

Sędziowali: Paweł Breske i Krzysztof Kozłowski -Michał Gerne iWojciech Moszczyński. Widzów 1420.

KATOWICE: Murray; Kruczek – Rompkowski, Kolusz – Wajda, Varttinen – Wanacki. Musioł – Mrugała (2); Bepierszcz – Pasiut – Fraszko, Magee – Monto – Simek, Olsson – Pulkkinen – Lehtonen, Hitosato – Smal – Krężołek. Trener Jacek PŁACHTA.

TYCHY: Fuczik; Pociecha – Kaskinen, Younan (2) – Nilsson, Ciura – Bizacki, Jaśkiewicz; Sedivy – Komorski – Jeziorski, Dupuy – Boivin – Mroczkowski, Szturc – Galant – Juhola, Marzec – Starzyński (2) – Gościński, Ubowski. Trener Andrej SIDORENKO.

Kary: Katowice – 2 min, Tychy – 4 min.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus