Karne rozczarowanie

A miało być tak pięknie… Piast w Gdyni raził nieskutecznością i został ukarana w najważniejszym momencie, czyli w serii rzutów karnych. Dwa pudła sprawiły, że to pierwszoligowa Arka awansowała do finału Pucharu Polski.


Drużyna Piasta przed środowym półfinałem podkreślała, że na pewno nie zlekceważy pierwszoligowej Arki i przestrzegała przed trudnym meczem, wbrew opiniom kibiców i części ekspertów, którzy gliwiczan widzieli już w finale w Lublinie. Dzisiejszy mecz udowodnił, że piłka na papierze, a w rzeczywistości to dwie różne rzeczy.

Zagubiony rytm

Od początku meczu Arka grała odważnie i starała się zmusić gości do błędu. Dopiero po pierwszych minutach gliwiczanie uzyskali przewagę, a pomogła im pierwsza groźna sytuacja po stałym fragmencie gry. Jakub Holubek posłał piłkę w pole karne, a tam głową starał się pokonać bramkarza Arku Jakucz Czerwiński, piłkę dobijał Dominik Steczyk, ale na linii zatrzymał ją kolanami… Adam Danch, były obrońca i kapitan Górnika Zabrze. Piast od tego momentu częściej rozgrywał, co nie oznacza, że Arka nie potrafiła się odegrać. Po stałym fragmencie gospodarzy bliscy strzelania gola byli Deja i Danch. Później mecz się wyrównał, bo Piast nie potrafił złapać rytmu. Być może wpływ na to miał kiepski stan murawy. Nie tylko goście tracili równowagę i gubili piłkę w niespodziewanych okolicznościach. Warunki jednak były identyczne dla obu drużyn, choć Piast nie był sobą i rwany rytm tego meczu na pewno im nie pomagał rozwinąć skrzydła.

Okazje jednak były

Także Jakub Świerczok nie był sobą. Najlepszy strzelec gliwiczan w tym sezonie (9 bramek w lidze) miał dobre okazje zarówno w pierwszej, jak i w drugiej części spotkania. Przy pierwszej próbie oddał kąśliwy strzał z „ostrego” kąta, ale piłka przeleciała pomiędzy nogami bramkarza gdynian, ale i obok słupka. W drugiej części meczu okazja była jeszcze lepsza, bo Świerczok wykorzystał fatalny kiks środkowego defensora gospodarzy, lecz ze skaczącej piłki oddał strzał, który nie zaskoczył młodego golkipera Arki. To nie były jednak najlepsze sytuacje gości, którzy może i grali słabiej niż ostatnio w lidze, ale i tak byli groźniejsi od Arki. Tuż przed przerwą główkował Czerwiński i pomylił się nieznacznie. Pod koniec regulaminowego czasu gry akcję przeprowadzili rezerwowi. Gerard Badia dograł do Mateusza Winciersza, ale ten w znakomitej sytuacji nie trafił w piłkę. Trener Waldemar Fornalik i cała ławka rezerwowych mogła się chwycić się za głowę, bo gliwiczanie mogli uniknąć nerwów i niepewności, jakie wiązały się z dogrywką.

Dwie kosztowne pomyłki

A tak piłkarze obydwie drużyn musieli biegać jeszcze przez dodatkowe pół godziny. Akcję gości z Gliwic napędzał zwłaszcza Badia. Katalończyk wyglądał na mocno zmobilizowanego niemocą swojej drużyną i męczarniami w Gdyni. W kilka minut po jego akcjach robiło się gorąco w polu karnym gdynian. Świetną okazję zmarnował Świerczok, który z kilku metrów trafił wprost w Marcjanika. Nie jest jednak tak, że Arka nie istniała. W ataku pozytywne wrażenie sprawiał Maciej Rosołek. 19-latek przegrał jednak kilka pojedynków z Frantiszkiem Plachem, ostoją gliwiczan. Można było odnieść wrażenie, że to gliwiczanie chcą zakończyć mecz przed rzutami karnymi. Czas jednak nieubłaganie upływał. W drugiej części dogrywki na boisku nie było już Świerczoka, ale okazję zmarnował ponownie Winciersz. Z rzutu wolnego próbował jeszcze Patryk Lipski, ale piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. O być albo nie być w finale zadecydować miały rzuty karne! W nich gliwiczanie spisali się gorzej, a zwłaszcza bardzo doświadczeni piłkarze. Bartosz Rymaniak i Michał Chrapek pomylili się z 11 metrów, a po stronie Arki nie trafił jedynie Rosołek. Karnego na wagę finału Pucharu Polski wykorzystał Marcus da Silva, który zdobywał już to trofeum w przeszłości. Podróż z Gdyni do Gliwic dla gości była z pewnością najdłuższą i najmniej przyjemną od dawien dawna…

Półfinał Pucharu Polski

Arka Gdynia – Piast Gliwice 0:0, po rzutach karnych 4:3

Awans: Arka

ARKA: Krzepisz – Kasperkiewicz, Marcjanik, Memić, Danch – Hiszpański (106. Stępień), Deja, Wolsztyński (87. Sasin), Aleman (76. Da Silva), Żebrowski (64. Skóra) – Rosołek.

Trener Dariusz MARZEC.

PIAST: Plach – Rymaniak, Huk, Czerwiński, Holubek – Pyrka (78. Winciersz), Sokołowski (87. Badia), Jodłowiec (46. Lipski), Chrapek, Steczyk – Świerczok (106. Żyro). Trener: Waldemar FORNALIK.

Sędziował – Bartosz Frankowski (Toruń)

Żółte kartki: Hiszpański, Kasperkiewicz – Czerwiński, Świerczok


Fot. Lukasz Laskowski / PressFocus