GKS Tychy. Dziewiąte zero z tyłu

Bramkarz tyszan ma kilka powodów, żeby się cieszyć z pokonania Arki Gdynia.


Wprawdzie Konrad Jałocha przy strzale Łukasza Wolsztyńskiego z „wapna” nie dotknął piłki, ale na swoje konto po meczu z Arką może zapisać pierwszy w tym sezonie niewykorzystany przez rywali rzut karny oraz dziewiąte w obecnych rozgrywkach „zero z tyłu”. Jeżeli do tego dodamy, że 29-letni bramkarz do spotkania z gdyńskim zespołem, w którym spędził dwa sezony ciesząc się z awansu i zaliczając 28 występów w ekstraklasie, podchodził w sposób szczególny trudno się dziwić radości doświadczonego golkipera, który pewnymi interwencjami zapewnił GKS-owi spokój w tyłach.

– Można powiedzieć, że mieliśmy dużo szczęścia, ale też uważam, że cała linia obrony zrobiła dobrą robotę – stwierdził Konrad Jałocha. – Graliśmy z bardzo dobrym przeciwnikiem i nie mówię tego dlatego, że kiedyś tam grałem, ale naprawdę sprawili nam sporo problemów. To był zespół, który grał szybko, kombinacyjnie i próbowali zagrywać dużo prostopadłych piłek, sporo było też dośrodkowań i pojedynków jeden na jeden. Wybroniliśmy się jednak i wygraliśmy 1:0 co jest najważniejsze.

Nasza defensywa jednak z meczu na mecz pokazuje, że potrafimy nawet w trudnym momencie przetrzymać trudne chwile i odpowiedzieć kontrą. Nie do końca jednak jesteśmy na takich torach na jakich byśmy chcieli. Były dobre momenty w naszej grze, ale dużo było też sytuacji, które trzeba wyeliminować i poprawić, żeby w następnych meczach ta gra lepiej wyglądała i żebyśmy wygrywali. Oczywiście nie zawsze jest tak jak było z ŁKS-em, czy z Arką w Gdyni, czyli tak jakbyśmy chcieli. Nie wszystkie mecze układają się po naszej myśli i wtedy gdy nie gra się na dobrze trzeba zrobić wszystko, żeby zdobyć punkty, bo one się liczą przede wszystkim.

Milsza dla oka

Konrad Jałocha, choć w meczu z Sandecją został ukarany czerwoną kartką za faul poza polem karnym i pierwszy raz w swojej karierze musiał z tego powodu pauzować, w meczu z Arką nie bał się odważnych wyjść za szesnastkę. Inicjował także akcje rozpoczynając grę krótkim podaniem, ale gdy trzeba było to mocnym wykopem uruchamiał napastnika. Do tego pewnie bronił na linii i wyłapywał wrzutki na przedpolu. Można więc powiedzieć, że poza jednym „pustym przebiegiem” zaliczył bardzo pewny występ.

– Na treningach staramy się pracować nad tym, żeby prowadzić grę – mówi bramkarz, który w tyskiej bramce „etatowo” stoi już od 3 marca 2018 roku. – Nie można jednak przesadzić z tym elementem, bo trzeba wyważyć pewne rzeczy podczas meczu. Dana sytuacja i ustawienie przeciwnika zmusza czasem do dłuższego podania. Kiedy jednak można to staramy się rozgrywać i chcielibyśmy żeby ta gra była milsza dla oka. Żeby mecze były bardziej piłkarskie, a nie takie jak ten poprzedni w Rzeszowie.


Czytaj jeszcze: Bilans szczęścia wychodzi na zero

Chcemy dominować, ale gdy trzeba się cofnąć i bronić to też chcemy to robić skutecznie, tak jak w ostatnich trzech meczach, w których rywale nie strzelili nam gola. To są nasze plusy: wygrana z Arką, trzy mecze drużyny z rzędu na zero z tyłu – dwa moje i jeden Adriana Odyjewskiego – w grze defensywnej, a do przodu potrzebujemy jeszcze więcej argumentów żeby nasza gra lepiej wyglądała.

Konsekwentnie punktować

Po 23 kolejkach GKS Tychy plasuje się na czwartym miejscu w tabeli i choć tyszanie po mocnym wejściu w rundę wiosenną byli już krok od strefy awansu to teraz, mając 2 punkty straty do wicelidera muszą się też oglądać za siebie.

– Musimy patrzeć i do przodu, i za siebie – uważa Konrad Jałocha. – Jak jest szansa zaatakowania to będziemy robić wszystko żeby walczyć o miejsce w pierwszej dwójce, dające bezpośredni awans. A jeżeli by się to nie udało, choć wierzę w to i jestem nawet przekonany, że się uda, to będziemy się starać nie wypaść z szóstki, bo to daje prawo gry w barażach. Przede wszystkim mamy cały czas konsekwentnie punktować.


Fot. Tomasz Kudała/PressFocus