Zespół z jasnym celem

GKS Tychy ograł „młodzieżówkę” Śląska Wrocław i wygrał 2:1 swój trzeci sparing z rzędu.


Jeżeli ktoś chce, może mówić, że przygotowujący się do I-ligowego sezonu GKS Tychy pokonał kolejnego ekstraklasowicza i po środowym zwycięstwie z Radomiakiem 1:0 wygrał 2:1 ze Śląskiem Wrocław. Jeżeli jednak komuś zależy na wyciągnięcie wniosków dotyczących siły drużyny Dariusza Banasika, to musi wziąć poprawkę na skład wrocławian.

Schwarz zepsuł średnią

Jacek Magiera na przedpołudniowy sobotni sparing, rozegrany na boisku przy ulicy Oporowskiej, wystawił bowiem rezerwy – albo raczej młodzieżówkę. Średnia wieku wyjściowej jedenastki to 20 lat, a jedyną osobą „psującą” statystyki okazał się 31-letni Petr Schwarz. On jako jedyny z „wojskowych” może mówić o sporym doświadczeniu. W polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej, grając od 2018 roku, zaliczył już 117 występów, z czego 25 w minionym sezonie. Pozostali mają w swoim piłkarskim CV ekstraklasowe epizody w poprzednich rozgrywkach albo mecze w niższej klasie czy nawet tylko w Centralnej Lidze Juniorów, jak Stanisław Szczyrek.

Naprzeciw tego młodzieżowego, a w dużej mierze nawet juniorskiego zespołu stanęła ekipa mająca swój jasno określony cel. Sztab szkoleniowy tyszan tym razem zaskoczył „jedynie” ustawieniem, bo przed Adrianem Kostrzewskim stanął trzyosobowy blok środkowych obrońców, z testowanym stoperem. W drugiej linii zaprezentowała się natomiast czwórka, a w ataku zagrała trójka. Nic więc dziwnego, że od razu po pierwszym gwizdku ofensywnie sformowani „trójkolorowi” ruszyli do ataku i w 11 minucie dopięli swego. Rozpoczynając akcję od autu wykonywanego na wysokości środkowej linii po lewej stronie boiska tyszanie przerzucili futbolówkę na prawą stronę. Tam kunsztem technicznym popisali się Krzysztof Machowski i Przemysław Mystkowski.

Klaps od młodzieżowców

Pierwszy przyjął trudną piłkę na pierś i utrzymał ją w grze. Drugi odegrał piętką i Machowski niczym rasowy prawoskrzydłowy ruszył do szturmu. W dodatku zachował zimną krew, bo na koniec swojego rajdu dograł wzdłuż bramki do Patryka Mikity. Jemu pozostało już tylko dopełnić formalności.

Radość tyszan z prowadzenia trwała tylko 13 minut, a wyrównanie świadczyło o braku koncentracji. Po gwizdku arbitra, odgwizdującego rzut wolny 25 metrów od bramki GKS-u, pomocnicy, z faulującym Mateuszem Radeckim na czele, oraz obrońcy ruszyli do sędziego z pretensjami. Tymczasem Adrian Bukowski szybko zagrał do Patryka Szwedzika. Nim rywale zorientowali się, że piłka jest już w grze, to pozyskany zimą z GKS-u Katowice 21-letni napastnik wykorzystał sytuację sam na sam.


Czytaj także w kategorii PIŁKA NOŻNA


Podrażnieni „klapsem” od młodzieżowców tyszanie zaatakowali pressingiem i wykorzystali prezent. Schwarz niefrasobliwie i mocno podał w światło bramki do Kacpra Trelowskiego. Wypożyczony z Rakowa bramkarz odbił piłkę nogą wprost do Mystkowskiego. Ten w 35 minucie bez problemu oddał celny strzał z 10. metra i ustalił wynik.

Przez resztę meczu, choć w obydwu drużynach zaszło sporo roszad nikomu nie udało się już zdobyć bramki. Jednak trenerzy i tak zyskali sporo materiału do analizy…

Na zdjęciu: Przemysław Mystkowski miał udział przy obu golach zdobytych przez GKS Tychy.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.