GKS Tychy. Czas na przełamanie?

W 7 ostatnich ligowych spotkaniach tyszanie nie zdołali ani razu wygrać i zdobyli tylko 5 punktów.


Drużyna prowadzona przez Ryszarda Komornickiego w dwóch meczach ligowych zdobyła jeden punkt. Po remisie 1:1 z Zagłębiem Sosnowiec przyszła niespodziewana porażka 1:2 z ostatnią w tabeli Chojniczanką i nic dziwnego, że przed trzecim z kolei występem na swoim boisku tyszanie mają problem. Tym większy, że przeciwnikiem jest Stal Mielec. Starszej generacji kibiców ta nazwa kojarzy się z przegraną 44 lata temu batalią o mistrzostwo Polski, które wywalczył zespół Grzegorza Laty, a Marianowi Piechaczkowi, Kazimierzowi Szachnitowskiemu i spółce pozostały „tylko” wicemistrzowskie wspomnienia z największego sukcesu w historii. Ci, którzy koncentrują się na obecnej sytuacji w tabeli podkreślają fakt, że podopieczni Dariusza Marca zajmują 3. miejsce w tabeli I ligi i zaliczani są przez fachowców do grona, która ma rozstrzygnąć między sobą rywalizację o dwa miejsca premiowane bezpośrednim awansem.

Czy w takiej sytuacji coś może przemawiać na korzyść GKS-u Tychy przed niedzielnym spotkaniem z przeciwnikiem, który w ostatnich dwóch meczach zdobył 4 punkty i odczuwa… ogromny niedosyt?

– Z przebiegu gry w bezbramkowym spotkaniu z Puszczą Niepołomice byliśmy zespołem lepszym – podkreślił kapitan mielczan Krystian Getinger.

– Były sytuacje. Nie można nam odmówić zaangażowania. Walczyliśmy o każdy metr boiska. Jest więc bardzo duża złość, bo potrzebne są nam punkty. Nie spuszczamy jednak głów ponieważ przed nam jeszcze 10 kolejek i będziemy walczyć do samego końca i wierzę, że w następnym spotkaniu zwyciężymy.


Przeczytaj jeszcze: Pół minuty na wejście


Tyszanie w rundzie jesiennej wygrali w Mielcu 2:1. Co prawda w obydwu zespołach zmienili się trenerzy, ponieważ ze Stalą po następnym spotkaniu pożegnał się Artur Skowronek, natomiast GKS Tychy 8 marca rozstał się z Ryszardem Tarasiewiczem, ale pozostali strzelcy zwycięskich wtedy bramek czyli Mateusz Piątkowski i Sebastian Steblecki, który od momentu przyjścia do tyskiej drużyny strzela gole tylko mielczanom. Trudno jednak na takiej przesłance budować nadzieję na przerwanie złej serii GKS-u Tychy, który ostatnie ligowe spotkania na swoim boisku wygrał 3 listopada ubiegłego roku, pokonując Stomil Olsztyn 1:0. Od tamtego dnia, pomijając barbórkowe zwycięstwo 2:0 w 1/8 Pucharu Polski z ŁKS Łódź, rywale w pięciu meczach urwali gospodarzom 11 punktów! Po czterech remisach przyszła porażka, a bilans bramkowy 8:9 świadczy o tym, że choć emocji i goli w tych spotkaniach nie brakowało, to jednak czołówka oddalała się z każdą kolejką. Dodajmy jeszcze do tego, że od 9 listopada, czyli od zwycięstwa 4:1 w Bełchatowie tyszanie w siedmiu spotkaniach ligowych nie zdołali pokonać przeciwnika, zdobywając w sumie 5 punktów.

– Gdy rozgrywki zostały zawieszone i nie było wiadomo, czy zostaną dokończone, to modliłem się o to, żebyśmy wrócili na boiska i mieli możliwość powalczenia o awans – Mateusz Piątkowski.

– Dla mnie każdy inny scenariusz będzie osobistą porażką. Myślę, że jako zespół też mamy takie nastawienie, że walczymy o ten cel, bo mamy na tyle mocny zespół i wyrównaną kadrę, żeby zdobyć ten upragniony awans.


Na zdjęciu: Modły Mateusza Piątkowskiego (z lewej) zostały wysłuchane i liga wznowiła rozgrywki. Teraz trzeba jeszcze dogonić czołówkę.

Fot. Dorota Dusik