GKS 1962 Jastrzębie. Jak sobie pościelesz…

Piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie wciąż nie są pewni utrzymania na zapleczu ekstraklasy.


Znane porzekadło mówi „Umiesz liczyć, licz na siebie”. Gdyby piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie w minionej kolejce pokonali u siebie Sandecję Nowy Sącz, nie musieliby już niczym się martwić. Udało im się jednak tylko szczęśliwie zremisować z ekipą trenera Dariusza Dudka, a na domiar złego niemiłą niespodziankę sprawił im najbliższy rywal – GKS Bełchatów, który wyjechał z Głogowa bogatszy o trzy punkty.

Gdyby zremisował lub przegrał, byłby już „posprzątany” z I ligi. A tak ma jeszcze cień szansy, by się w niej utrzymać kosztem… jastrzębian. Podopieczni trenera Łukasza Włodarka pewnie liczyli na pomoc Chrobrego, ale widać nie wiedzą, że jeżeli sam nie zadbasz o swoje interesy, bliźni pomogą ci tylko przy spuszczaniu trumny do grobu.

Znikomy problem

Żeby przed ostatnią kolejką bieżącego sezonu nie mieć bezsennych nocy, piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie nie mają prawa przegrać w Bełchatowie. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale przecież w końcu mają jakieś, do cholery, umiejętności i ambicje, by to zadanie nie było z gatunku niewykonalnych. Powinni wbić sobie do głowy, że jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.

Do Bełchatowa jastrzębianie pojadą bez 20-letniego stopera, Kryspina Szcześniaka, który w meczu z Sandecją po raz ósmy zawarł znajomość z żółtą kartką i musi pauzować w jednym meczu. Wypożyczony z Pogoni Szczecin obrońca ma status młodzieżowca, ale dla trenera Łukasza Włodarka jego absencja nie powinna być problemem, bo na środku obrony może go zastąpić doświadczony Michał Bojdys.

Nie ma też zmartwienia, jeżeli chodzi o obecność w składzie młodzieżowca, bo taki status mają Jakub Niewiadomski (grał w ostatnim meczu z Sandecją), czy Szymon Zalewski.

Mocne otwarcie

Pojedynek w Bełchatowie nie będzie dla zespołu z Harcerskiej bułką z masłem, o czym mogli przekonać się w grudniu ubiegłego roku. Wygrali wówczas w Jastrzębiu Zdroju 3:2, chociaż do końcowego gwizdka sędziego Mateusza Złotnickiego z Lublina nie byli pewni zwycięstwa.

Mecz dla gospodarzy tamtego spotkania chyba nie mógł się lepiej ułożyć – już w 40 sekundzie spotkania Mariusz Magiera sfaulował Szymona Zalewskiego, a podyktowany rzut karny Daniel Rumin zamienił na gola. Potem jednak trudno było oprzeć się wrażeniu, że jastrzębianie zamierzają przez 88 minut bronić tej zaliczki. Goście przejęli inicjatywę i co chwila zagrażali bramkarzowi jastrzębian, Mariuszowi Pawełkowi.

W 4. min urodzony w Jastrzębiu Dawid Błanik (obecnie piłkarz Sandecji) z rzutu wolnego trafił piłką w poprzeczkę, w 16 min z najbliższej odległości główkował Maciej Mas, ale bramkarz GKS-u przeniósł piłkę nad poprzeczką. W kolejnym pojedynku Błanika z Pawełkiem (18 min.) lepszy był golkiper jastrzębian, ale 10 minut później wyciągał piłkę z siatki.

Uderzeniem z rzutu wolnego zaskoczył go Magiera, chociaż kapitan bełchatowian oddał strzał przed gwizdkiem sędziego. Wywołało to burzę protestów gospodarzy, lecz zdały się one psu na budę, a protestujący najenergiczniej Pawełek został ukarany żółtą kartką.

W 39 min goście po kontrataku zdobyli drugiego gola. Dwaj piłkarze drużyny z Jastrzębia zderzyli się, co wykorzystał Waldemar Gancarczyk, znalazł się w sytuacji sam na sam z Pawełkiem, minął bramkarza i skierował futbolówkę do pustej bramki. W 42. min Błanik uderzył z woleja z 9 metrów zbyt anemicznie, by zaskoczyć Pawełka, a ostatnia akcja I połowy przyniosła jastrzębianom wyrównującego gola. Farid Ali zacentrował z lewego skrzydła, w polu karnym bełchatowian najwyżej wyskoczył Rumin i efektowną główką wpakował piłkę do siatki.

Czegoś brakowało

W 54. min podopieczni trenera Pawła Ściebury wrócili z dalekiej podróży – po strzale Mateusza Szymorka Pawełek „wypluł” piłkę, a dobitka Patryka Makucha z kilku metrów wylądowała na poprzeczce! Gdy wydawało się, że obrona gospodarzy w końcu pęknie, z rzutu rożnego centrował Ali, po główce Lukasa Bielaka piłka wyszłaby na aut bramkowy, ale akcję na długim słupku przytomnie zamknął Mateusz Bondarenko i wpakował piłkę do siatki. W 83 min piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie mogli definitywnie zamknąć mecz, lecz zmierzającą do siatki piłkę sprzed linii bramkowej wybił w pole Marcin Sierczyński.

– Wygrał zespół, który swoje okazje zamienił na bramki, dlatego trzy punkty zostały w Jastrzębiu – powiedział rozgoryczony trener bełchatowian, Marcin Węglewski – Szkoda, bo była z naszej strony dobra gra i momentami dobre sytuacje, ale cały czas czegoś brakuje.

W odmiennym nastroju był szkoleniowiec GKS-u, Paweł Ściebura. – Wiedzieliśmy, że Bełchatów jest bardzo niebezpieczny po przechwycie i w ataku szybkim, że wykorzystuje boczne sektory boiska przez wbiegnięcie zawodników – zaznaczył na wstępie.

– Mimo, że to wiedzieliśmy, w I połowie nie potrafiliśmy na to zareagować. Stąd sytuacje ze stałymi fragmentami gry, gdzie nasi obrońcy postawieni w sytuacjach „jeden na jeden” często faulowali w okolicy pola karnego i było z tego duże niebezpieczeństwo. W II połowie skorygowaliśmy to i wyglądało to już dużo lepiej. Po przerwie tych sytuacji było mniej, chociaż Bełchatów nadal był groźny. W niektórych sytuacjach dopisało nam szczęście i wygraliśmy ten trudny mecz.

W sobotę jastrzębianie muszą nie tylko powalczyć o zdobycz punktową, ale kilku zawodników powinno unikać jak ognia żółtych kartek. Zwłaszcza Daniel Rumin i Kamil Jadach, których „żółtko” wykluczy z ostatniego meczu z Resovią.


Na zdjęciu: W Bełchatowie piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie będą musieli ostro się gimnastykować, by zapewnić sobie korzystny wynik.

Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut